Bass&Beat Festival - Mnóstwo dobrej muzyki i energii we Wrocławiu

Bass&Beat Festival - Mnóstwo dobrej muzyki i energii we Wrocławiu

27 maja 2017, 10:00
autor: Anna Konopka

Przez trzy dni trwała pierwsza edycja festiwalu, który zgromadził muzyków grających na basie i kontrabasie, ale nie tylko. Gośćmi Bass&Beat byli artyści, którzy dali porywające koncerty oraz dzielili się radami podczas warsztatów. Publiczność imprezy jak i jej gwiazdy są pewni co do jednego: „Takiego wydarzenia brakowało na muzycznej mapie Polski i koniecznie trzeba je powtórzyć”. Sprawdźcie, dlaczego!

Na niedzielnych warsztatach Wojciecha Pilichowskiego i Janka Gwizdaly spotkaliśmy między innymi Filipa Czerwińskiego, który na gitarze basowej gra już w sumie 10 lat.

- Wszystkie zajęcia oceniam bardzo dobrze. Podobało mi się to, że dobrano rozmaitych wykładowców, od jazzowych po tych bardziej nowoczesnych - mówi Filip Czerwiński, z Wrocławia, w którym odbyła się pierwsza edycja Bass&Beat.

 

 

- Cieszy mnie również obecność artystów rozpoznawalnych na całym świecie. Do takich na pewno należy Janek Gwizdala. Na co dzień można takie występy oglądać na kanale You Tube, ale dzięki tej imprezie była szansa na zadanie pytań osobiście, dosłownie metr od gwiazdy, a na koniec zobaczyć artystę podczas koncertu na scenie - dodaje młody muzyk.

Wśród słuchaczy znaleźli się także goście z zagranicy, m.in. z czeskiej Ostrawy.

- Jestem muzykiem z wykształcenia, studiowałem w Katowicach. Na basie gram jazz. Przyjechałem zobaczyć Janka Gwizdale, który jest moim muzycznym bohaterem - cieszy się Łukasz Muzik.

O tym, że podczas warsztatów usłyszeć było można wiele na temat codziennego życia basisty mówił kolejny uczestnik zajęć, który od dwóch lat gra na basie, dla którego porzucił… gitarę elektryczną.

- Takie spotkania są bardzo inspirujące, by wciąż ulepszać swój warsztat - uważa Bartosz Paszkiewicz, który na Bass&Beat przyjechał z Łodzi.

- Prezentowano tu całokształt tego rzemiosła. Była więc mowa nie tylko o samym graniu, ale też o wszystkim innym co się w to wlicza - zauważa.

 

[img:1]

Janek Gwizdala

 

Podczas festiwalu, od piątku do niedzieli w Akademii Muzycznej we Wrocławiu, odbyło się czternaście warsztatów z muzykami. Wśród poruszanych tematów było praktycznie wszystko co o basie i kontrabasie chcieliby wiedzieć początkujący, a nawet ci praktykujący już od dawna muzycy.

Zaczynając od tego, jak uniknąć kontuzji, jakie są najważniejsze elementy gry na basie, jak odszukać swoją rolę na scenie, a kończąc na tym czym jest sztuka kreatywnego myślenia w procesie tworzenia muzyki.

Wojciech Pilichowski przypominał młodzieży, że najważniejsze to pamiętać o powodach, dla których zostało się muzykiem.

- Dzieje się źle gdy odrywacie się od powodów, dla których wybraliście ten zawód. Sukces nie przekłada się na to, że ktoś żyje z muzyki - tłumaczy basista.

- Chodźcie na koncerty kolegów, ale nie ścigajcie się z nimi. Im dłuższą drogę sobie wytyczycie, tym większa będzie zabawa, a małą łyżeczką też można się najeść.

 

[img:2]

Wojciech Pilichowski

 

Pilichowski: „Gdy zaczynałem, była tylko jedna szkółka audio na gitarę basową”

Muzyk wystąpił również w piątek podczas jednego z pierwszych koncertów ze swoim zespołem  grając materiał z płyty „Electro Step”. A co sądzi o całym festiwalu?

