Fryderyki 2017: Marek Dutkiewicz

Fryderyki 2017: Marek Dutkiewicz

22 maja 2017, 12:13

[img:1]

Prezentujemy Wam kolejny wywiad przeprowadzony przy okazji rozdania tegorocznych Fryderyków. Tym razem rozmawialiśmy z Markiem Dutkiewiczem, który wręczał statuetkę w kategorii „Albumu roku – muzyka korzeni”. 

Michał Bigoraj: Zanim wręczyłeś statuetkę Fryderyka – w kategorii „Albumu roku – muzyka korzeni” razem z Renatą Przemyk Martynie Jakubowicz za album „Prosta piosenka” – pozwoliłeś sobie na refleksje na temat tego, jak w Polsce byli i ciągle są wynagradzani autorzy tekstów. Co się stało, że się na to zdecydowałeś? Po prostu wykorzystałeś odpowiedni moment, czy też był jakiś dodatkowy powód? Inna sprawa, że to, co powiedziałeś, to smutna prawda, a nie anegdota.

Marek Dutkiewicz: To była bardzo smutna prawda. Moi znajomi z zagranicy, którzy uświadamiali sobie od czasu do czasu liczbę przebojów, które „popełniłem”, mówili, że szkoda, że nie powstawały one tysiąc kilometrów na zachód stąd. Być może gdybym tworzył je dwa tysiące kilometrów na wschód, to też sytuacja byłaby inna. C’est la vie – z rzeczywistością nie ma się co boksować. „Sorry, taki mamy klimat”. Ale oczywiście z drugiej strony, bo tak jak wspomniałem w mojej przemowie (która odnosiła się do filmu „Był sobie chłopiec” – przyp. M.B.), ktoś, kto napisał jeden wielki przebój, mógł obdarować swoją spuścizną całą swoją rodzinę na pokolenia. Cóż. Taki film, takie życie. Oczywiście jest to dla mnie na tyle inspirujące, że nie mam ciekawości spocząć na laurach. Po premierze mojej książki wspominkowej, która ukazała się mniej więcej rok temu, której tytuł jest za namową dystrybutorów oczywisty, czyli „Jolka, Jolka pamiętasz?”, spotkał mnie szereg bardziej lub mniej zasłużonych komplementów. Odezwała się do mnie masa osób z bardzo różnych półek muzycznych. Poziom tekstów utworów, które funkcjonują w mainstreamowych mediach, jest dość żenujący. Nikt specjalnie nie zwraca na to uwagi. I nagle okazuje się, że jest jakaś nisza do zapełnienia. Odzywali się do mnie ludzie z tak różnych i dziwnych dla mnie światów muzycznych jak disco polo czy opera. Oczywiście także z rocka, który wbrew pozorem ciągle jednak żyje, mimo tego że już był w Polsce chowany do trumny. To jest dosyć intrygujące. Co z tego wyniknie, zobaczymy. Cały czas muszę na spotkaniach autorskich odpowiadać na pytania, dlaczego takie kiepskie piosenki są teraz w stacjach radiowych, dlaczego nie ma dobrych tekstów i rzeczy bardziej wartościowych. Niestety poniekąd rynek dyktuje taką sytuację. Trzeba po prostu upchnąć kolanem określoną liczbę piosenek w godzinie programu.

Bezpośrednią inspiracją do napisania książki był link, który dostałem od Jurka Owsiaka. Fragment Przystanku Woodstock z 2014 roku, podczas którego Budka Suflera, nie po raz pierwszy ani ostatni, żegnała się z narodem…

Byłem na tym koncercie. Później m.in. na jego temat rozmawiałem z Krzysztofem Cugowskim.

O proszę. Jurek twierdzi, że koncert ten oglądała absolutnie niewiarygodna liczba osób. Chór, który odśpiewał wówczas „Jolkę, Jolkę…”, liczył ok. 700 tys. osób!

Potwierdzam. Widziałem na własne oczy. Sam śpiewałem (śmiech).

