IBANEZ TUBESCREAMER TS-9 EFEKT GITAROWY

To ogłoszenie jest nieaktualne

Opis produktu:

"Efekt jest doskonały dla tych gitarzystów, którzy chcą wzbogacić brzmienie, ale bez utraty jego naturalnego charakteru. Jeśli oczekujesz masywnych, trudnych do kontroli zniekształceń, to musisz poszukać gdzie indziej."

Niewiele jest tak słynnych efektów do gitary jak Ibanez TS9. Jego popularność przejawia się w powstających na całym świecie klubach zrzeszających fanów tej niepozornej zielonej kostki, wymieniających się między sobą numerami seryjnymi, szczegółami dotyczącymi zastosowanego układu scalonego, rezystorów, kondensatorów i diod. Prześwietlają oni każdy milimetr płytki drukowanej, próbując na tej podstawie określić rok produkcji swojej ulubionej "zabawki". Oprócz tego w USA i w Japonii działają niewielkie manufaktury zajmujące się modyfikacjami kostek gitarowych, w tym głównie TS9. Powstają klony brzmieniowo nawiązujące do oryginału. Całe to szaleństwo jako żywo przypomina opętanie na punkcie beatboxów firmy Roland...

TS9 Tube Screamer jest gitarowym (choć nie tylko) efektem typu stompbox, który charakteryzuje się wyjątkowo miękkim efektem przesterowania typu overdrive. Jest on w głównej mierze stosowany do wzbogacania brzmienia gitary współpracującej z mocno odkręconym wzmacniaczem lampowym, ale jak twierdzą jego fani, brzmi doskonale w absolutnie każdej konfiguracji.TS9 jest bezpośrednim następcą efektu Ibaneza o nazwie Tube Screamer Overdrive Pro TS-808. Ten ostatni - także zielony, i także wyposażony w trzy gałki - wywodzi się z rodziny nieco większych gabarytami efektów Overdrive. Produkcja TS-808 została rozpoczęta pod koniec lat siedemdziesiątych i trwała do 1982 roku. Tuż wcześniej, w 1981 roku, na rynku pojawiły się efekty z serii 9, w tym bohater naszej krótkiej opowieści. W istocie TS9 miał niemal taki sam układ elektroniczny co TS-808, ale nieco inny wygląd. Zasadniczą różnicą było zwężenie obudowy i zastosowanie innego przycisku wyłącznika nożnego. W TS9 zajmował on całą dolną część korpusu, podczas gdy w TS-808 był mniej więcej trzykrotnie mniejszy i działał na nieco innej zasadzie. Istnieje teoria, że zmiana podyktowana została modą na zdecydowanie węższe buty, która przyszła wraz z początkiem lat osiemdziesiątych... Gałki stosowane w TS-808 zastąpiły inne, ze srebrnymi przodami i czarną kreską wskazującą ustawienie. Zwężenie obudowy spowodowało konieczność zmniejszenia średnicy gałki odpowiedzialnej za barwę tonu. W departamencie elektroniki zmianie uległ układ wyjściowy, co sprawiło, że TS9 brzmi nieco jaśniej niż TS-808, ale niezbyt wielu usłyszało tę różnicę.Wśród najbardziej znanych użytkowników TS9 znajdziemy oczywiście Steve Ray Vaughana oraz The Edge z grupy U2, który używał TS9 w większości utworów zarejestrowanych przez ten zespół na początku swej kariery. Pierwsze egzemplarze TS9 cieszyły się znakomitą opinią, ale w miarę wzrostu zainteresowania, które wiązało się ze zwiększeniem produkcji, zaczęto stosować różne typy układów operacyjnych. Niektóre z nich brzmiały szczególnie kiepsko (JRC 2042), ale na szczęście nie były to częste przypadki. Historia "oryginalnego" TS9 zakończyła się w 1984 roku. Jego następcą został później TS-10, od 1988 roku produkowany na Tajwanie w oparciu o tańsze podzespoły i nieco zmienioną technologię (potencjometry i gniazda mocowane do płytki drukowanej, a nie do korpusu). Później pojawił się TS-5 Soundtank (w plastikowej obudowie), a w 1999 roku model TS7, należący do serii ToneLock.Po ponad dziesięciu latach od zakończenia produkcji Ibanez zdecydował się ponownie uruchomić wytwarzanie TS9 w oparciu o oryginalną technologię, ale dopiero latem 1996 produkowane efekty przeszły "tuning", po którym brzmią i wyglądają tak samo jak na początku lat osiemdziesiątych.

