Marcin Szczęsny (zespół Snowman) na temat Kurzweila PC3K

Marcin Szczęsny (zespół Snowman) na temat Kurzweila PC3K

28 listopada 2016, 12:00
Producent: Kurzweil
Dystrybucja: Music Info

Gdy w 1991 r. zacząłem naukę na fortepianie w szkole muzycznej w Koszalinie, miałem w domu pianino Legnica, zabawkę Yamaha z klawiszami wielkości małego palca i stary klawisz ojca - włoskiego stringa z lat 70. - Elka Rhapsody 610. Od dziecka fascynowały mnie elektroniczne keyboardy. W szkole tłukłem etiudy i sonatiny, w domu winyle i przegrywane Wiskordy i Stilony. Wtedy były to płyty Marka Bilińskiego, Electric Light Orchestra, Classix Nouveaux, Kombi, The Moody Blues, The Cars...

Interesowały mnie wszystkie zespoły rockowe, w których klawisze grały ważne role. W tym właśnie czasie pierwszy raz zetknąłem się na żywo z Kurzweilem. Na audycji prezentującej muzykę elektroniczną gościł w naszej szkole Jarosław Barów. Miał ze sobą ogromną klawiaturę sterującą Fatar i magiczną skrzynkę - moduł brzmieniowy. Wtedy mógł być to któryś z Expanderów K1000 albo K2000R. Ten zestaw zrobił na mnie, chłonnym dzieciaku, ogromne wrażenie. Chóry i smyczki były prawdziwe, niesamowite, potężne.

[img:1]

Brzmienie

Brzmienie fortepianu zdawało się niczym nie ustępować stojącym na sali koncertowej Petrofom. Kurzweil grał jak cały profesjonalny zespół, tak wiernie i naturalnie jak z winyli w domu. To był inny świat, w Polsce początku lat 90. niemal science-fiction. Zwariowałem. Dzięki znajomym rodziców - muzykom, instruktorom, którzy zaczęli wtedy sprowadzać za ciężkie pieniądze klawisze z zagranicy - miałem szczęście mieć styczność z coraz nowszymi urządzeniami.

Słuchając muzyki rozgryzałem ze słuchu partie klawiszowe, przyswajałem i z czasem poznawałem w teorii modele syntezatorów. W domu pojawił się profesjonalny japoński keyboard, potem drugi i trzeci. Mityczny Kurzweil ciągle jednak tylko majaczył na horyzoncie. Widywałem go w folderach reklamowych, oglądając koncerty Pink Floyd i Steviego Wondera. Czasem pojawiał się na polskich scenach. Za każdym razem budził wielkie uznanie i respekt, przywoływał wspomnienie tego pierwszego dla niego podziwu.

Lata mijały - rozwijałem się muzycznie, kształciłem dalej, zacząłem na muzykowaniu zarabiać pieniądze, a moje gusta muzyczne wyklarowały się na dobre. Zacząłem jeszcze więcej kopać w starociach - jazz rock, rock progresywny, electronic rock - i jeszcze bardziej darzyć większym uznaniem instrumenty z przemijającej epoki. Wszystko pozmieniało się drastycznie pod koniec lat 90. Nowe klawisze coraz bardziej rozczarowywały.

Denerwowała mnie tendencja do błyskotek, świecidełek i wszechobecnego plastiku. Dawało się zauważyć coraz większe cięcia budżetowe i marketingowe kłamstewka - tu zmienimy, tam dodamy i jest "nowy" model. Brzmienie w większości wydawało się okropnie cyfrowe, sztuczne i płaskie. Mam po dziś dzień wrażenie, że producenci sprzętu dążą do ułatwiania grania na wszelkie możliwe sposoby... a dla mnie jest to droga złudna i na krótką metę - odbywa się kosztem kreatywności i jakości.

Jakieś 6 lat temu przyszedł czas na zmianę instrumentu i pojawił się spory dylemat: jak pozostać wiernym swoim ideałom, nie wożąc ze sobą ciężarówki gratów (i jeszcze znaleźć na te wszystkie klocki pieniądze!) czyli jaki klawisz będzie odpowiedni dla takiego muzycznego radykała jak ja? Jestem hardware'owcem. Nie lubię i nie korzystam z wirtualnych instrumentów, użycie komputera w muzyce akceptując przy niezbędnym minimum - rejestracji. Jak osiągnąć zdrowy kompromis?

