Rynek producenta i dystrybutora - Cz.III: Marketing kontra realia, czyli wyścig na parametry z sufitu

Rynek producenta i dystrybutora - Cz.III: Marketing kontra realia, czyli wyścig na parametry z sufitu

3 listopada 2015, 11:00
autor: Piotr Peto

[img:1]

https://www.infomusic.pl/img/autorzy/MC40MzkzMTEwMCAxNDM3NDgzODY0.jpgWspółcześnie działający producenci aparatury, oprócz możliwości i potencjału produkcyjnego, muszą mieć do perfekcji opanowaną sztukę marketingu, bo to właśnie dzięki niej udaje im się przekonać klientów o swojej "wyjątkowości" i skłonić do zakupu sprzętu "jedynego w swoim rodzaju".

Owszem, są produkty na rynku, które można określić w ten sposób, jednak dotyczy to głównie sprzętu, który jest niedostępny dla przeciętnego muzyka czy zespołu, jeśli ten nie chce zaliczać się do grupy "poszkodowanych" przez brzydkie praktyki banków, udzielających kredytów na lichwiarski procent. Walka o klienta toczy się głównie w obszarze sprzętu klasy średniej i popularnej i jest to "wdzięczne" pole do nadużyć, choć również i w sprzęcie profesjonalnym zdarzają się przypadki "ściemniania", od których włosy jeżyły mi się na głowie, gdy jeszcze je posiadałem.

Myślę, że dobrym przykładem działań marketingowych wielu firm jest powszechnie obserwowana tendencja do oferowania urządzeń o rosnącej z roku na rok mocy nominalnej, która to moc pięknie prezentuje się w prospektach reklamowych, ale często niestety nie znajduje to żadnego odzwierciedlenia w rzeczywistych parametrach sprzedawanych urządzeń. Klient mamiony jest tysiącami watów, po czym okazuje się, że porównując sprzęt sprzed 15 i więcej lat, o teoretycznie wielokrotnie mniejszej mocy, doznaje szoku, bo nowy nabytek gra gorzej i "ciszej" niż staroć, którego czasem jedyną wadą bywa dużo większa masa i nieco "archaiczny" wygląd. Inną sprawą jest o wiele większa awaryjność współczesnego sprzętu, ale to zupełnie oddzielny temat.

Dlaczego tak się dzieje? Ano dlatego, że firmy, konkurując ze sobą i widząc, że konkurencja "podbija bębenek" nie mogą pozostawać w tyle i zaczyna się wyścig na podawanie parametrów z sufitu, lub - jak to się również ładnie określa - "z czapy". Znam mnóstwo przykładów z własnej praktyki, które potwierdzają powyższe uwagi.

Spotykałem już np. paczki aktywne, których rzeczywista moc danej sekcji głośników była dziesięciokrotnie mniejsza niż deklarowana, a co ciekawe, zastosowany głośnik był właśnie dokładnie takiej, dziesięciokrotnie mniejszej mocy, czyli wszystko się zgadza, oprócz tego, że klient zapłacił za paczkę o mocy 1.000 W, a otrzymał w porywach 250.

Są na rynku końcówki, których moc zawyżana jest kilkukrotnie, podobnie jest z powermikserami etc. Oczywiście każdy akustyk i nieco bardziej wyedukowany użytkownik wie, że sama moc to za mało, żeby ocenić np. możliwości zestawu głośnikowego, bo jeśli idzie np. o poziom głośności, to należy również brać pod uwagę skuteczność użytych przetworników. Z kolei zupełnie oddzielną kwestią jest brzmienie, które w znacznym stopniu podlega subiektywnej ocenie konkretnego nabywcy. Niemniej jednak uważam, że niepoważnym traktowaniem klienta jest epatowanie mocą 1.000 W w przypadku, gdy jest ona 4x mniejsza i w razie ewentualnej krytyki używanie argumentu, że co prawda moc faktycznie odbiega od deklarowanej, ale za to paczka bardzo ładnie gra. Sytuacja jest taka, że wielu wytwórców już nawet nie podaje w prospektach nominalnej, ciągłej mocy RMS swoich wyrobów, a posługuje się jedynie pojęciami mocy muzycznej, czy szczytowej, które to wartości ładnie wyglądają w druku czy na opakowaniu, ale słabo korespondują z realnymi możliwościami aparatury.

