Test oświetlenia z serii Martin Rush

Wojciech Wąs 30 marca 2015, 09:00 Przedsiębiorstwo Specjalistyczne TEATR
Martin Professional Pin 1 CW
Martin Professional Par 1 RGBW
Martin Professional PAR 2 RGBW ZOOM
Martin Professional Multibeam 2
Martin Professional Strobe 1 5x5

Seria Martin Rush była już przeze mnie opisywana w poprzedniej recenzji, jednak jej przedmiotem były wówczas ruchome głowy z tej grupy urządzeń. Tym razem pod lupę wziąłem urządzenia efektowe oraz światła statyczne - jak je nazwał producent. W teście opisywane więc będą efekty Rush Strobe 5x5 oraz Multibeam 2. Uzupełnieniem będą jeszcze dwa pary led: PAR 1 RGBW oraz PAR 2 RGBW Zoom. Na początek zaserwuję jednak krótki opis Rush Pin 1 CW. 

Podobnie jak poprzednio, miałem mieszane uczucia, bo z jednej strony Martin to Martin, z drugiej strony, nie są to rewolucyjne urządzenia, jak chociażby Mac Viper Quadray. Jednak biorąc wszystkie za i przeciw, postanowiłem zapomnieć na potrzeby tego testu, że jest to Martin, by pozostać bardziej obiektywny, co mam nadzieje się udało. Zapraszam.


Martin Rush Pin 1 CW

Najmniejszym z testowanych przedstawicieli marki Rush był pin spot Martin Pin 1 CW. Wydawałoby się, że wiele o nim nie można napisać, ponieważ jest to urządzenie dedykowane przede wszystkim do podświetlania kuli szklanych, w celu uzyskania efektu rodem z lat 70-80. Oczywiście nie trzeba na tym poprzestać, można go też używać do celów dekoracyjnych, podświetlać bardzo punktowo jakieś detale, itd. Aby ocenić to urządzenie, postanowiłem porównać je z czymś podobnym i wybór padł na Starville Scanic LED PinSpot. Jeżeli chodzi o moc świetlną, jasność i ostrość uzyskanego strumienia, to widać oczywiście przewagę Martina i nie ma co do tego wątpliwości. Różnica ta wynika bezpośrednio z mocy modułu led, ponieważ w Rush’u jest to 10 W, natomiast we wspomnianym Scanic mamy 3-watowy led. Jednak z jakością idzie w parze cena, która jest dwukrotnie mniejsza niż w produkcie Martina, co konfrontując z właściwościami obydwu urządzeń nie jest na pewno wygórowaną kwotą.

[img:1]

[img:2]

[img:6]

[img:4]

[img:5]

[img:3]

Z innych ważniejszych cech duńskiego produktu wyróżnić można na pewno zwartą i lekką budowę – 1,1 kg – niewielkie rozmiary oraz uchwyt do mocowania haka. Pin Spot ma też w obudowie taką prozaiczną, ale jednak istotną rzecz, jak uchwyt do mocowania linki bezpieczeństwa – jest to zapewne pokłosie profesjonalizmu producenta, który ma już renomę na rynku. W tak zwanym „pakiecie” otrzymujemy dwie soczewki kształtujące kąt strumienia świetlnego na poziomie 7 lub 11 stopni. Wymiana tej soczewki jest - kolokwialnie mówiąc – dziecinnie prosta, wystarczy wyjąć pierścień oring i już. Chłodzenie odbywa się na drodze konwekcji, czyli wymiany ciepła, poprzez zamontowany radiator wyprowadzony na zewnątrz obudowy. Dzięki temu mamy cichutką pracę, bez potrzeby użycia wentylatora. Pin spot ma więc pobór prądu wynikający praktycznie jedynie z mocy modułu led, czyli 10 W, więc możemy go śmiało wrzucić do koszyka eko. Zastosowano bardzo wydajne źródło światła o zimnej, białej barwie (CW czyli Cool White). Użyty ledowy Cree Multi-chip ma żywotność na poziomie min. 50 000 godzin, więc na głowę bije popularne żarowe par 36, no i na dłuższą metę ekonomicznie nie ma porównania. Określenie żywotności min. 50 000 godzin mówi nam, że producent zapewnia w tym okresie do 70% luminacji na wyjściu. Kolejna, bardzo ważna zaleta urządzenia, to że posiada ono pierścień do regulacji ostrości, więc możemy sobie wyostrzyć plamkę w zależności z jakiej odległości będzie ono świecić.