Oczekiwałem od nowego instrumentu przede wszystkim "duszy" - charakteru i wiernego brzmienia. Przy tym sporej uniwersalności, bo zajmowałem się już wtedy przeróżną muzyką, w wielu zespołach o odmiennym profilu, pracowałem w szkołach, często imałem się jobów coverowych typowo zarobkowo.

Wtedy znowu pojawił się Kurzweil i tym razem był już osiągalny. Zdecydowałem się na nowy instrument, a ze względów praktycznych (ledwo mieścił się do mojego samochodu) i - co tu dużo kryć - finansowych, wybór padł na tańszy model PC3 z półważoną klawiaturą 76 i bez samplera. Obadałem go wnikliwie przed zakupem i wiedziałem już czego chcę. Ten klawisz spełnił praktycznie wszystkie moje ówczesne oczekiwania.

[img:2]

Był wykonany niemal pancernie. Klawiatura TP-8 była bardzo dobra - wykształcony jako pianista nie czułem się na niej źle. Zdanie o jej jakości i bardzo wdzięcznej akcji podzielało wielu kolegów po fachu. Miała realne rozmiary, nie upokarzała pianistów, a przy tym pozwalała na szybkie przebiegi syntezatorowe, czy w miarę swobodne glissy jak na klawiaturze typu waterfall. Brak oktawy (pół z lewej i pół z prawej strony) najzupełniej dało się przeżyć.

Denerwujący był natomiast nośnik danych w postaci coraz mniej nieosiągalnej, przestarzałej karty xD. Instrument był ze mną kilka lat – zagrał setki prób, koncertów, jobów, gigów, godzin ciężkiej pracy w studio i w terenie. Klawiatura Fatar wytrzymała to wszystko - działa nadal bez żadnych oznak "wystukania" mechanizmów i dynamiki. Miałem za to problem z wyświetlaczem - najprawdopodobniej wskutek jakiegoś przepięcia wypaliło się kilka linii. Kurzweil był też czuły na kiepskie instalacje elektryczne i kilka razy zdarzało mu się "wariować".

Nic to jednak - po kilku latach przyszedł czas na zmiany i nie wyobrażałem sobie już innego instrumentu. Tym razem wybrałem okręt flagowy - PC3K8 z rozszerzeniem KORE64, który dotarł do mnie miesiąc temu. Co zadecydowało o wyborze Kurzweila, teraz już drugiego? Dlaczego jestem pewien, że pozostanę mu wierny?

Personalizacja

Kurzweil to przede wszystkim Filozofia i Misja. Mądrość i Kreatywność. Według mnie jest szlachetnym wyjątkiem na tle innych instrumentów. Stale słyszy się opinie muzyków, w których owszem - chwalą jego piękne brzmienie, ale również zarzucają archaizm, zatrzymanie w latach 90. i legendarne już "zawiłe programowanie". Nie zgadzam się z tym.

W moim przekonaniu te właśnie "wady" sprawiają, że jest urządzeniem niszowym i na swój sposób elitarnym, przeznaczonym dla sprzętowych radykalistów i świadomych muzyków. Jego surowa i klasyczna konstrukcja świadczy raczej o puryzmie i poszanowaniu tradycji oraz profilu w pełni profesjonalnym. Daje ponadto coś o wiele ważniejszego, jako rekompensatę pewnych utrudnień: możliwość bardzo dalekiego spersonalizowania instrumentu - zaprogramowania go tak, by pracował w sposób, jaki dokładnie mamy na myśli.

Oddaje do dyspozycji multum rozwiązań i możliwości syntezy na zasadzie: Pomyśl czego oczekujesz w danym miejscu, przemyśl sposób akcji i reakcji.. a potem po prostu poszukaj i zaprojektuj to w ustawieniach. Stwórz SWÓJ instrument, który gra tak jak chcesz Ty sam. Nie szarp się i nie główkuj z irytująco ograniczoną ilością opcji. Lista możliwości jest bardzo długa, ich mnogość zaczyna w pewnym momencie przerastać typowe potrzeby.

[img:3]

Prosta w teorii, niespotykana u konkurencji i standardowa w Kurzweilach jest np. możliwość odwrócenia każdego niemal parametru przez zastosowanie znaku - (minus). Dzięki temu instrument może reagować na typowe zadania o 180 stopni inaczej. To nie tylko prosta zamiana pitch bendera (np. jedna składowa brzmienia przy ruchu kółkiem wędruje o oktawę w górę, druga w dół) czy kontroli efektów (przy ruchu suwakiem A w brzmieniu B zwiększamy odcięcie filtra, a w brzmiącej symultanicznie barwie C - zmniejszamy..)

