Leniwy oddech próżni i symfonie planet - o zapomnianych płytach z Voyagera
W 2012 roku minęło 35 lat odkąd sondy Voyager I i II zostały wystrzelone w przestrzeń kosmiczną. Jako urządzenia referencyjne miały zebrać wszelkie dane na temat największych obiektów układu słonecznego - Jowisza i Saturna, ich księżyców oraz przestrzeni międzyplanetarnej. W 2013 roku potwierdzono, że jedna z nich przekroczyła granicę heliosfery, co oznacza, że jest pierwszym urządzeniem zbudowanym przez człowieka, które opuściło układ solarny.
Czemu o tym wspominamy? Otóż, Voyager udowodnił, że kosmos - choć wypełniony próżnią - posiada swoje "brzmienie", a prezentują to płyty wydane dopiero w 1992 roku przez NASA. Na nieco zapomnianym wydawnictwie znajdziemy soundtrack prosto z kosmosu, który zadziwił nie tylko fizyków, ale wszystkich, którym muzyka i zjawisko dźwięku nie są obojętne...
Wyłącz światło, zamknij oczy i posłuchaj burzy słonecznej
Dźwięki w kosmosie, inaczej niż na ziemi, zaklęte są w postać drgań elektromagnetycznych. Mówiąc w dużym skrócie, przy użyciu specjalistycznej aparatury fale elektromagnetyczne są "transkrybowane" do fal akustycznych w częstotliwościach słyszalnych dla ludzkiego ucha. Wystrzelony w kosmos w 1977 r. Voyager zarejestrował szumy radiowe o częstotliwościach 20-20.000 Hz, szumy magneto- i jonosferyczne, elektromagnetyczne szumy własne przestrzeni międzyplanetarnej i te wywołane ruchem planet, wiatr słoneczny oraz szumy spowodowane zderzeniemia naładowanych cząstek pyłu kosmicznego z korpusem i antenami Voyagera. Tyle, jeśli chodzi o fizykę. Efekt? Powalający!
Brzmienie kosmosu przywodzi skojarzenia majestatycznych i nieco niepokojących mantr. Niski, konsekwentny pomruk przerywany szumami i trzaskami międzyplanetarnymi daje efekt potężnej głębi oraz nieskończonej, kosmicznej przestrzeni. Podczas pierwszych minut odsłuchu odczucia mogą być odrobinę upiorne. Jednak po oswojeniu się z nagraniem trudno nie ulec wrażeniu, że mamy do czynienia z prawdziwie relaksującym doświadczeniem dźwiękowym, gdzie nawet chaos wydaje się mieć swoje metrum i harmonię. Nagrania stanowią żywe i słyszalne świadectwo kosmosu oraz przypominają eksperymenty z generatorem fal mózgowych, a także doskonały ambient znany m.in. z płyt Jarboe, Neurosis czy Lustmorda - genialnego inżyniera dźwięku, współpracującego z firmą Creative oraz eksperymentującego z dźwiękiem nagrywanym w wygaszonych jaskiniach wulkanicznych i kryptach.
Kosmiczna muzyka, którą przewidzieli Pitagorejczycy
NASA w 1992 r. wydało trudno dostępny obecnie set 5 płyt, na których skompilowano ścieżki z materiału zarejestrowanego przez Voyagera I. Co ciekawe, po przekroczeniu w 2012 r. granicy naszej galaktyki naukowcy nadal mają kontakt z Voyagerem II i choć jest on bardzo utrudniony, sonda nadal przekazuje dźwięki przez nią rejestrowane.
Ciekawostką dla gitarzystów może być informacja, że prof. Don Gurnett, naukowiec NASA analizujący nagrania dźwięków spoza galaktyki, podkreślał podobieństwo drgań plazmy do zachowania strun gitarowych. Także Pitagorejczycy, starożytni filozofowie działający już w V w. p.n.e., propagowali teorię tzw. Muzyki Sfer, szczegółowo wskazując na związek między kosmosem a dźwiękiem, którego źródłem miał być właśnie ruch planetarny. Teraz wiemy, że wyniki eksploracji niezmęczonych sond Voyager nie tylko wzbogacają rozważania naukowe, filozoficzne, czy religijne, ale też stawiają nowe pytania o naturę i źródła dźwięku w świecie, który nawet lata świetlne stąd nigdy nie jest głuchy.
Link z nagraniem "Symhonies of The Planets" NASA Recordings: