OFF Festival 2019. Gatunkowa bomba po raz czternasty [relacja, wideo, zdjęcia]

OFF Festival 2019. Gatunkowa bomba po raz czternasty [relacja, wideo, zdjęcia]

19 sierpnia 2019, 13:18
autor: Anna Konopka

Kolejny OFF Festiwal w Katowicach przeszedł do historii. Ważniejsze koncerty tegorocznej edycji dali Jarvis Cocker, Black Midi, Slowthai, OM, Foals, Electric Wizard, Perfect Son, Zespół Pieśni i Tańca „Śląsk”, Stereolab i Suede. 

Przez trzy dni OFF Festivalu, w pierwszy weekend sierpnia, w Dolinie Trzech Stawów bawiło się około 20 tysięcy ludzi. Wszystkich ściągnęła tam chęć posłuchania dobrej muzyki – nie tylko komercyjnej, znanej z radia i powszechnego obiegu – ale przede wszystkim tej nowej i świeżej - z różnych względów. Muzyki poszukującej czy też nieco zapomnianej, która największe triumfy święciła już jakiś czas temu. 

FOT: PATRYCJA WANOT

 

Z marzeń, łączenia gatunków i epok

Zespoły z dorobkiem, z określonym już miejscem w historii muzyki, warto jednak przypominać. I tak na OFF-ie jest już od lat. Artur Rojek zaprasza i zespoły startujące, i te znane, których piosenki wszyscy kiedyś, gdzieś słyszeliśmy. Jak sam uzasadnia, powołanie do życia największego w Polsce festiwalu muzyki alternatywnej, jednego z ważniejszych w Europie było możliwe, ponieważ „OFF narodził się z marzeń i pasji dzielenia się muzyką”, a ambicją byłego lidera Myslovitz było stworzenie pierwszego w Polsce wydarzenia, które połączy fanów muzyki i artystów ze wszystkich zakątków świata: „Mieszanie gatunków, gwałtowne zmiany epok i brzmień? Robimy to. Łamanie schematów, wyznaczanie trendów? Proszę bardzo” – wyjaśnia Rojek. 

W piątek, pierwszego dnia festiwalu na głównej scenie Perlage, oszałamiająco zaprezentował się Durand Jones & Indications. Muzyk okrzyknięty główną nadzieją amerykańskiego soulu potrafił przekonać także katowicką publiczność, dlaczego określenie to jest zasadne. A świadczyć o tym miały jego melodyjne kompozycje, las rąk i rozkołysana publiczność.  

Potem już było tylko lepiej. Jarvis Cocker, wokalista i lider zespołu Pulp, który w dużym stopniu wyznaczył kierunek dla britpopu, roztańczył i rozgrzał publiczność do czerwoności. Choć był to ostatni koncert na głównej scenie tego dnia, o zwolnionym tempie nie mogło być mowy. Tu był i żywioł, zabawne opowieści, którymi przeplatał kolejne utwory, jak i próby mówienia po polsku i niezwykle przyjazny odbiór publiczności. 

Jarvis Cocker

[img:1]

Kilka metrów dalej gorąco też było na Scenie Leśnej. Tam o dobre granie zadbał polski Perfect Son, który mimo problemów z dotarciem na koncert i kłopotów technicznych i tak oczarował publiczność. Eklektyczne brzmienia, którymi też zaintrygował amerykańską słynną 

Perfect Son

[img:2]

wytwórnię Sub Pop z Seattle, poskutkowały wydaniem płyty „Cast” pod szyldem tej legendarnej marki. Tobiasz Biliński to pierwszy Polak, który trafił pod opiekę legendarnej oficyny wydającej w przeszłości płyty Nirvany czy Soundgarden. 

Na „Leśnej” w piątek zdecydowanie więcej było udanych koncertów. Wiele osób wyczekiwało londyńskiego The Comet Is Coming by dać się uwieść dźwiękom saksofonu i jazzu. Godzinę później nudno też nie było gdy na scenie pojawili się muzycy z hipnotyzującego zespołu OM. Kalifornijskie trio zafundowało słuchaczom szereg psychodelicznych uniesień i nieco… mistyczną atmosferę.

Kilka kroków dalej wrażenie zrobił też Slowthai, brytyjski raper, uważany za jednego z najbardziej obiecujących przedstawicieli hip-hopu. Teksty jego piosenek oddają dość trafnie klimat i nastroje brytyjskiego społeczeństwa. 

Slowthai

[img:7]

[img:8]

 

Foals na OFF Festiwalu, czyli zbiorowa euforia 

Zupełnie inaczej prezentował się koncert Black Midi, londyńskiego zespołu, który pod koniec lipca, podobnie jak Foals odebrał nominację do nagrody Mercury Prize. Ich muzyka okazała się konkretną siłą rażenia, a specyficzna kombinacja math i noise rocka, nie była znośna dla wszystkich uszu. Tak czy owak, zespół uważany za jeden z najgorętszych składów koncertowych w Wielkiej Brytanii, tę opinię w Katowicach tylko przypieczętował. 

A gdy mowa już o tej drugiej formacji – to właśnie Foals zgromadzili największą publiczność tegorocznego OFF Festivalu i wprowadzili największe szaleństwo.

Foals

[img:3]

Pod dyrekcję bardzo energicznego wokalisty, Yannisa Philippakisa, ociekającego potem już od pierwszych chwil show, skakało, tańczyło i śpiewało tysiące fanów Brytyjczyków, uważanych za jeden z czołowych współczesnych indierockowych bandów. Niewiele jest takich grup, które potrafią wprowadzić zbiorową euforię na tak szeroką skalę. 