To również inwertowana dynamika (gramy lekko - instrument głośno i na odwrót) lub progresja klawiszy (gramy w górę, a dźwięki schodzą w dół)... Często irracjonalne, a z drugiej strony stwarzające możliwości programowania bardzo zaawansowanych struktur. Po prostu MOŻLIWE do ustawienia. Tylko od naszej wyobraźni zależy czy kończymy poszukiwania, czy kopiemy dalej.

Kurzweile serii PC3/PC3K to instrumenty łączące doskonały rompler i jedyny w swoim rodzaju syntezator w rozbudowaną workstację i masterkeyboard. To ocean pełen możliwości i zdaje się, że można odkrywać go przez resztę życia (sam mam jeszcze długą drogę przed sobą, by w pełni ogarnąć ten instrument...). Owszem, wyświetlacz nie jest tak wygodny jak współczesne duże, dotykowe, kolorowe ekrany. W pracy z V.A.S.T. trzeba nastawić się na bycie po części programistą. Jednak ta pozornie skomplikowana architektura, po krótkim czasie zaczyna być po prostu LOGICZNA, najzwyczajniej w świecie intuicyjna i przyjemnie ciekawa!

To co do tej pory wydawało się niemożliwe z powodu prozaicznego braku takiej opcji w systemach instrumentów - nagle staje się realne do wykonania - dostępne jest od ręki albo można to osiągnąć na różne sposoby. Instrumenty programuje się w domu, a tam możemy przecież skorzystać z przejrzystego komputerowego programu edycyjnego i wszelkie strachy powinny wówczas zniknąć na dobre.

Budowa

Kurzweil oferuje możliwości z najdroższych obecnie workstacji (czyli po prostu komputerów z klawiaturą, a nie "zwykłych" syntezatorów z własnymi, dużo mniej zaawansowanymi OS-ami). Pod względem możliwości deklasuje resztę konkurencji na podobnej półce cenowej już na starcie. Jego twórcy sami z resztą podkreślają swoje ekonomiczne podejście do tematu - ogrom opcji i brzmień upakowane w instrument (pozornie) mniej zaawansowany od reszty współczesnych urządzeń.

Ta ekonomia najbardziej odczuwalna jest w sprytnie rozwiązanej polifonii (Kurzweil wykorzystuje tylko tyle głosów ze 128-głosowej polifonii, ile realnie gra w danym momencie, nawet przy nałożeniu kilku różnych, wielowarstwowych Programów w Setupie) i nie "gubi" dźwięków. Polifonia jest z resztą w praktyce znacznie większa, bo może sięgnąć 512 głosów. Instrument czyta jedną warstwę Programu (złożonego z 1-32 takich warstw) jako jeden głos polifonii. Warstwa może zawierać do 4 głosów (1-2 próbek ROM i/lub 2-3 generatorów V.A.S.T.), więc zużywa się maksymalnie 32 głosy na maksymalnie zaawansowany Program, a realnie zagra 128 głosów. Łącząc 4 takie barwy w trybie Setup – wykorzystamy całość 128-głosowej polifonii, ale Kurzweil odezwie się łącznie 512 głosami na raz!

Przełączanie brzmień (poza organowymi, korzystającymi z innego silnika syntezy – KB3) następuje bez zacięć i klików - można płynnie przechodzić między barwami, nie słyszymy przerwy trzymając barwę na klawiaturze czy przetrzymując pedałem sustain. Powyższe cechy to potęga i czarna magia, nieznana innym instrumentom.

[img:4]

Brzmienie Kurzweila jest krótko mówiąc rewelacyjne. Naturalne, ciepłe, dalekie od plastikowej „cyfry” i w jedynym, niepowtarzalnym, amerykańskim klimacie. Barwy nasycone są efektami lub łańcuchami efektów z rewelacyjnego i bardzo wydajnego procesora KDFX – trzeba by naprawdę popuścić wodze fantazji i przeładować brzmienie, żeby wykorzystać całą moc procesora. Instrumenty akustyczne i klasyczne - fortepiany, pianina, a przede wszystkim smyki i wszelkie barwy orkiestrowe - to od wielu lat wizytówka marki. Żaden syntezator konkurencji nie oferuje takiej jakości.

