Rynek producenta i dystrybutora - Cz.I: Wprowadzenie
Ponieważ zaproponowano mi współpracę z portalem Infomusic.pl w charakterze "felietonisty" i eksperta w dziale techniki estradowej, pomyślałem sobie, że na początek zasugeruję opublikowanie tutaj mojego tekstu, który pierwotnie przeznaczony był dla innego medium, ale ukazał się tylko na mojej stronie, więc siłą rzeczy zna go niewielka grupa osób, bo jak niektórzy wiedzą, nie zabiegam szczególnie o reklamę.
Tekst ten, to dość obszerny zbiór moich refleksji, odnoszących się do sytuacji na rynku nagłośnieniowym, widzianym oczyma potencjalnego klienta firm, produkujących tego typu aparaturę. Wprowadziłem w nim pewne korekty w stosunku do wersji pierwotnej, które jednak nie zmieniają w żaden sposób jego "przesłania" i wymowy. Ponieważ jest to materiał o sporej objętości, został podzielony na cztery części i mam nadzieję, że lektura pierwszej zachęci Państwa do zapoznania się z następnymi, a w przyszłości z kolejnymi moimi publikacjami tutaj.
Jednocześnie chciałem od razu oświadczyć, że nie zamierzam wdawać się w żadne dyskusje i ustosunkowywać się do ewentualnych komentarzy, jeśli takowe pojawią się pod tym tekstem i w przyszłości pod innymi. Nie dlatego, żebym się takiej "konfrontacji" w jakikolwiek sposób obawiał, ale dlatego, że w dawnych czasach udzielałem się trochę na różnych portalach internetowych poświęconych technice estradowej i zostałem skutecznie zniechęcony do tego typu "dialogów", które często zamieniały się w chamskie pyskówki, bo jak wiadomo, internet dziś roi się od różnego rodzaju trolli i stanowi świetną pożywkę dla hejterów. Mnie nie bawi branie udziału w takich "nawalankach" i dlatego z góry przepraszam tych czytelników, którzy będą rozczarowani, że sobie ze mną nie podyskutują, mimo, że mają dobre intencje.
Moja rola jako współpracownika portalu będzie ograniczać się wyłącznie do zamieszczania artykułów również dlatego, że nie bardzo mam czas na ślęczenie przed komputerem i śledzenie różnych dyskusji. Mam dość poważny dorobek w dziedzinie publicystyki branżowej, który na dzień dzisiejszy obejmuje już ponad 100 dużych artykułów, wśród których znajduje się wiele testów sprzętu, ale także kilkanaście "poradników", w większości dostępnych na mojej stronie firmowej. Taką "publicystką" zajmowałem się od drugiej połowy lat 90-tych, bo już wówczas miałem coś do powiedzenia na ten temat, choćby jako właściciel jednoosobowej firmy, produkującej sprzęt nagłośnieniowy na zamówienie, z całkowitym pominięciem sieci handlowej.
Mam nadzieję, że dzięki współpracy podjętej z portalem Infomusic.pl będę miał okazję jeszcze bardziej rozwinąć tę część mojej działalności, bo tematów nie brakuje, a z doświadczenia wiem, że z wiedzą w tym zakresie bywa nie najlepiej. W efekcie powoduje to wiele problemów użytkowników sprzętu, których można by uniknąć, gdyby włożyć trochę wysiłku w przyswojenie podstawowych reguł "sztuki".
W moich artykułach przedstawiam głównie własne przemyślenia, ugruntowane ponad 30-letnim doświadczeniem w branży, zarówno w roli producenta, jak i serwisanta aparatury, a także w swoim czasie (choć w niewielkim zakresie) osoby, która zajmowała się obsługą imprez od strony nagłośnieniowej. Jak wspomniałem wcześniej, param się również "zawodowo" testowaniem sprzętu nagłaśniającego od wielu lat i dlatego mam bardzo dobre rozeznanie w sytuacji, jaka panuje na rynku. Być może będę również testował sprzęt na łamach Infomusic.pl, więc należy się Państwu kilka słów wyjaśnień na wypadek, gdyby taka sytuacja miała w przyszłości miejsce.
Otóż tekst, który zamieszczam na portalu jako mój debiut tutaj, napisałem w pewnym sensie w odpowiedzi na "zapotrzebowanie społeczne", czyli między innymi jako reakcję na korespondencję, która przychodzi na mój adres mailowy. Niektórzy z moich czytelników sugerują np., że testy, które publikuję na łamach prasy są nieco "naciągane" pod oczekiwania dystrybutorów. Oświadczam więc, że nie mam sobie pod tym względem nic do zarzucenia, a jeśli trafia do testów wyrób, którego parametry rażąco odbiegają od katalogowych, to taki test po prostu się nie ukazuje, bo byłby faktycznie antyreklamą, a na tym przecież nikomu nie zależy. Bywa jednak czasem tak, że po korespondencji z producentem udaje się osiągnąć pewien "kompromis" (o którym na ogół wspominam w treści artykułu), ale ta uwaga dotyczy tylko niektórych firm, a inne po prostu nabierają wody w usta i zamykają temat.
Nie padną tutaj z oczywistych powodów żadne nazwy konkretnych firm, bo chodzi mi raczej o zasygnalizowanie pewnych ogólnych tendencji, tak obecnie powszechnych, że w zasadzie można by sobie w różne miejsca tego tekstu podstawić niemal dowolnego producenta, z dużym prawdopodobieństwem, że treść będzie pasowała jak ulał.
A teraz, po tym być może trochę przydługim wstępie, zapraszam już do lektury tekstu, którego pierwszy rozdział postara się dać odpowiedź na pytanie, które zadaje sobie wielu potencjalnych użytkowników estradowej aparatury nagłaśniającej:
Czy cena stanowi wyznacznik klasy i jakości wyrobu?
Przejdź do artykułu »