Rupert Neve Designs RNDI-M - małe, a cieszy

Ogólnie rzecz biorąc, tzw. DI-box (ang. Direct Injection) to takie niepozorne, magiczne pudełeczko, bez którego poprawne nagranie bądź nagłośnienie instrumentu, takiego jak np. gitara elektryczna, może być znacząco utrudnione lub wręcz niewykonalne. Innymi słowy, urządzenie to dopasowuje sygnał wyjściowy z wiosła do „wymagań” wejścia w konsolecie poprzez przekształcenie go z wysokoimpedancyjnej postaci niesymetrycznej na symetryczną, niskoimpedancyjną. To tak w telegraficznym skrócie. DI-boxy znajdziemy w ofercie wielu firm, w tym również Rupert Neve Designs.

W przypadku tej konkretnej marki dotychczas w katalogu znaleźć można było aktywne DI-boxy dwu- i ośmiokanałowy, a teraz pojawił się nowy model jednokanałowy, również aktywny, RNDI-M.

Z racji kompaktowej budowy doskonale wkomponuje się w gitarowy pedalboard, jakkolwiek można go użyć nie tylko do gitary – będzie świetnym wyposażeniem także dla basisty czy klawiszowca. Co więcej, dzięki solidnej obudowie ze stali, jest niezwykle odporny na trudy pracy na scenie.

Stopień wejściowy FET pracuje w klasie A i zasilany jest napięciem fantomowym, a impedancja wejściowa, wynosząca 2,2 megaoma, sprawia, że urządzenie poradzi sobie z sygnałem z różnego rodzaju źródeł.

Głównym elementem RNDI-M jest natomiast specjalnie dlań zaprojektowany transformator wyjściowy. Jego rola polega na przekształcaniu sygnału nie tylko pod względem elektrycznym, ale i harmonicznym. Opisywane trafo wprowadza bowiem – oczywiście w powiązaniu z pozostałymi „wnętrznościami” - dodatkową porcję częstotliwości harmonicznych, co sprawia, że brzmienie wyjściowe staje się bardziej „muzyczne”. Biorąc pod uwagę doświadczenie producenta w projektowaniu różnego rodzaju „dobrze robiących” urządzeń, można być pewnym, że i to zyska sympatię każdego, komu zależy na dobrym brzmieniu jego instrumentu.

Cena RNDI-M wyliczona została na niespełna 200 euro.