- Takie spotkania są potrzebne. Fajnie, że możemy spotkać się z młodymi ludźmi i porozmawiać o muzyce, że można się do czegoś przydać, a przy okazji zainspirować się - mówi Wojciech Pilichowski.

- Prowadząc warsztaty słuchaliśmy jakie młodzi mają pytania i oczekiwania wobec muzyki. Ważny jest bliski kontakt z muzykami, którzy zaczynają od podstaw. To pozwala się „nie odkleić” i przypomina również, dlaczego sam zostałem muzykiem.

Basista przyznał, że jest coraz więcej osób, które chcą uczyć się muzyki. Jak ich ocenia?

- Dostępność tego wszystkiego w sieci sprawia, że rozwój młodych jest bardziej świadomy niż kiedyś. W latach 80., gdy ja zaczynałem, była tylko jedna szkółka audio na gitarę basową. Wystarczyło się na niej skupić, nic innego nie rozpraszało. To był w ogóle kłopot zobaczyć, jak ktoś gra… Dawniej nie było Internetu, zdobycie kasety VHS też nie było proste - podkreśla.

Jak dostępność do tzw. „home recordingu” wpływa na początkujących, współczesnych muzyków?

- Narzędzia do edycji naszych poprawek są obecnie genialne. Teoretycznie wydawałoby się, że skoro można osiągnąć efekt grając jakkolwiek i potem to edytować, to jest OK. Tylko, że prawdą i wymiernym sposobem na ocenę muzyka są koncerty na żywo. Kiedyś były też to płyty, bo taśmy nie dało się tak edytować, jak sygnału cyfrowego - dodał.

 

[img:4]

Wojciech Pilichowski

 

Na start zabrzmiał bas i… wiolonczela

Koncerty festiwalowe otworzyła Joanna Dudkowska, utalentowana basistka, która współpracuje m.in. z Robertem Chojnackim. Na scenie zaprezentowała się z Agnieszką „Kova” Kowalczyk.

- Wielkie podziękowania należą się organizatorom. To ciekawy pomysł aby zestawić ze sobą grupę kontrabasistów i basistów. Szkoda, że miasto nie wsparło imprezy mocniej aby impreza miała większy rozmach - mówi basistka.

- To był mój pierwszy koncert jeśli chodzi o solowe występy. Do tej pory działałam sesyjnie. Pomysł na projekt z Agnieszką Kowalczyk zakłada połączenie instrumentu klasycznego z basem i jest to coś niespotykanego. Bardzo się fascynujemy i myślę, że to będzie szło w dobrym kierunku. Na naszych koncertach z założenia zabrzmi klasyka, ale będziemy ją łączyć z muzyką elektroniczną - zapowiada Joanna Dudkowska. 

Gwiazdą pierwszego dnia imprezy był także Marcin Pendowski, laureat m.in. Mateusza Trójki w kategorii „debiut jazzowy” w 2015 roku, członek zespołu Fisz Emade Tworzywo. Podczas Bass&Beat zagrał z autorskim projektem Pendofsky i spotkał się z gorącym przyjęciem.

 

[img:5]

Magdalena Zawartko - śpiew, Grzegorz Piasecki - kontrabas

 

Pendowski: „Muzyka się zmieniła. Teraz kontrabasiści muszą się uczyć grać na basówce i na odwrót”

- Nie było jeszcze takiej imprezy żeby w jednym miejscu spotkał się świat basistów i kontrabasistów. Często te instrumenty traktowane są jako dwie osobne rzeczy, a tak naprawdę ich rola w muzyce jest taka sama, czyli trzymanie dołu, granie tych najniższych linii - zauważa Marcin Pendowski.

- Muzyka tak się zmieniła, że często kontrabasiści muszą się nauczyć grać na basówce i na odwrót. Sam uczyłem się gry na basie, ale jest tak duże zapotrzebowanie na grę na kontrabasie, że pewnego razu kupiłem ten instrument i pobrałem lekcje.

Muzyk ma nadzieję, że festiwal w tym kształcie uda się powtórzyć w kolejnym roku.