Złożone brzmienia orkiestry są niezwykle dynamiczne i prawdziwe - zapierają dech w piersiach. Szczególnie powinni zainteresować się nimi twórcy muzyki filmowej i teatralnej. Podobni do mnie miłośnicy i propagatorzy vintage'u przyklasną z radością. Kurzweil z wielkim szacunkiem i namaszczeniem podchodzi do emulacji brzmień wiekowych keyboardów. Świetne pianina elektryczne: Rhodesy, Wurlitzery, Hohner Pianet, fortepiany Yamahy z serii CP. Każdy z przypisanymi typowymi dla nich efektami - vibrato z regulacją częstotliwości, przesterem, pogłosem. Soczyste Clavinety - przeróżne ich modele z obowiązkową kaczką sterowaną nożnym pedałem, przesterem, wyborem przystawek. Piękne Mellotrony różnego typu…

Synteza KB3 zamienia Kurzweila w jeden z wielu modeli Hammonda, VOXa lub Farfisy. Slidery automatycznie stają się drawbarami, pedał Wah kontrolerem głośności, a pedał Sustain przełącznikiem rewelacyjnych emulacji głośnika Leslie. Oprócz tego wiele typów przesteru, wzmocnienia, nawet procentowy Leakage (wyciek), czyli wirtualne wyeksploatowanie, przydające brzmieniu Hammonda najbardziej istotnego brudu i rozstrojenia... Cała plejada legendarnych syntezatorów - moog, ARP, Oberheim, Prophet, PPG, brzmienia FM... Oscylatory KVA (Kurzweil Virtual Analog) są pierwszorzędnej jakości. Kość KORE64, oprócz instrumentów dętych, gitar i bębnów, dodaje wiele nowych próbek i gotowych Programów z brzmieniami syntezatora ARP/Rhodes Chroma, pierwszego Oberheima - modelu SEM, czy klasycznego FM Yamahy z modułu brzmieniowego TX802 i profesjonalnych syntezatorów CASIO – CZ. Tutaj ukłony i wielka radość, bo bardzo szanuję stare instrumenty CASIO, kolekcjonuję też kreatywne toy keyboardy serii Casiotone z lat 80. Zaimplementowane próbki są wyborne.

Presety

Charakterystyczna dla Kurzweila jest bardzo duża ilość presetów "zapożyczonych" od artystów, ze znanych albumów i światowych przebojów. Nazwy brzmień naprowadzają mniej lub bardziej bezpośrednio m.in. na: Steviego Wondera, Pink Floyd, Steely Dan, The Beatles, Genesis, Davida Bowie, The Moody Blues, George'a Duke'a, UK, Supertramp, The Cars, Herbiego Hancocka... Są zaprojektowane rewelacyjnie, wręcz "żywcem wyciągnięte" z nagrań. Znając poszczególne utwory nie można się oderwać od odgrywania ich tak wiernie, jak to tylko możliwe. Muzycy wykonujący covery zawodowo powinni być z nich bardzo zadowoleni.

Jeżeli chodzi o brzmienia syntezatorowe "nowoczesne" - firma bez bicia przyznaje się do pewnych niedostatków instrumentu w barwy nowożytne. I chyba nie powinno i nie jest im z tego powodu wstyd. Sporo bardziej aktualnych barw dodaje kość KORE64, ale... Kurzweil nie jest na pewno pudełkiem do robienia "efektu wow" jednym palcem, tak typowego dla wielu współczesnych, sezonowych instrumentów. I chwała mu za to. Oczywiście może się takowym stać, ale nie natychmiast i od ręki. To profesjonalna maszyna i trzeba spędzić z nią trochę czasu dla pełnej satysfakcji. Amatorzy szybkiego sukcesu, a zwłaszcza miłośnicy świszczących cyfraków, oczekujący od razu fajerwerków i laserów - mogą srodze się zawieść.

Kurzweil daje wędkę w postaci setek pierwszorzędnej jakości próbek, ułożonych w ponad tysiąc Programów. Można z nich bez pardonu korzystać, bo w większości są zrobione doskonale i gotowe do użycia. Sporo z nich uznałbym jednak za wyjściowe, które możemy dopiero edytować pod siebie. Dostajemy też wielki akwen pełen bezkresnych możliwości programowania instrumentu. Ten pakiet należy potraktować jako punkt wyjścia do prawdziwej przygody i złowienia naprawdę grubej ryby - ułożenia swojego jedynego, niepowtarzalnego soundu w trybie Setup. Jest to miejsce dla dłubaczy i eksperymentatorów, ale przede wszystkim muzyków wygrywających dużo zróżnicowanych partii „z łapy” - na żywo.