Cieszę się niesłychanie. Ten link jest bardzo wzruszający, nie powiem. Po jego obejrzeniu poczułem, że muszę jakoś odpowiedzieć na to wyzwanie, że wszystkim ludziom, których znaczna część przyszła na świat już po premierze tego utworu – a więc darzą go taką miłością abstrakcyjną, surrealną wręcz – coś się należy. I tak oto powstała książką, która jest taką garścią wspomnień, nie wyłącznie tylko z czasów PRL-owskich, ale też dość świeżych. I też niewyłącznie opowiadających tylko o moich muzycznych przygodach. Być może to nie jest taki bestseller pełną gębą, choć wydawnictwo twierdzi inaczej, bo zmusiło mnie jeszcze do nagrania audiobooka, ale satysfakcja jest ogromna. Kursuję więc po Polsce, usiłuję znaleźć dla ludzi tęskniących za dobrym tekstem w piosence światło w tunelu. Proszę trzymać kciuki.
[img:3]

Twoja spuścizna tekściarska jest imponująca. Cieszę się, że wspomniałeś o książce, którą niewątpliwie warto polecić. Chciałbym jednak zapytać o sprawy bardziej aktualne. Zgadzam się z tezą, że poziom tekstów polskich utworów obecnie jest nieporównywalnie gorszy od tego z poprzednich dekad i czasów Twojej największej aktywności. Uważam jednak, że nominowani w tym roku do Fryderyków w kategorii „Najlepszy utwór” trochę ten trend zmieniają, bo wszyscy nominowani byli autorami tekstów (co nie jest takie oczywiste), a Katarzyna Nosowska to wręcz prawdziwa instytucja, jeśli chodzi o teksty w Polsce, zwłaszcza wśród kobiet, które piszą znacznie rzadziej.

Kasia jest fenomenalna. Natomiast doszło teraz pokolenie znacznie młodszych, także od Kasi, nowych artystów…

Np. Tomasz Organek?

Organek tak. Choć jego numer, który wygrał Fryderyka („Mississippi w ogniu” – przyp. M.B.), nie wszystkim przypadł do gustu, np. Zbyszek Hołdys skrytykował ten utwór, ale ja nie mam do niego zastrzeżeń. Natomiast ja jednak miałem na myśli innych „twórców”, takich, którzy mają na koncie np. jedną tylko płytę, ale są ogromnie z tego tytułu zadowoleni, a piszą teksty wręcz kuriozalne. „Dobrze” jest poczytać je sobie na głos… Wychodzi wówczas z tego taki wyrafinowany kabaret. I nikt im nie zwraca na to uwagi! Nie ma żadnej kontroli, nie ma nikogo, kto by ich wziął pod skrzydła i nauczył takich podstaw warsztatowych, bo naprawdę zasady są, piosenka musi mieć jakiś pomysł, a nie krążyć od jednej metafory do drugiej. Te prawidła się nie zmieniły i na całym świecie są ciągle takie same. Moim ogromnym faworytem jest np. Ed Sheeran, który pisze wspaniałe poezje. To jest ktoś, kto się bardzo wcześnie przebił na bardzo wymagającym rynku brytyjskim. Proszę poczytać tłumaczenie jego tekstów. Mogą one zainspirować wiele osób.

[img:2]

Owszem. Natomiast bardziej ciekawi mnie, jak oceniasz twórczość polskich tekściarzy, np. moim zdaniem bardzo dobrego i płodnego artystę, będącego na scenie już ponad 35 lat, który od lat konsekwentnie bojkotuje Fryderyki. Mam na myśli Kazika Staszewskiego.

Nie śledzę wszystkich jego poczynań muzycznych, ma on chyba ze trzy formacje (w tej chwili na stałe właściwie dwie: Kult i Kazik & Kwartet ProForma – przyp. M.B.). W jego tekstach bywają rzeczy przejmujące. Ma on też zacięcie publicystyczne i to jest u niego bardzo ciekawe. Ale z takich naprawdę ulubionych wielkich polskich tekściarzy, których niezmiennie szanuję, to przede wszystkim Kora czy Lech Janerka, z którym mam przyjemność się przyjaźnić. Gdybyśmy chcieli jednak porozmawiać o kimś z innego pokolenia, to dla mnie takim człowiekiem wybitnym jest Pablopavo – taki kronikarz współczesnej Warszawy. Na szczęście doceniony i, powiedziałbym, odkryty. Nie jest to więc ktoś totalnie niszowy, o którym rozmawianie nie ma sensu. Pojawiają się też bardzo dobre rzeczy w takim, tak bym to ujął, artystycznym polskim hip-hopie, niekoniecznie w takim blokowym. Ale to też trzeba się postarać i poszukać, by znaleźć taką muzykę w ogromnych stacjach radiowych, które cały czas narzucają nam jednak swoje gusta.

To tak trochę z innej beczki. Jesteś kojarzony siłą rzeczy ze wspomnianą Budką Suflera, ale też kilkoma innymi rockowymi zespołami, m.in. Lombardem czy z Lady Pank, dla którego napisałeś dwa utwory. Z zespołem Dżem kojarzony wprawdzie nie jesteś, ale ciekawi mnie dlaczego, Twoim zdaniem, ta grupa jako pierwszy zespół została nagrodzona Złotem Fryderykiem za całokształt twórczości?