- Fajnie, że zostali zaproszeni muzycy z Polski, były gwiazdy zagraniczne i warsztaty, które ja również prowadziłem. Sam wybrałem się sam na zajęcia, które prowadził kontrabasista Renaud Garcia-Fons, wirtuoz pierwszej wody. To była przyjemność.

Artysta podkreśla, że podczas koncertów w Kinie Nowe Horyzonty panowały bardzo korzystne warunki dla rozbudowanego składu zespołów i pełnego oryginalnego instrumentarium.

- Mogłem zagrać z zespołem w pełnym 8-składzie, a to ciężkie zadanie. W klubach na ogół sceny są małe, pojawiają się problemy z ustawieniem sprzętu. Tu przyjęcie naszego zespołu było bardzo dobre, czuliśmy, że to wyjątkowy koncert. Mieliśmy świetną publiczność, dla takich chwil żyję. Graliśmy muzykę instrumentalną, niszową, a ludzie nie są z tym osowojeni. Jak widzę takie reakcje, to widzę wiatr w żagle - relacjonuje.

Gość festiwalu przypominał o roli, jaką pełnią muzycy, którzy interesują się zwłaszcza jazzem.

- Z nami jest trochę tak jak z średniowiecznymi bardami - żartuje. - Trochę edukujemy, uwrażliwiamy. Dla mnie to ważne mieć uczniów, wychowywać sobie publiczność i cieszy mnie fakt, że kolejne pokolenia chcą grać w czasach konsumpcjonizmu jaki dzisiaj mamy. Proces nauki muzyki jest bardzo długotrwały. Zachęcenie kogoś, żeby ćwiczył grę na instrumencie z 8-10 lat i nie wiadomo co po tym będzie, to coś naprawdę mocnego.

 

[img:3]

Andrzej Stagraczyński

 

Stagraczyński: „Padło dużo pytań o sprzęt i techniki basowe, które wcale nie są łatwe”

Kolejne z warsztatów prowadził Andrzej Stagraczyński, związany z wrocławską sceną muzyczną, znany m.in. z grania ze Starym Dobrym Małżeństwem czy Leszkiem Cichońskim.

- Wszystkie warsztaty były bardzo atrakcyjne. Mieliśmy okazję posłuchać wielu kontrabasistów i basistów. To super pomysł, który jest chyba ewenementem na skalę europejską. Liczę na kolejne edycje tej imprezy - mówi Andrzej Stagraczyński.

- Podczas moich warsztatów była mowa o roli basisty w zespole: jak grać żeby nie przeszkadzać, jak budować linie basowe. Padło też dużo pytań o sprzęt i techniki basowe, czyli wszystko co basista powinien wiedzieć - opowiadał.

Swoimi przemyśleniami na temat pierwszej edycji Bass&Beat podzielił się z nami także Tomasz Grabowy.

- Takie imprezy są na wagę złota, więc popieram. Niestety wiele zależy od sponsorów - zauważa muzyk.

Artysta podkreślił, że o wyjątkowości imprezy przesądzili jej goście, z których większość nie była topowymi gwiazdami. Na wrocławskim festiwalu spotkało się wielu lokalnych muzyków.

- Pamiętajmy, że gdy patrzymy w niebo, to prócz wielkich gwiazd mamy także te mniejsze i planety. To wszystko razem musi funkcjonować, podobnie jak w muzyce. Nie chodzi o to, żeby wspierać tylko największe tuzy z muzycznego świata. Nie chcę jednocześnie dyskredytować na przykład Janka Gwiazdaly, światowej sławy basisty, który chwilę temu dał wspaniały koncert - tłumaczy.

Tomasz Grabowy był nie tylko słuchaczem i widzem, ale również poprowadził własne zajęcia.

- To była głównie prezentacja, inspiracja ludzi do pewnych aspektów w muzyce, które pomogą im w rozwoju artystycznym. Sam na bieżąco staram się rozwijać swoją wiedzę muzyczną, stymuluję się do różnych działań. W muzyce nie ma tak, że da się być w jednym punkcie - przekonuje.

Członek zespołu Walk Away współpracował m.in. z wieloma gwiazdami jazzu, m.in. z Michałem Urbaniakiem, Urszulą Dudziak czy gwiazdami formatu światowego jak Mino Cinelu, Frank Gambale, Bil Evans czy Dean Brown.