Na koniec dodam tylko, że dostęp do wnętrza jest bardzo łatwy, na drodze „stoi” tylko 6 śrubek i możemy dotrzeć do wszystkiego. Soczewkę, jak już pisałem, równie łatwo jest wyczyścić, więc jeśli potrzeba tego typu lampki, to chyba nie ma za bardzo nad czym się zastanawiać.

 


Martin Rush Par 1 RGBW

Dostając powyżej wspomnianą „lampkę” do ręki od razu widać, że jest solidnie wykonana. Może jest przez to nieco cięższa niż kilka podobnych urządzeń tego typu, ale jest to efektem przede wszystkim obudowy, która jest jednocześnie radiatorem. Z drugiej strony 3,6 kg to nie jest znowu jakiś straszny ciężar, a jakość wykonania zwiastuje dużą wytrzymałość. Chłodzenie jest wspomagane przez cichy (przynajmniej na początku) wentylator. Szkoda, że wspomniana obudowa ma niskie IP20, czyli wg zaleceń producenta jest to sprzęt tylko do użytku wewnętrznego.

[img:7]

[img:8]

[img:9]

[img:10]

Opisywany led par wyposażono w prosty wyświetlacz i cztery przyciski obsługi menu. Można w nim między innymi znaleźć tryby pracy (music - wbudowany mikrofon, stand alone i DMX w trybie 5 lub 7 kanałów). Urządzenie posiada elektroniczny „shutter” (bo to oczywiście jego elektroniczna symulacja) i płynny dimmer. Bardzo ładnie i płynnie miesza kolory, proces ten zachodzi przed soczewką, więc kolor jest praktycznie jednorodny. Tylko przy niektórych ustawieniach poszczególnych kolorów i z większej odległości, można było dojrzeć nieciągłość plamy świetlnej na białej ścianie. Led par ma miękki i płynny dimmer, szybkie efekty strobo oraz przeprogramowane efekty puls i random strobo.

W zaawansowanej metodzie „na oko” porównałem go z posiadanym led parem Starville Led Par 64 CX-3 i w sumie nie wiem, który lepiej świeci. Z jednej strony Martin wydaje się mocniejszy, ale ma bardziej skupioną plamę świetlną (według info w manualu i internecie jest to kąt pomiędzy 17
a 20 stopni) niż CX-3. Z drugiej strony, jakby szeroką plamę CX-3 zbić w mniejszą, to zapewne byłoby to na podobnym poziomie. Z uwagi na pozycję na rynku, renomę i lata doświadczenia, należy więc postawić na Martina, z drugiej jednak strony marka kosztuje i cena Starville’a jest jakieś 70-80 % niższa, więc zależy jakie mamy priorytety.

Rush Par 1 oferuje mocne źródło światła oparte na 7 diodach 10 Watt RGBW Cree MC-E Led, które jednak pobierają maksymalnie 78 W, więc w odniesieniu do konwencjonalnych źródeł światła jest to bardzo mała wartość. Mieszanie kolorów oparte jest o trzy podstawowe barwy (czerwony, zielony, niebieski), wsparte dodatkowo kolorem białym, pozwala nam to na otrzymanie bardzo szerokiego spektrum barw. Kolory są intensywne i nasycone.

[img:11]

[img:12]

Z innych zalet opisywanego para należy wspomnieć o tym, że posiada on dodatkowo uchwyty do trzymania ramki z filtrem (gdyby zachodziła taka potrzeba), ma też podwójny, regulowany uchwyt mocujący, do którego można zamontować hak lub po prostu go postawić swobodnie na podłożu. Szkoda, że są tylko gniazda DMX 5 pin IN i OUT, nie ma złączy trzypinowych (są one jednak w Polsce bardziej popularne). Na plus jest na pewno złącze zasilające power cone i to nie tylko wejściowe, ale również wyjściowe.

 


Martin Rush PAR 2 RGBW ZOOM

Jest to urządzenie podobne do opisywanego powyżej Rush Par 1, bo oparte na tych samych modułach led Cree MC-E Led 10 W. O zaletach tego źródła tożsamych z wcześniej opisywanym led parem nie będę ponownie pisał. Producent określa stopień odwzorowania kolorów na 90 CRI, co jest bardzo wysoką wartością, jednak dotyczy to prawdopodobnie plamy świetlnej przy minimalnym - 10 stopniowym zoomie, bo oczywiste jest, że przy wartości 60 stopni nasycenie i jasność plamy świetlnej straci trochę na wartości.

