WYWIAD: Simon Phillips

WYWIAD: Simon Phillips

26 czerwca 2017, 16:26
autor: Mateusz Modrzejewski

Mieliśmy okazję porozmawiać z Simonem Phillipsem - legendarnym perkusistą, który przyleciał do Polski aby poprowadzić warsztaty, które niedawno odbyły się w warszawskim Hard Rock Cafe. Zapraszamy do oglądania i lektury!

 

 

Mateusz Modrzejewski: Dlaczego zdecydowałeś się na perkusje TAMA?

Pytacie, dlaczego TAMA? W roku 1978 przebywałem w Japonii, gdzie grałem z Jeffem Beckiem i Stanley'em Clarkiem. Korzystałem z własnego, kupionego za swoje pieniądze zestawu perkusyjnego, którego używałem łącznie przez 3 lata. Był to zestaw Ludwig Octaplus. Zostałem wtedy również endorserem innej angielskiej marki – łącznie potrwało to 3 godziny. Myślałem, że sprzęt będzie tego wart, ale wypróbowałem go na koncercie i okazał się fatalny, dlatego natychmiast go zwróciłem.

Zestaw Ludwiga posiadał tomy koncertowe z pojedynczymi naciągami, a ja bardzo chciałem sprawdzić tomy z podwójnymi naciągami. Potrzebowałem jednak producenta, który wykonywałby je we wszystkich rozmiarach. W tamtych czasach nie było to łatwe, nie wszyscy produkowali np. bębny 10" czy 15". Właśnie w trakcie tamtego pobytu w Nagoi w Japonii skontaktowali się z nami przedstawiciele Ibaneza i Tamy. Szczerze mówiąc, nie interesowały mnie wtedy zbytnio japońskie bębny. Byłem fanem Ludwiga, bębnów amerykańskiej produkcji. Niemniej przywieźli oni swój zestaw, a ja, ujrzawszy go, stwierdziłem, że nieco różni się od tego, co widziałem dotychczas. 

Miał piękne korpusy – zaintrygował mnie! Ewidentnie zestawy, które widziałem wcześniej, były starszymi modelami. To był ich najnowszy produkt. Przemyślałem nieco sprawę. W tamtych czasach perkusiści wciąż toczyli boje o bycie dostatecznie słyszanym. Owszem, mieliśmy monitory, ale wciąż trzeba było ostro konkurować z paczkami gitarowymi 4x12. Zadałem więc tym ludziom pytanie – czy możecie zbudować zestaw z włókna szklanego? Na co odrzekli, że tak się składa, że mają już w ofercie taką serię o nazwie Fiberstar. "Doprawdy?" Zastanowiłem się i ostatecznie zdecydowałem: "Jeżeli możecie wykonać bębny w takich rozmiarach, dam im szansę!". Był to koniec roku 1978.

Bodajże w marcu 1979 usłyszałem pukanie do drzwi mojego małego domku. Na mój adres dostarczono mnóstwo przesyłek. Nie mogłem wydostać się głównymi drzwiami! Musiałem iść na około przez kuchnię i ogrodzenie, żeby dostać się do wszystkich paczek. Był to pierwszy zestaw Tamy, na jakim grałem – pokochałem go od razu i oto, 38 lat później, wciąż gram na perkusjach Tama. Oczywiście to ja odpowiadam za brzmienie: niezależnie od zestawu na jakim gram, wciąż usłyszycie, że to ja. Jednak zestaw musi idealnie współpracować z muzykiem. 

Zawsze, kiedy gram na innym sprzęcie – nie chodzi o to, że jest on zły –  ale zauważam, że brzmienie tomów nie jest takim, do jakiego jestem przyzwyczajony. Od tomów oczekuję, by miały dużo cojones.  U wielu producentów często bywa tak, że centrale czy werble brzmią świetnie, jednak tomom brakuje tej mocy. Właśnie to otrzymuje od Tamy: mogę po swojemu nastroić ich bębny i uzyskać brzmienie, na którym mi zależy. Nie zapominajmy jednak, że to przede wszystkim muzyk odpowiada za brzmienie instrumentu.