 

[img:7]

Tomasz Grabowy

 

Grabowy: „Nie chodzi o to, żeby grać w kółko to samo”

Podczas warsztatów Grabowy opowiadał o szkole basowego walkingu i kreatywnym myśleniu.

- Chodzi o to, żebyśmy nie powtarzali w kółko tych samych schematów - przestrzega muzyk.

- To najprostsza sprawa nauczyć się jednej figury na pamięć albo nawet całej partii i potem w zespole ją odgrywać. Ludzie potem łapią rutynę i frustrację. Nie chodzi o to, żeby grać w kółko to samo.

Muzyk przekazał uczestnikom swoich warsztatów reguły i sposoby, które nakierowują na pewne elementy w harmonii.

- Jeśli przez jakiś czas je pielęgnujemy i ćwiczymy, to wszystko wspaniale się rozszerza. Podczas warsztatów, była także mowa o tym co zrobić aby basista „nie przeszkadzał” kolegom na scenie. Chodzi szczególnie o podkłady, a nie o sytuację, że wychodzę na solo i sobie improwizuję. Basista musi współuczestniczyć w budowaniu sekcji rytmicznej. Bas ma tę szczególną rolę w harmonii zespołu, że definiuje ją - tłumaczył.

Grabowy podkreślał również, że młodzi grają dziś na bardzo wysokim poziomie.

- To kompletnie inny start w porównaniu z tym co miałem ja i moi koledzy 30 lat temu. Nie było Internetu, byliśmy za żelazną kurtyną. My graliśmy dużo gorzej, z drugiej strony bardziej pracowaliśmy na sukces i brzmienie. W tej chwili dużo ludzi gra podobnie, słychać inspiracje z Internetu, młodzi nie zwracają już na siebie takiej uwagi jak było w naszych czasach -  opowiada.

 

[img:6]

Wojciech Pilichowski i Anna Konopka

 

Na zakończenie festiwalu wystąpił Igor Zakus, jeden z najlepszych jazzowych basistów na Ukrainie. Usłyszeliśmy połączenie nowoczesnego jazu, także muzyki funk i fusion. 

- To bardzo potrzebne spotkania zarówno dla młodych muzyków, jak i artystów, którzy na scenie są już od lat - mówi Igor Zakus.

- Na takim festiwalu można się poznać, posłuchać różnych wykonawców i porozmawiać o projektach, porobić wspólne plany muzyczne. Chciałbym zapraszać polskich twórców także na Ukrainę. Język jazzu jest uniwersalny - uzasadnia.

O przygotowaniach festiwalu Bass&Beat opowiadała również Magdalena Pawlik, producentka imprezy.

- Chcieliśmy zrobić taki festiwal, jakiego jeszcze nie było. Pojawił się pomysł, żeby imprezę zorganizować wokół brzmienia basu, bo wtedy dało nam to ogromną dowolność jeśli chodzi o dobór grup, muzyki, stylów - mówi Magdalena Pawlik.

- To nie jest tylko festiwal dla basistów czy kontrabasistów. Nam daje to po prostu pewne zawężenie. Kontrabasistę czy basistę w zespole prezentuje się na ogół na końcu, my podczas festiwalu chcemy odwrócić sytuację.

Za dobór artystów na festiwalu odpowiadał Jakub Olejnik.

- Koncerty były kompletnie różne. Chodziło o to, żeby artyści zaprezentowali w różny sposób brzmienie basu. Jestem podekscytowana na myśl o tym, co wydarzy się w następnym roku. Okazuje się, że bardzo dużo ludzi nam zaufało, o czym świadczyła frekwencja na koncertach - podsumowuje producentka festiwalu.

Ostatniego dnia imprezy poznaliśmy także laureatów konkursu na Basową Osobowość Roku, których wyłoniło profesjonalne jury złożone m.in. z zawodowych muzyków. Trzecią lokatę zdobył Marcin Bobak, drugą Paweł Orłow, a grand prix konkursu otrzymał  Wojciech Roszak.

 

Tekst: Anna Konopka

Muzyka

The Animals & Friends w NCK
Więcej wiadomości