[img:13]

[img:14]

[img:15]

[img:16]

Zoom, to jest właśnie ten parametr, który odróżnia tego para od wcześniej opisywanego PAR 1 RGBW. Ma on bardzo duży zakres (w pełni kontrolowany przez sygnał DMX) bo od 10 do 60 stopni. Nie jest ultra szybki, ale jednak na odpowiednim poziomie jak na tego typu urządzenie. Przy zoomie o niskich wartościach wokół snopu światła widnieje jeszcze lekka poświata, która często towarzyszy tego typu mocnym źródłom światła led (podobnie jest w przypadku chociażby led wash firmy Robe), jednak należy pamiętać, że nie jest to prawie idealnie zogniskowane urządzenie świetlne typu beam czy sharpy beam.

Podobnie jak Martin Led Par 1, również mamy ten sam zestaw złączy sygnałowo-zasilających, brakuje popularnych XLR 3 PIN. Wyświetlacz i przyciski do jego obsługi są również identyczne. Podobnie jest też rozwiązany system chłodzenia - obudowa plus wentylator – jednak w tym urządzeniu wentylator jest dosyć głośny (oczywiście opisuję egzemplarz, który dostałem do testów, nie mogę stwierdzić że jest to norma) i mam wrażenie, że producent zdaje sobie sprawę, że może to być problem w lokalizacjach typu opera czy teatr, dlatego w menu jest opcja cichej jego pracy (gdy urządzenie zaczyna się grzać to automatycznie jest obniżana moc świetlna led para, by nie było konieczności uruchomienia wentylatora chłodzącego na pełną moc). Jest też opcja pracy auto, wówczas prędkość (a więc i głośność) wentylatora, zależą od obecnej temperatury urządzenia. Jeśli chodzi o głośność urządzenia, to jednak zoom też jest dosyć głośny, szczególnie słychać to przy wolnym ruchu.

Moduły led oprócz szerokiej gamy kolorów, pozwalają również na uzyskanie barwy białej w zakresie temperatury od 2700 do 7800 K. Urządzenie ma (oprócz trybu stand alone i music) dwa tryby prac DMX, 5 i 9 kanałów. W tym bardziej rozszerzonym trybie na jednym z kanałów mamy zestaw preprogramowalnych kolorów – taka wirtualna tarcza. Przy maksymalnej jasności poszczególnych kolorów urządzenie (wg producenta) pobiera 152 W, co nie jest wysoką wartością. Dodatkowo warto zauważyć, że jest możliwość wybrania jednej z 4 charakterystyk dla dimmera, co na pewno jest plusem lampy. Szkoda tylko, że stopień ochrony obudowy przed penetracją jest niski (IP20).

 


Martin Rush Multibeam 2

Jeszcze wczoraj napisałbym o tym urządzeniu trochę inaczej, ale… o tym później. Do tej pory spotykałem się z różnymi listwami ruchomymi (led i konwencjonalnymi), ale takiego rozwiązania jeszcze nie widziałem. Z tego właśnie powodu spodobał mi się ten efekt, choć przyznaję, że początkowo wydawał mi się głównie do zastosowań dyskotekowych. Jednak trochę się nim pobawiłem i spojrzałem na niego z innej perspektywy.

[img:17]

Okazuje się, że mając od kilku do kilkunastu takich urządzeń, możemy całkiem sporo zdziałać na scenie i to przy różnego rodzaju artystach. Jakby nie patrzyć, z jednego urządzenia dostajemy nagle 8 pojedynczych strumieni świetlnych, co prawda są one ze sobą w jakiś sposób powiązane, ale jednak każdy ma osobno kontrolowany poziom wartości RGBW. Trochę szkoda, że pojedyncze kolory nie mieszają się, tylko są obok siebie (co widać na zdjęciach), ale z drugiej strony ma to też swoje plusy – granicą jak zawsze jest wyobraźnia. Dużym plusem jest fakt, że ruch obydwu ramion można sterować osobno. Do tego możemy załączyć / wyłączyć invert na parametr tilt każdego z ramion. Dzięki temu mamy wpływ na sposób ruchu poszczególnych ramion, co się szczególnie przydaje przy prostszych sterownikach oraz, gdy nie mamy za dużo czasu na programowanie, a z tym wiadomo jak jest.