W obrębie jednego takiego ustawienia mamy do dyspozycji do 16 niezależnych stref w obrębie klawiatury. Ja póki co używam Setupu tylko do tworzenia wielowymiarowych brzmień, projektuję przebieg utworu i precyzyjnie ustawiam instrument do wykonania live – rozmieszczam barwy na klawiaturze, przypisuję do nich odpowiednie, pożądane kontrolery, programuję arpeggiatory. Każda z 16 stref może mieć swój własny arpeggiator, zsynchronizowany albo działający zupełnie niezależnie – z własnym tempem, przebiegiem i wszelkimi innymi parametrami… To jakiś absurd..? Nie, to możliwości Kurzweila. Oprócz tego do Setupu można dorzucić zapętlone sekwencje MIDI, frazy, całe utwory… Gram z zespołem, więc na razie nie korzystam…

Kilwater - Yanosik Escape:

Posiadam wyjątkowy instrument, który może zagrać jak wszystkie legendarne klawisze świata albo coś zupełnie do tej pory niespotykanego. Nie odrzuca mnie od niego wrażenie plastikowej tandety i zabawki, a przyciąga jakość i smak. Dysponuję urządzeniem wiernie przywołującym ducha ukochanych przeze mnie lat 60.-80., będącym zarazem współczesną workstacją z nowożytnymi możliwościami. W jazz-rockowym Kilwaterze korzystam z brzmień starych instrumentów elektromechanicznych i dzikich syntezatorów. Można je usłyszeć na wydanym niedawno, debiutanckim albumie zespołu.

W pracy ze Snowmanem wszystkie partie klawiszowe oparłem na wielobarwnych Setupach, które zagrają na przygotowywanej właśnie płycie. W występach na żywo bardzo przydaje się też prosty i skuteczny tryb Quick Access, gdzie na jednym ekranie (Banku) ustawiam 10 presetów i/lub setupów w celu szybkiego ich przełączania - kontrolerem, kursorami lub klawiaturą numeryczną. PC3K8 zachwycił mnie doskonałą młoteczkową klawiaturą – Fatar TP40L jest idealnie dla mnie wyważony – oraz stylowym, klasycznym wyglądem. Brzmienie i architektura są mi już znane, ale KORE64 dodał sporo nowych, interesujących próbek. Zyskałem dodatkowo 128-megabajtowy Sampler.

Podzielam też ważną opinię większości użytkowników Kurzweila, ale i realizatorów dźwięku: Te instrumenty świetnie się miksują, najczęściej od razu wpasowują w całość brzmienia - zarówno w studio, jak i na scenie - i nie trzeba przy nich zbyt wiele "kręcić". Na obecną chwilę nie wyobrażam sobie innego klawisza dla siebie, ponieważ Kurzweil spełnia w całości wszystkie moje „wydumane” oczekiwania. Ze wszech miar polecam te instrumenty muzykom, którzy nie idą z tłumem, mają swoje zdanie i wiedzą, czego chcą.

Marcin Szczęsny - keyboardzista, wokalista, nauczyciel muzyki. Naukę na fortepianie rozpoczął w wieku 5 lat, na scenie od 8. roku życia. Udzielał się w wielu różnorodnych projektach muzycznych, autorskich i odtwórczych, na scenie i w studio, głównie jako muzyk sesyjny. Solowo zajmuje się zazwyczaj improwizowaną muzyką fortepianową i elektroniczną. Od 2014 roku jest stałym klawiszowcem grup Kilwater i Snowman, a także dziecięcego zespołu Lumikulu AJKO. Współtworzy awangardowy duet elektroakustyczny Dadogó.

Ojej ft. Tomasz Organek - Feel Low [Official Video]:


 

FB Marcina Szczęsnego: TUTAJ 
FB zespołu Snowman: TUTAJ 
FB zespołu Kilwater: TUTAJ 

 

Syntezatory

Gdzie kupić?

Kurzweil Kurzweil www.kurzweil.com

Dystrybucja w Polsce:

Audiostacja

tel.: +48 (22) 122 53 00
Godziny otwarcia:

Pon - Pt: 09:00 - 17:00

 

adres:
ul Kolejowa 93/95 05-092 Łomianki

Sklepy muzyczne > Kurzweil rozwiń listę sklepów

Arturia AstroLab - awangardowa klawiatura sceniczna
Więcej wiadomości