 

[img:1]

 

Jakiej rady udzieliłbyś sesyjnym perkusistom?

Myślę, że dużo sprowadza się do geografii. W Londynie studia nagraniowe często nie posiadały własnych zestawów perkusyjnych, a jeśli już, to były one mocno dobite.

Standardem było przywożenie swojego własnego zestawu do studia. Z kolei w USA większość studiów posiadała na stanie dobre zestawy, szczególnie np. w Nowym Jorku,gdzie na sesję przychodziło się ze swoimi talerzami, ewentualnie werblem i pedałem. Moja pierwsza sesja w Nowym Jorku miała miejsce w 1974 roku. Dostarczyłem tam wszystkie moje bębny, lecz ludzie ze studia nalegali, mówiąc "mamy swoją perkusję".

Odpowiedziałem: "Nie jest to mój zestaw i nie brzmi po mojemu", na co oni: "Nasz zestaw jest rozstawiony i jesteśmy gotowi do pracy". Byłem dość sceptyczny. Miałem wtedy tylko 17 lat. Zajrzałem do środka – był to zestaw Slingerland. Łaskawie pozwolili mi użyć swojego werbla. Jednak podpatrzyłem, jak stroili perkusję. Do strojenia tomów używali tunera stroboskopowego Conn. Nigdy nie widziałem tego wcześniej. Sprawdzali górny i dolny naciąg, naprawdę się przykładali. "Niech będzie, zagram na nich". 

Oczywiście okazało się, że były bardzo dobre. Doskonale o nie zadbali. To studio było fabryką hitów. Jest to dowód na to, że nowojorskie studia były zazwyczaj bardzo dobrze wyposażone pod kątem instrumentów. Nie było więc konieczności transportować swojego zestawu, co w Nowym Jorku może być nieco problematyczne. Trzeba było załadować go do taksówki, wnosić go po schodach lub do windy... Nieco różni się od Londynu, gdzie trzeba było wozić go ze sobą. Trzeba też było radzić sobie ze sprzętem, który nie był najlepszej klasy. Nie było mnie wtedy stać na bębny Ludwiga, grałem więc na Premierach albo Haymanach i starałem się uzyskać z nich jak najlepsze rezultaty. Nabraliśmy wtedy dużo doświadczenia w strojeniu bębnów i upewnianiu się, że zestaw nie stuka i nie piszczy na nagraniach. Nabiera się wtedy nawyku rozmontowywania zestawu, czyszczenia i konserwowania go,  ponownego składania – weszło nam to w krew. Dla mnie jest to przyjemność. Robię tak od zawsze i wciąż to praktykuję.

 

[img:3]

 

Jakiej rady udzieliłbyś mlodym perkusistom?

Po pierwsze, dopilnuj, aby wszystko działało prawidłowo. Zadbaj, by zestaw nie wydawał niepożądanych dźwięków – to bardzo ważne. Po drugie, musisz upewnić się, że zestaw jest zrównoważony. Co przez to rozumiem? To, że talerze nie są głośniejsze od bębnów, że tomy są dostatecznie otwarte i łatwo słyszalne. Jeżeli zestaw brzmi dobrze na nagraniu jednym mikrofonem, będzie brzmiał świetnie w pełnym omikrofonowaniu.

Naprawdę w to wierzę. Bardzo ważne jest, aby sprawić, by twój zestaw był "przyjazny dla mikrofonów", czyli aby dobrze brzmiał na nagraniach. Jednak aby to osiągnąć, potrzeba dużo doświadczenia. Nie jest to łatwe i wymagana jest ciągła nauka. Dlatego pamiętajcie o tych prostych zasadach: dobry balans między centralą, werblem, tomami i talerzami i zniwelowanie wszystkich niechcianych hałasów zestawu, a także przesadnego wybrzmiewania. Kontrolowane wybrzmiewanie jest ok,  jednak przesadne wybrzmiewanie czy brzęczenie werbla już nie.

 

Gdy grasz, myślisz bardziej rytmem czy melodią?