TS9 jest w istocie bardzo prostym urządzeniem. Jego układ elektroniczny bazuje na nowym pod koniec lat siedemdziesiątych układzie scalonym, zawierającym w sobie dwa wzmacniacze operacyjne. Jeden z nich ma dwie przeciwstawnie włączone diody w układzie ujemnego sprzężenia zwrotnego, dzięki którym następuje symetryczne obcinanie wierzchołków sygnału. Drugi spełnia funkcję wzmacniacza z prostym układem korekcji widma. Do regulacji brzmienia służą dwa potencjometry. Regulator DRIVE decyduje o głębokości przesterowania, a TONE o barwie sygnału: od ciemnej, poprzez neutralną, aż po jasną. Zaraz po regulacji barwy umieszczony jest regulator poziomu sygnału.Nawet przy wyłącznym efekcie sygnał z gitary musi przejść przed dwa układy wtórników emiterowych zrealizowanych na tranzystorach. Wprowadzają one nieznaczne zmiany w poziomie i brzmieniu, ale spełniają też pożyteczną rolę transformatorów impedancji, dostosowując impedancję wyjściową instrumentu do impedancji wejściowej wzmacniacza lub kolejnych efektów w łańcuchu.Włączanie i wyłączanie efektu odbywa się na drodze elektronicznej (bezstykowej). Nie we wszystkich wcześniejszych TS9 układ ten działał bezawaryjnie, ale współcześnie produkowane wersje zostały pod tym kątem zmodyfikowane i wszystko pracuje jak należy.

Wszystkie nowe TS9 można poznać po tym, że na spodniej tabliczce informacyjnej mają duże litery CE, co oznacza dopuszczenie ich do obrotu na terenie Unii Europejskiej. Poza tym nawet instrukcja obsługi wygląda tak, jak w 1981 roku. We współcześnie produkowanych modelach TS9 stosowane są bez żadnych wyjątków doskonałe układy operacyjne Toshiby TA75558P, niezawodne potencjometry ALPS i gniazda z całkowicie metalowymi tulejami. Korpus wykonany jest z jednolitego odlewu znalowego (cynk i aluminium), z głęboko gwintowanymi otworami pod śruby. Całość pomalowana jest na jadowicie zielony kolor, którego nie sposób nie zauważyć. Kostka produkowana jest w Japonii, a solidność jej wykonania dalece przewyższa wszystko to, do czego przyzwyczajono nas przez ostatnie lata masowej produkcji różnego typu urządzeń.

A jak brzmi? Legendarnie! W rękach (a w zasadzie pod nogą) profesjonalistów potrafi zabrzmieć słodko, szeroko i śpiewnie. Warto też zaznaczyć, że kiepska gitara i kiepski gitarzysta nie staną się lepsi po włączeniu TS9. Ten prosty układ ma w sobie coś magicznego, preferując tylko precyzyjne i stanowczo uderzone dźwięki. W przeciwieństwie do cyfrowych "zniekształcaczy", które z każdego zrobią Satrianiego, TS9 nie pozwala na wyłączenie świadomości instrumentalisty. Jeśli grana "na sucho" partia brzmi dobrze, to po włączeniu TS9 zabrzmi rewelacyjnie. Jeśli jednak brzmi słabo, to efekt jej nie zreanimuje.Coś więcej? Akordy grane nawet z największym przesterowaniem pozostają czytelne. Efekt jest doskonały dla tych gitarzystów, którzy chcą wzbogacić brzmienie, ale bez utraty jego naturalnego charakteru. Jeśli oczekujesz masywnych, trudnych do kontroli zniekształceń, to musisz poszukać gdzie indziej. Wielu gitarzystów twierdzi, że TS9 i dobry wzmacniacz tranzystorowy potrafią zastąpić wzmacniacz lampowy. Aby się o tym przekonać, trzeba to sprawdzić we własnym zakresie; ja tego nie potwierdzam, ani nie zaprzeczam... W każdym razie gitarzyści grający bluesa i rocka w swej klasycznej odmianie powinni przynajmniej spróbować, czy TS9 wart jest swojej legendy i nie najmniejszej w końcu ceny (aktualnie 515 zł). Tym bardziej, że współcześnie produkowane urządzenia są takie same jak wówczas, gdy grał na nich SRV.

Na koniec niespodzianka: czy wiesz, że Ibanez daje efektom TS9 tylko nazwę? Tak naprawdę ich producentem od samego początku jest japońska firma Nisshin Onpa Co. Ltd. z siedzibą w Nagano. Z tego względu na każdej płytce drukowanej, klapce komory baterii i wewnętrznej stronie obudowy znajdziesz tajemniczy napis Maxon, oznaczający handlową nazwę Nisshin Onpa. Jak to jest ostatnio w modzie, wytwórca zaczyna produkować na własną rękę produkty zleceniodawcy nadając im swoją nazwę. W ten sposób na rynku amerykańskim i japońskim pojawił się Maxon OD808 - to samo co historyczny już Ibanez TS-808 (czyli w zasadzie TS9), ale w nieco innym opakowaniu, przypominającym legendarne kostki MXR. Co za diabeł tkwi w tym efekcie?