Jedną z rzeczy, które trochę mnie zraziły, to strasznie głośna praca podczas ruchu. Mam nadzieję, że wydobywające się piski dotyczyły tylko testowanego egzemplarza i jest to kwestia przesmarowania, bo inaczej mogłyby być dedykowane tylko do głośnej muzyki. Kolejny minus jaki znalazłem, to tylko jeden tryb pracy DMX. Osobiście nie lubię stu tysięcy różnych trybów, gdzie czasami różnice pomiędzy poszczególnymi są znikome, jednak choćby dwa powinny być. Wystarczyłby taki podstawowy i rozbudowany, szczególnie jeśli chodzi o zastosowania powiedzmy półprofesjonalne, gdzie jest to kontrolowane z jakiegoś prostego sterownika i generalnie ma tylko robić „zamieszanie”. Na plus są oczywiście wbudowane programy, prędkości dostosowywane do poziomu audio i tym podobne rozwiązanie, które na potrzeby niejednej dyskoteki pewnie wystarczą. 

[img:18]

[img:19]

Urządzenie wyposażono w dziesięć indywidualnie sterowanych diod led o mocy 10 W każda, co przy wąskich smugach naprawdę daje dużą moc i dzięki temu spore możliwości, nawet w przypadku zastosowań profesjonalnych. Do tego oczywiście żywotność źródła światła (50000h) pozwala nam zapomnieć o konieczności wymiany żarówek. Na stronie producenta można znaleźć krótki filmik z próbką możliwości Rush Multibeam. Nie jest to może konkurencja do produktów typu Robe CycFX, bo trochę inne ma możliwości itd., ale na pewno jakaś alternatywa. Oczywiście urządzenie może stać, jak również być podwieszone w różnych płaszczyznach. W komplecie dostajemy bazę na zapięcia omega, umożliwiającą montaż haków. Są też zestawy wejść i wyjść XLR 3 oraz 5 pin, wbudowany mikrofonik do działania pod muzyczkę, do tego zasilanie: wejście i wyjście power cone. Oczywiście prosty i funkcjonalny wyświetlacz do ustawiania parametrów pracy, itp.

[img:20]

Na koniec krótkie wyjaśnienie, o co chodziło z tym ale… Przypadkiem byłem dziś na prezentacji polskiego dystrybutora na Polskę innych marek i trafiłem tam na praktycznie identyczny produkt o nazwie Prolights BeamRoll 8Q. Są w nim nieco słabsze diody (bo 8 watt), ale pozostałe parametry są zbliżone. Znika więc magiczna zasłona unikalności tego urządzenia, oczywiście nie mi rozstrzygać, kto był pierwszy, itp. Koszt jest na podobnym poziomie, więc Państwu zostawiam głębszą analizę, którą markę wybrać.

 


Martin Rush Strobe 1 5x5

Ostatnim Rush’em z opisywanych w tym teście jest panel efektowy led 5x5 modułów. Jest to odpowiedź Martina na falę urządzeń wypuszczoną przez różnych producentów po sukcesie Jaragów. Mnie osobiście akurat ten produkt nie zachwycił, już samo określenie „Strobe” w nazwie produktu, dało mi do myślenia. Oczywiście są gusta i guściki, każdy z czytelników może sobie wypracować indywidualne odczucie na temat opisywanego panelu, jednak z mojej bajki on nie pochodzi. Samo wykonanie jest ok., są oczywiście uchwyty umożliwiające szybkie spinanie poszczególnych paneli w większą całość. Urządzenie jest na dodatek lekkie, bo waży zaledwie 9,5 kg, przy czym w dużej mierze jest to waga samej obudowy, która po prostu musi być trwała. Wymiary modułu to 0,5m x 0,5 m przy głębokości (grubości) 101 mm. Plusem oczywiście jest niski pobór mocy, bo zaledwie 148 W, a świetlnie jest to jednak uderzenie z grubej rury, mówiąc kolokwialnie.

[img:21]

[img:22]

[img:23]

[img:24]

Urządzenie wyposażono w 25 diod, 5 W każda, o zimnej białej barwie (6000-6500 K) i to właśnie kolejna sprawa, która mi osobiście się nie podoba. Jednak klasyczny Jarag oferuje ciepłą, żarową barwę, która i ładnie wygląda w kamerze, jak również dobrze prezentuje się nawet podczas świecenia po oczach. W przypadku panelu Rush, no jednak ciężko patrzeć się prosto w urządzenie, bo drażni ono oko – właśnie stąd pewnie nazwa strobe, bo jest to podobne światło. Trochę słabo dla mnie wygląda też to stado kwadracików, widoczne na załączonych zdjęciach.

