Musikmesse & Prolight+Sound 2018 | Frankfurt

 

Targi Musikmesse we Frankfurcie to najważniejsze tego typu wydarzenie dla branży muzycznej w Europie. Właśnie wróciliśmy z najnowszej edycji Messe 2018 i mamy nadzieję, że nasza zdjęciowa relacja przybliży imprezę tym, którzy nie mogli osobiście pojechać na targi. Czy było warto? Zapraszamy do dalszej części artykułu.

Nie jest tajemnicą, że branża muzyczna przeżywała jeszcze do niedawna kryzys, z którego wyszła obronną ręką. Oczywiście sytuacja jest nieco trudniejsza niż przed spadkiem, ale jak w mało której dziedzinie, można zauważyć dynamiczny rozwój. Szczególnie widoczne jest to na targach NAMM, które rozrastają się z roku na rok. Musikmesse z kolei to najważniejsza tego typu impreza w Europie, która spełnia ważne zadanie – pozwala pokazać się wielu markom zza oceanu i z Azji i ułatwia nawiązanie kontaktów handlowych.

 

[img:1]

 

To oczywiście nie jedyny cel targów. Ważnym elementem są zwiedzający, których zainteresowanie i obecność mówi sporo o rynku i jego możliwościach. Niestety z roku na rok można zaobserwować, że targi tracą na popularności, przynajmniej jeśli chodzi o część instrumentalną. Grono wystawców nie imponuje już tak, jak jeszcze kilka lat temu, a sytuację ratują firmy z Azji, dla których jest to doskonała okazja do nawiązania stosunków handlowych ze światem zachodu. O ile brakuje największych producentów, o tyle MusikMesse jest doskonałą okazją do poznania wielu mniejszych, często lokalnych producentów, dla których targi są doskonałą trampoliną do wejścia na szeroki rynek. To bez wątpienia bardzo ważna rola Messe, która w tym roku była zdecydowanie widoczna.

Przejdźmy jednak do konkretów. Tegoroczne targi odwiedziło 90 000 zwiedzających ze 152 krajów. Jak widać, pokazuje to globalny zasięg imprezy, na którą wciąż chcą przyjeżdżać ludzie z najdalszych czasem zakątków świata. Zaprezentowały się 1803 firmy z 56 krajów.

 

[img:2]

 

Czy można było zauważyć to podczas zwiedzania targów? Nie. Wydaje się, że ilość stoisk mogłaby zmieścić się na dużo mniejszej przestrzeni, tymczasem zostały one rozrzucone po halach sprawiając, że więcej ludzi można było spotkać między nimi niż w środku, przy czym połowa starała się nie zgubić w tej zagmatwanej lokalizacji obiektu. Cóż – Messe nie są być może miejscem do wygodnego spaceru, jednak warto go odbyć – choćby dlatego, że zarówno na zewnątrz, jak i w zabudowanych galeriach, można było posłuchać wielu koncertów i prezentacji. W tym roku organizatorzy zapowiadali, że prelekcje i prezentacje instruktażowe będą ważną częścią imprezy – jeżeli więc czuliśmy się trochę zawiedzeni częścią wystawienniczą, mogliśmy za to przynajmniej wrócić do domu z większą wiedzą branżową, bogatsi także o walory kulturalne imprezy.

 

Co w sprzęcie piszczy

Podczas tej edycji targów interesujące nas instrumenty, czyli gitary, znaleźć można było w dwóch Halach. Hala nr 9 to świat gitar elektrycznych, a w hali nr 8 we względnej ciszy można było pooglądać instrumenty akustyczne. Dobrym pomysłem było oddzielenie części perkusyjnej od gitarowej. Co prawda, obie sekcje znajdowały się we wspólnej hali, na szczęście w innych częściach. W efekcie osiągnięto zadowalający kompromis hałasu.

 

[img:3]

 

Niestety gitary elektryczne nie miały zbyt wielu wystawców, w oczy też rzucał się spory odsetek firm azjatyckich. Co ciekawe, pojawił się Fender ze sporą wystawką instrumentów, aranżując spore stoisko w korytarzu. To wspólna inicjatywa Fendera Custom Shop i sklepu Guitar Center Hamburg. Warto było tam zajrzeć choćby po to, żeby zobaczyć oryginalne instrumenty gwiazd takich, jak Joe Satriani, Steve Ray Vaughan czy Bonamassa.

Spore stoiska czekały także na miłośników wzmacniaczy Hi Watt, czy Blue Amps. Nie zabrakło także takich firm jak Joyo, NUX, czy Tesli, która pokazała imponującą wystawkę przetworników gitarowych. Na wielu stoiskach odbywały się prezentacje sprzętu, a także spontaniczne jamy.

 

[img:4]
[img:5]

 

Generalnie jedna znikoma ilość wystawców rozrzucona w wielkiej hali powodowała, że całość można było ze szczegółami zobaczyć w niespełna godzinę... Świetnym pomysłem za to było wydzielenie specjalnej powierzchni, w formie zabudowanych boxów z kontrolowaną akustyką, w których odbywały się pokazy z cyklu Guitar Camp. Można tam było w miarę w komfortowych warunkach posłuchać takich znanych postaci, jak Jeff Waters czy Guthrie Govan. Honor wystawców gitarowych ratowała nieco hala 8. W zasadzie zapełniona wystawcami i zwiedzającymi wydawała się być główną atrakcją gitarowej części targów.