W sobotę ciekawym zaskoczeniem był koncert Dezertera. Wszyscy, którzy uważali, że formacja nie ma szans nas już niczym zaskoczyć, z pewnością zmienili zdanie. Zagrana od początku do końca kultowa płyta „Underground out of Poland” z 1987 roku, zabrzmiała dziś równie aktualnie, a zespół potwierdził status polskiej legendy punk rocka. Energii i zadziorności ich występowi nadały słowa wokalisty.

Dezerter

[img:4]

- Gramy wam dziś piosenki z czasów, gdy byliśmy piękni, młodzi i wk…….. Dziś jesteśmy już tylko wk……. – mówił Robert Matera. 

Fala dźwięku i mocy

Na Scenie Leśnej mogliśmy się przekonać o popularności Jakuzi i o tym, że turecki underground ma się całkiem dobrze i w Polsce ma wielu fanów. Na tej samej scenie nieco później ciężkie działa wytoczyła grupa Electric Wizard.Kwartet z angielskiego Dorset zafundował solidną porcję doom i stoner metalu. Na tym koncercie trudno było szukać wybuchowych popisów czy spektakularnej oprawy, choć wizualizacje świetlne podbijały mroczny klimat zespołu. Pod dostatkiem za to było gitarowych i zawiesistych brzmień, niespiesznego, ale potężnego grania. Podczas tego występu potężna fala dźwięku i mocy przetoczyła się przez Dolinę Trzech Stawów. 

OFF to także liczne niespodzianki. Często bywa tak, że mała scena niesie większe emocje niż występy na głównej. I tak było podczas klimatycznego występu brazylijskiego zespołu rockowego Boogarins na Scenie Eksperytmentalnej.

Zaskoczenia jednak nie było w tym samym miejscu w niedzielę, gdzie prym bezsprzecznie wiedli Daughters, a zapowiedzi ich występu na żywo mówiące o nieobliczalności, intensywności i „graniu muzyki tak, jakby za chwilę miał się skończyć świat”, okazały się bardziej niż prawdziwe. To był prawdziwy, noise rockowy odlot. 

Natomiast na głównej scenie o wyluzowanie się i zrelaksowanie poprosili publiczność muzycy Stereolab – jednego z bardziej wyczekiwanych koncertów tegorocznej edycji. Grupa, która popularność zdobyła w latach 90., znana jest z eksperymentalnego grania i różnych brzmień. Słychać tu pop, elektronikę, a nawet indie rock. 

Stereolab

[img:5]

Koncert był wydarzeniem, ponieważ m.in. to właśnie w Katowicach w ramach ich trwającej rasy, po raz pierwszy od dekady Laetitia Sadier i Tim Gane stanęli na jednej scenie. 

Tradycja i ikony

Ostatniego dnia koncertów, ku zaskoczeniu wielu, furorę zrobił Zespół Pieśni i Tańca „Śląsk”, który poszczycić się może 66-letnią karierą. „Śląsk”, założony w 1953 roku przez Stanisława Hadynę i Elwirę Kamińską, to dziś ponad stuosobowy skład, obejmujący chór, balet i orkiestrę. Ten jeden z najbardziej utytułowanych polskich zespołów folklorystycznych odwiedził dotąd z koncertami 44 kraje. Publiczność OFF-a pokazała, że polski folklor nie jest jej obojętny, a tańce i stroje artystów zrobiły na niej niemałe wrażenie.

Mocnym akcentem zakończyły się koncerty na najważniejszej festiwalowej scenie dzięki popisom Bretta Andersona ze Suede, brytyjskiej ikony britpopu. Największe hity, przeogromna energia i charyzma wokalisty sprawiły, że z tego koncertu nikt nie wyszedł obojętny.  

SUEDE

[img:6]

 

Muzycy i fani. Dlaczego na OFF Festival?


Za co przyjeżdżają na katowicki festiwal? Piąty i trzeci raz z Koźmina Wielkopolskiego przyjechali Sylwia Udzik i Łukasz Łukomski. 

- W tym roku liczyliśmy na niespodzianki. Programu nie analizowaliśmy. Chodzi o to, żeby coś „zaskoczyło”. Z sentymentu na pewno zobaczę Suede – mówiła Sylwia.

- Zwykle na OFF najlepsze są zaskoczenia. Z odkryć sporo można zdobyć na Scenie Eksperymentalnej. W moich gustach najbardziej leżały występy OM i Electric Wizard - dodał Łukasz.

Występ na katowickim festiwalu to spore wyróżnienie dla artystów, m.in. Tentent z Warszawy.

- Bardzo się ucieszyłem z zaproszenia ma OFF-a. Ten festiwal to najwyższa półka, poważana w środowisku impreza. Zespoły, które tu grają są naprawdę wyselekcjonowane, nie pod publikę - uważa perkusista Tentent Kuba Korzeniowski. - No i szansa zagrania tego samego dnia co np. Foals czy Electric Wizard, to już coś. Otwieraliśmy koncert na Scenie Trójki i byliśmy nieco niepewni. Przyszło na szczęście dużo ludzi, a koncert zagraliśmy przyzwoicie.

Grupa Tentent porusza się w muzyce z pogranicza brzmień krautrocka i post punku, inspirując się twórczością zespołów m.in. z lat 70. ubiegłego stulecia. 

- Nie zamykamy się jednak w niszy. Wydaliśmy już EP-kę na winylu. Kolejne wydawnictwa mamy już w planach. A granie tutaj, na pewno sprawiło, że więcej osób zainteresuje się naszą muzyką – dodał.

Kolejny, piętnasty OFF Festival potrwa od 7 do 9 sierpnia 2020 roku.

 

FOT: PATRYCJA WANOT 

Alternatywa Hip-Hop & Rap Polskie Blues & jazz Electronic & dance Etno & folk R'n'B & soul

Muzyka

The Animals & Friends w NCK
Więcej wiadomości