Plusem są na pewno wspomniana łatwość spinania urządzeń w większą matrycę, waga i pobór prądu, oraz różnorodność trybów pracy. Oprócz standardowo dostępnych trybów Music i auto, mamy też 3 rodzaje mode’ów pracy w protokole DMX (4/25/29 kanałów). Urządzenie ma wbudowane programy w formie makro pojedynczych liter i cyfr, które można użyć jako gotowe do utworzenia własnych efektów. Oczywiście jak strobe to jest opcja wielu wariacji pulsowania  i strobowania, których zwieńczeniem jest mruganie z bardzo wysoką częstotliwością. Poza tym, jak  w przypadku każdego leda, plusami są pobór mocy oraz bardzo wysoka żywotność źródła światła. IP 20 ogranicza użycie urządzenia praktycznie tylko wewnątrz, co też jest pewnym minusem.

 

Podsumowanie

Podsumowując opisywane w tym teście urządzenia Martin z serii Rush, można na pewno powiedzieć, że są ciekawe, solidnie wykonane, mniej lub bardziej innowacyjne, oraz że uzupełniają serię bardzo profesjonalnych produktów tego producenta, o urządzenia nieco mniej profesjonalne. Ogólnie, na pewno warte są uwagi, szczególnie w dobie ciągłego zalewu rynku przez podobne produkty, które jednak często mimo zbliżonych funkcji, kolosalnie potrafią się różnić nie tylko parametrami pracy, ale niestety również jakością wykonania. Pozostaje więc poszukać i przemyśleć zaplanowane wydatki. Poszczególne produkty wywołały u mnie mieszane uczucia, dlatego postanowiłem dać im oprócz kredytu zaufania, indywidualne oceny.

Punktacja kształtuje się następująco (0-5 punktów):
Martin Rush Pin 1 CW – 4 punktów
Martin Rush Par 1 RGBW – 4 punkty
Martin Rush Par 2 RGBW Zoom – 5 punktów
Martin Rush Multibeam 2 – 4 punkty
Matrin Rush Strobe 1 5x5 – 3 punkty.

Gdzie kupić?

Martin Professional Martin Professional www.martin.com

Dystrybucja w Polsce:

Stage Source SA

tel.: +48 780 164 609
Godziny otwarcia:

Pon-Pt: 09-17

NIP: 701 078 01 50

REGON: 368 851 112
KRS: 0000705980

adres:
Blokowa 23C 03-641 Warszawa
Pozostałe testy
Cameo PIXBAR 400 G2 - Opinia użytkownika Katalog urządzeń oświetleniowych rozmaitego rodzaju, z logo Cameo „na masce”, ulega ustawicznemu poszerzaniu, zaś one same to rozwiązania wysoce zaawansowane, oferujące wysokie parametry i jakość. W tym materiale zwrócimy się ku jednej z...
Test reflektorów profilowych Cameo P2 Jak wiadomo, polski lotnik to i na drzwiach od stodoły poleci. A polski świetlik? On da radę zrobić fajne oświetlenie nawet wtedy, gdy do dyspozycji ma jedynie dwie lampy. No, nie pierwsze z brzegu, oczywista! Ale jeśli są to lampy...
Test ruchomej głowicy beam/spot Elation Fuze SFX Na wstępie chciałbym zaznaczyć, że niniejszy tekst nie jest testem. Jest to dość subiektywna recenzja urządzenia marki Elation, nikt mi nie zapłacił za promowanie marki, a jedynie za jej ocenę, choć nie będę ukrywał, że w tej marce...
Test ruchomej głowicy Fractal Morph 3 in 1 Fractal, jak pewnie większość z Was zainteresowanych techniką oświetlenia wie, to polska firma, zajmująca się dostarczaniem wysokiej jakości urządzeń oświetleniowych w przystępnych cenach. Kilka tygodni temu dotarły do mnie cztery sztuki...
Test ruchomej głowicy Evolights Neo Spot 100 Neo znaczy nowy, nowoczesny, innowacyjny. Może to dotyczyć wielu aspektów produktu, w tym jakości wykonania czy jej stosunku do ceny, który kreowany jest przez użycie nowoczesnych rozwiązań i coraz to bardziej wydajnych mechanizmów....
Test naświetlacza Cameo ZENIT B200 O serii akumulatorowych urządzeń Cameo miałem możliwość już napisać przy okazji testu serii DROP, warto sobie tekst przypomnieć pod tym linkiem. Tym razem ponownie dzięki uprzejmości firmy Adam Hall w moim domu zagościł ZENIT B200 –...