 

[img:6]
[img:7]

 

Jak zwykle, sporą przestrzeń wystawienniczą zaprezentował Best Acoustic, oferując takie marki jak Cole Clark, Vigier, Baton Rogue, La Mancha, czy Shadow. Tradycyjnie posiadał scenę, na której na bieżąco prezentowali się muzycy grający na gitarach akustycznych. Nie zawiódł także Hofner, który w tym roku także wyposażył stoisko w mini scenę. Warto było go odwiedzić choćby po to, żeby zobaczyć instrumenty serii Greenline, do budowy których użyto tylko świerku i orzecha bez żadnych elementów plastikowych.

Warto było także przejść się na stoisko Ortegi. Jak zwykle producent zaimponował sporym wyborem gitar nylonowych i ukulele. Przy okazji można było też posłuchać prezentacji prowadzonych przez Billy Watmana. Sporo ciekawych instrumentów zaprezentował koreański Crafter. Wiele z nich zwracało uwagę kunsztem wykonania i oryginalnym wzornictwem. Swoich fanów nie zawiódł też Godin, pokazując sporą kolekcję gitar elektrycznych i akustycznych.

 

[img:8]
[img:9]

 

Inni znani producenci, których wyroby można było podziwiać, to Dowina, Martin, czy Lakewood. W sektorze gitar klasycznych pokazali się także Martinez, Felipe Conde, czy Antonio Sanchez i Raimundo. Warto także było zwrócić uwagę na producentów gitarowych dodatków. W Hali 8 sporą wystawę zaprezentował włoski producent strun – Galli Strings, wraz z ich nowością – strunami do ukulele basowego. W hali 9 z kolei, można było trafić na stoisko amerykańskiej firmy Lizard Spit, na którym sam właściciel – Chris Webster prezentował pełną linię ekologicznych, biodegradowalnych gitarowych kosmetyków.

 

Polskie akcenty

Cieszy fakt, że także w tym roku Musikmesse nie mogło obejść się bez udziału Polaków – i to po obydwu stronach muzycznego biznesu. Dwa polskie stoiska, zlokalizowane zresztą po sąsiedzku, przypominały o krajowych markach, dobrze zresztą znanych na świecie. Laboga zaprezentował sporo konstrukcji z doskonałym DS 50 na czele. Na stoisku można było zobaczyć, jak wygląda ten ręcznie lutowany metodą point to point wzmacniacz, a także zamienić kilka słów z konstruktorem - Adamem Labogą. Jako ciekawostkę, Laboga przywiózł ze sobą wzmacniacz wykonany dla Jana Borysewicza (DS50 combo).

 

[img:10]

 

Drugi wystawca, G-Lab zaprezentował nie tylko systemy przełączające, ale także gamę nowych efektów, w odróżnieniu od starszych modeli – tym razem zamkniętych w małych, ergonomicznych obudowach. Na targach można było także spotkać i posłuchać Krzysztofa Błasia, który prezentował na stoisku Corona Guitar swój nowy, sygnowany model gitary elektroakustycznej Aphrodite Krzysztof Blas Signature.

Corona to producent z Korei Południowej, który na targi przywiózł również bezgłówkowe gitary elektryczne a także już bardziej tradycyjne w formie basy, w tym sygnowane przez basistę Melvina Lee Davisa. Polskich gitarzystów można było także spotkać na stoisku Baton Rogue, na której to firmy scenie koncerty grał Janek Pentz i Magdalena Kowalczyk.

 

[img:11]
[img:12]

 

Co dalej?

Bez wątpienia targi MusikMesse są potrzebne. Stymulują rynek i doskonale łączą producentów i muzyków z różnych krajów. Wydaje się jednak, że coraz mniejsze zainteresowanie ze strony wystawców sektora instrumentalnego z roku na rok stawia pod znakiem zapytania sens organizacji kolejnej edycji. Na szczęście ta tendencja nie dosięga rynku pro audio i dlatego Messe 2019 mają się odbyć w formie połączonych w tym samym czasie imprez Musikmesse i Prolight+Sound. Wszyscy życzylibyśmy sobie powrotu kondycji targów, jaką prezentowały jeszcze kilka lat temu. Mimo to jednak wciąż są one najważniejszym wydarzeniem muzycznym na mapie Europy.

Szkoda też, że wielu wystawców zrezygnowało w tym roku z prezentacji sprzętu na stoiskach, zamieniając je na małe, biznesowe boxy zlokalizowane w cichej hali 11. Z jednej strony to dobre rozwiązanie w celu nawiązywania stosunków handlowych. Cisza, spokój, krzesełka, kawa... Z drugiej jednak zabija to, co stanowi serce imprezy – zainteresowanie zwiedzających, którzy przyjeżdżają często z odległych krajów, chcąc nacieszyć się niecodziennymi instrumentami i zobaczyć coś, czego nie ma w ich sklepach muzycznych. Póki co, pozostaje czekać co przyniesie kolejna edycja targów, a tymczasem zapraszamy do galerii zdjęć!