Polegam na instynkcie. Nie myślę o tym zbyt dużo, po prostu gram. Pozwalam, aby naturalnie wyszła ze mnie pierwsza interpretacja nowego utworu. Wtedy producent lub artysta może stwierdzić, że myślał o pójściu w nieco inną stronę. "Jasne, wporządku, możemy spróbować." Wtedy mogą stwierdzić, że zostajemy przy tym lub stwierdzić "wiesz co, twoja interpretacja faktycznie była lepsza". To zależy od bardzo wielu zmiennych.

Jeżeli zaś chodzi o solówki – nie mam zielonego pojęcia, co robię.  Nie wiem co się wydarzy dzisiaj do momentu, aż nie zacznę grać. Uderzę kilka bębnów i zobaczę dokąd mnie to zabierze. Inspiruje mnie brzmienie.  Odpowiedź zestawu i brzmienie, które do mnie dociera, pokieruje moją grą.

 

[img:2]

 

Jak często ćwiczysz?

Nie ćwiczę zbyt dużo, jestem w tym kiepski. Dla mnie najlepszą formą ćwiczeń jest dawanie pokazów i prowadzenie warsztatów. Dotyczą one wyłącznie perkusji i motywują mnie do myślenia o tym. Faktem jest, że nie mam zbyt dużo czasu na ćwiczenia. 

Dotyczy to większości graczy na tym poziomie. Właśnie oglądałem fragment koncertu Erica Claptona, widzę tam jego perkusistę.. Bardzo rzadko mamy szansę poćwiczyć. Jednak zawsze jest okazja żeby rozgrzać się w przebieralni. Lubię to robić, tak samo jak Gadd.

Co innego np. z Chambersem – on podobno po prostu wychodzi i gra. No ale wiadomo, że jest on absurdalnie dobry, więc pewnie nawet tego nie potrzebuje. Wszystko zależy od tego, z czym jest ci najwygodniej. Uwielbiam spędzić z perkusją trochę czasu na osobności, popróbować: jeżeli już mi się udaje, głównie trenuję koordynację, nietypowe rytmy i schematy, pracę nóg i rąk.

To świetne uczucie, gdy nauczysz się czegoś nowego, jednak trudno osiągalne. Poruszę ten temat podczas dzisiejszej demonstracji. Pewnie okaże się, że ledwie potrafię! Oto moje podstawowe założenie podczas treningów – zawsze ćwicz to, z czym masz problemy.

 

[img:4]

 

Gdybyś przypadkiem trafił na bezludną wyspę, to co wolałbyś mieć w plecaku - pałki i pad werblowy czy podwójną stopę i pad do niej?

30 lat temu odpowiedziałbym pewnie, że owszem, chcę móc wykonać te same czynności rękami i nogami, dlatego ćwiczyłem te same rudymenty na ręce i nogi. Jednak teraz już nie obstaję przy tym tak bardzo: ręce są w stanie zrobić rzeczy, których nogami nigdy nie da się wykonać. Kolejna sprawa to fakt, że dawniej większość perkusistów nie korzystała z techniki podwójnych uderzeń stopą. Pierwszym perkusistą, którego ujrzałem ćwiczącego podwójne uderzenia nogami, był Virgil Donati. Był po prostu dzieciakiem z Australii.  Kiedy byłem w Melbourne, Frank Corniola zabrał mnie do tamtejszego studia. Tam właśnie spotkałem Virgila w trakcie ćwiczeń. Pomyślałem sobie: "Naprawdę? Bez żartów!".

Nigdy nawet o tym nie pomyśleliśmy, wydawało nam się to niemożliwe. Gra na perkusji bardzo wyewoluowała. Tacy muzycy jak Thomas... Thomas Lang, dzięki, wypadło mi jego nazwisko. To niesamowite, co on wyprawia ze swoimi nogami. Czasy się zmieniły, dzisiaj gra się inaczej. To również kwestia stylu muzycznego. W dzisiejszych czasach nie skupiam się tak bardzo na centrali, jak kiedyś. Bardziej interesuje mnie całościowe podejście do tworzenia muzyki. Więc ostatecznie wybrałbym pałki i pad werblowy niż stopę.