Oni są ciągle wierni swojej muzyce. Ciągle mają też swoją publiczność. Do tego też słucha ich drugie, lub może nawet trzecie pokolenie. Potrafią ciągle zapełnić hale i stadiony. Nie do końca da się racjonalnie uzasadnić ten wybór. W przypadku takich kapel jak Dżem zawsze jest jakaś magia. Ja sześć razy widziałem w różnych zakątkach świata koncert zespołu The Rolling Stones. Spójrzmy w ich metryki… A oni ciągle potrafią elektryzować i podpalać stadiony. Czego oczywiście życzę też Dżemowi.

Na koniec jednak pytanie, którego przyjemności zadania nie mogę sobie odmówić. Myślę, że będzie ono dobrą pointą naszej rozmowy, w której dużo wspominałeś o utworze „Jolka, Jolka pamiętasz…”. Jako wielki fan Budki Suflera i wielbiciel tego utworu, słyszałem i czytałem przeróżne interpretacje tego tekstu i historie na jego temat. Dotarłem też do jednego wywiadu, którego udzielałeś i w którym mówiłeś, że jest to bardzo osobista piosenka, a tekst oddaje Twoje przeżycia, które w dużej części miały rzeczywiście miejsce. Wszystko wydaje mi się jasne, natomiast do tej pory nie do końca wiem, co miałeś na myśli, pisząc o „autobusie Arabów” (śmiech).

(Śmiech) Dobrze. Po pierwsze odsyłam do swojej książki, która kończy się takim przewodnikiem dla „młodszej” młodzieży, ponieważ na wszelkich spotkaniach autorskich pyta się mnie o znaczenie np. „mety” czy „żebrania o benzynę”…

To jest dla mnie oczywiste, natomiast ten „autobus…” oczywisty już nie jest.

To jest po prostu historia, którą opowiedziała mi Jolanta o tym swoim małżonku nieobecnym w Warszawie. Dotyczyła ona sytuacji jeszcze sprzed naszej – mojej i jej – historii. Ale ten obrazek wydał mi się na tyle atrakcyjny, że postanowiłem go w tej pieśni umieścić. Odsyłam jednak do mojej wspomnianej książki tych, którzy chcą się dowiedzieć czegoś więcej o tej historii. Natomiast po Warszawie krąży ktoś, kto się zajmuje chyba sprzedażą antyków. Jest to już rozwiedziony mąż tejże Jolki i on udziela wszelkich informacji na temat tego utworu. À propos tego autobusu powiedział, że właściwie to tylko mikrobus był (śmiech).

 

Pozostałe wywiady
Bądź jak koło - Rozmowa z Theo Katzmanem To jego trzecia wizyta w Polsce, choć drugi występ. Pierwszy mieliśmy okazję podziwiać przy okazji festiwalu Jazz Around nieco ponad rok temu. Tym razem przyjechał promować swój najnowszy krążek – Be The Wheel, na którym znalazło się...
Wywiad ze Stephenem Day podczas Jazz Around Festival 2023 Mieszkający w Nashville młody kompozytor i wokalista Stephen Day swoją popularność zawdzięcza m.in. viralowemu utworowi If You Were the Rain z pierwszego albumu Undergrad Romance and the Moses in Me z 2016 roku. Do tej pory Stephen Day...
Wywiad: Cory Wong dla Infomusic.pl Magnetyczna gra na gitarze, techniczna żywiołowość, wybitny humor i blask bijący ze sceny sprawiły, że Cory Wong stał się niezwykle popularnym artystą ostatnich lat. Muzyk wydał 10 płyt solowych i kilka albumów live. Artysta jest...
Wywiad z Ole Borudem podczas Jazz Around Festival 2023 Ole Børud to norweski multiinstrumentalista, wokalista, kompozytor i producent muzyczny. Co ciekawe, zanim trafił w rejony muzyki jazz / soul / west coast  był członkiem heavymetalowych zespołów takich jak Schaliach i Extol. Występował...
Wywiad: Marek Napiórkowski - Jak grać, żeby nas słuchano? String Theory to najnowszy album Marka Napiórkowskiego, czołowego polskiego gitarzysty jazzowego, który z tym właśnie projektem pojawi się na Jazz Around Festival. Kompozycja to wieloczęściowa suita napisana na gitarę improwizującą,...
"Gigantyczne" zmagania z nagłośnieniem Junior Eurowizja 2022 Jak nagłośnić tak duży festiwal jak Eurowizja Junior i to jeszcze 5000 km od Polski? Zapraszamy do wywiadu z Jerzym Taborowskim - szefem agencji LETUS GigantSound, który ujawnia szczegóły tej "gigantycznej" operacji.