 

Czy Simon jest dziś inny muzycznie niż 10-20 lat temu? Jaki będzie za następne 10 lat?

Myślę, że stałem się dużo bardziej zrelaksowanym muzykiem. Mój ruch stał się bardziej... zwięzły.  Nie do końca o to słowo mi chodzi. Mniej tu rozmachu, gra jest luźniejsza, swobodniejsza. Nie gram tak mocno i głośno jak niegdyś. Z pewnością nastąpił tu progres.

Myślę, że znacznie wyewoluowała moja technika samego uderzania w bęben czy talerz. To z pewnością zasługa tego, że gram dużo więcej jazzu, szczególnie w stylu straight-ahead, oraz grania ciszej, w spokojniejszej atmosferze, jak np. w przypadku Hiromi Trio, gdzie od sześciu lat gram wraz z fortepianem akustycznym. 

Na początku było to trudne, ponieważ jestem tak przyzwyczajony do brzmienia gitary i klawiszy wypełniających całe brzmienie. Tutaj obecne jest mnóstwo niuansów i zawsze wydaje mi się, że gram za głośno. Było to spore wyzwanie i okazja do dalszej nauki, co pomogło w mojej technice i podejściu do gry na bębnach. To najważniejsze zmiany.  Wciąż mam nadzieję, że czegoś się uczę i rozwijam. Jest wciąż tyle do odkrycia. Czasem, kiedy gram solo, zagram coś, po czym pomyślę: "Powinienem to zapamiętać i dalej ćwiczyć, to świetny motyw", jednak aktualnie nie wychodzi mi to za dobrze. 

Dążę do dalszego rozszerzenia swojego muzycznego słownika.  Kiedy słucham gry np. Herbiego Hancocka... Jego słownictwo jest zdumiewające. Nigdy się nie powtarza! Do tego dążę – nuży mnie repetytywność. Szczególnie podczas gry solowej nudzi mnie granie tego samego, dlatego zawsze próbuję zagrać inaczej. Co przychodzi stosunkowo łatwo na pierwszych 4, 5 czy 6 występach, a potem jednak zaczynasz się powtarzać, bo kończą ci się pomysły. Nad tym właśnie pracuję. Próbuję patrzeć na grę z innej strony. 

 

[img:5]

 

Jaki jest Twój przepis na dobrą formę?

Sam chciałbym wiedzieć! Bardzo ważne jest zapewnić sobie odpowiednią ilość odpoczynku. To bywa trudne. Łatwo jest dać się ponieść euforii po występie i udać się na posiłek, napić się, poznać ludzi.  Jednak trzeba pamiętać, że taki koncert to wielki dzień przede wszystkim dla publiczności. Kiedy przyjeżdżamy do danego miasta, np. Warszawy, zagrać koncert, jest to ważny dzień dla ludzi, którzy na ten koncert przychodzą. Dla nas jest to codzienność. Łatwo jest się szybko zmęczyć. Trzeba więc być gotowym by powiedzieć: "dziś muszę położyć się wcześnie", "przepraszam, ale wstajemy z samego rana" i tak dalej. Jednak tak samo trzeba umieć odprężyć się po koncercie. Dość trudno jest to wszystko połączyć.  

Kiedy nie jestem w trasie, prowadzę własne studio, co również pochłania dużo mojego czasu, dlatego nie mam kiedy zająć się jakimś hobby. Muszę nad tym popracować i spróbować to zmienić. Myślę o hobby może nieco łatwiejszym i mniej kosztownym niż wyścigi motocyklowe. Robiłem to kiedyś. Jednak jest to dosyć stresujące.

Ważne jest próbować znaleźć ten balans. Obecnie próbuję wprowadzić wiele zmian w moim życiu. W ubiegłym roku znowu zachorowałem w trakcie trasy i wtedy to stwierdziłem, że pora zredukować poziomy stresu. Mocno nad tym pracuję, począwszy od zmiany miejsca zamieszkania, konfiguracji studia i wielu innych. Część z tych procesów już zachodzi. Chyba pora na prowadzenie nieco innego życia. To bardzo ważne. Szczególnie teraz, kiedy mam 60 lat – najwyższy czas na zmiany.

 

Twoja ostatnia rada dla muzyków?

Myślę, że dla perkusistów najważniejsze jest słuchać bardzo różnej muzyki. Sama natura instrumentu sprawia, że nie musimy się uczyć teorii muzyki, o harmoniach i kontrapunktach, kompozycji. Jest to wiedza, którą musi posiadać muzyk grający na gitarze, fortepianie czy instrumentach dętych. Musi on wiedzieć w jakiej gra tonacji, umieć skale. Perkusiści nie muszą tego wiedzieć, nasz instrument nie wymaga tego od nas. Oczywiście możemy i wspaniale, że są perkusiści, którzy zgłębiają tę wiedzę. Jednak przede wszystkim powinniśmy posiąść wiedzę na temat najróżniejszej muzyki, co znacząco poszerza nasz arsenał. 

Jeżeli ktoś powie: "do tego pasowałby rytm w klimacie Bliskiego Wschodu", ty wiesz co ma na myśli. W innej sytuacji możesz usłyszeć: "chciałbym, aby to brzmiało trochę jak rock'n'rollowy walc". Rozumiecie o co mi chodzi.  "Tu przydałaby się rytmika country".  Ważne, abyś nie był zamknięty w swoich heavy-metalowych schematach. Bardzo ważne jest nauczyć się grać bardzo różne style i rytmy. Nawet jeżeli nie do końca lubisz taką muzykę, zbadaj ją, przeanalizuj, spróbuj. Będziesz zdziwiony ile z tego będziesz mógł wynieść i zaaplikować do swojej heavy-metalowej gry, jeżeli obracasz się właśnie w tej stylistyce. To moja rada – bądźcie otwarci muzycznie. 

 
Pozostałe wywiady
Bądź jak koło - Rozmowa z Theo Katzmanem To jego trzecia wizyta w Polsce, choć drugi występ. Pierwszy mieliśmy okazję podziwiać przy okazji festiwalu Jazz Around nieco ponad rok temu. Tym razem przyjechał promować swój najnowszy krążek – Be The Wheel, na którym znalazło się...
Wywiad ze Stephenem Day podczas Jazz Around Festival 2023 Mieszkający w Nashville młody kompozytor i wokalista Stephen Day swoją popularność zawdzięcza m.in. viralowemu utworowi If You Were the Rain z pierwszego albumu Undergrad Romance and the Moses in Me z 2016 roku. Do tej pory Stephen Day...
Wywiad: Cory Wong dla Infomusic.pl Magnetyczna gra na gitarze, techniczna żywiołowość, wybitny humor i blask bijący ze sceny sprawiły, że Cory Wong stał się niezwykle popularnym artystą ostatnich lat. Muzyk wydał 10 płyt solowych i kilka albumów live. Artysta jest...
Wywiad z Ole Borudem podczas Jazz Around Festival 2023 Ole Børud to norweski multiinstrumentalista, wokalista, kompozytor i producent muzyczny. Co ciekawe, zanim trafił w rejony muzyki jazz / soul / west coast  był członkiem heavymetalowych zespołów takich jak Schaliach i Extol. Występował...
Wywiad: Marek Napiórkowski - Jak grać, żeby nas słuchano? String Theory to najnowszy album Marka Napiórkowskiego, czołowego polskiego gitarzysty jazzowego, który z tym właśnie projektem pojawi się na Jazz Around Festival. Kompozycja to wieloczęściowa suita napisana na gitarę improwizującą,...
"Gigantyczne" zmagania z nagłośnieniem Junior Eurowizja 2022 Jak nagłośnić tak duży festiwal jak Eurowizja Junior i to jeszcze 5000 km od Polski? Zapraszamy do wywiadu z Jerzym Taborowskim - szefem agencji LETUS GigantSound, który ujawnia szczegóły tej "gigantycznej" operacji.