Oczywiście analogiczna sytuacja występuje w przypadku głośników, jako oddzielnego elementu składowego systemów nagłaśniających. Ich moce bywają dość często absurdalnie zawyżane, co w konsekwencji prowadzi do częstych uszkodzeń, o ile klient zastosuje wzmacniacz o realnej mocy odpowiadającej nierealnym możliwościom głośnika, a co gorsza, zapomni jeszcze o zaaplikowaniu w systemie dobrze dobranych ograniczników (limiterów). Niestety, w takim wypadku praktycznie nie są uwzględniane żadne reklamacje, więc klient musi na własny koszt naprawiać przetworniki lub wymieniać je na inne, co zresztą niejednokrotnie ma miejsce i to w sprzęcie z wysokich półek cenowych.

Chciałbym przy okazji wspomnieć o jeszcze jednej kwestii, mającej bezpośredni związek z przetwornikami. Otóż, jak już pisałem, wiele renomowanych firm z branży nagłośnieniowej stosuje w swoich wyrobach produkty bardzo zróżnicowane jakościowo. Niektóre z nich, przez lata kojarzone z własnymi głośnikami wysokiej klasy, obecnie montują w swoich wyrobach masówkę produkowaną na dalekim wschodzie i te wyroby nie mają kompletnie nic wspólnego z wcześniej oferowanymi, które budowały legendę danej marki.

Czasem taki głośnik nie ma nawet firmowej naklejki, bo widać producent uznał, że wystarczającym "argumentem" jest logo na maskownicy. Niestety, (a z punktu widzenia użytkownika - na szczęście) nabywcy coraz częściej zwracają jednak uwagę co tak naprawdę kupują i między innymi dlatego popularność zdobywają mniej znani wytwórcy, którzy potrafią czasem zaoferować wyrób tańszy, a jednocześnie w niczym nie ustępujący renomowanym markom. Należy jednak bardzo wyraźnie podkreślić, że oferta pozornie zbliżonych parametrami i ceną wyrobów bywa tak różna jakościowo, że czasem możemy mówić wręcz o przepaści i ktoś, kto nie zdaje sobie z tego sprawy, może stosunkowo łatwo dokonać zdecydowanie złego wyboru. Sytuacja, kiedy to na rynku obecnych jest dziesiątki a nawet setki firm sprawia, że wybór staje się o wiele trudniejszy niż w czasach, gdy można je było policzyć na palcach.

Potencjalny nabywca jest atakowany zewsząd agresywną reklamą, dealerzy prześcigają się w różnego rodzaju promocjach, a co gorsza, często niestety bywa tak, że nabywając sprzęt nie bierzemy pod uwagę, że kiedyś być może trzeba go będzie naprawić. A wtedy może się okazać, że nabyliśmy wyrób nienaprawialny, albo taki, którego koszt naprawy przewyższa jego realną wartość. I właśnie tej kwestii chciałbym poświęcić ostatnią część mojego artykułu, która ukaże się już niebawem.

Pozostałe poradniki
SEKRETY WRONY: czy można nagrać płytę w domu? Nagranie dobrej jakości materiału w domu wymaga odpowiedniego przygotowania i inwestycji w sprzęt, ale jest całkowicie możliwe. Kluczem jest cierpliwość, praktyka i ciągła nauka. Wielu artystów zaczynało w ten sposób.
Poradnik: Ucho kontra pomiar, czyli o głośności i głośnym graniu Słuch ludzki to bardzo skomplikowany i bardzo czuły analizator audio, bez którego nie tylko praca osób „parających” się dźwiękiem byłaby niemożliwa, ale i codzienne życie mocno utrudnione. Pomimo tego współczesny „dźwiękowiec” –...
Problemy polskich kapel, co może, a czego nie realizator Kolejny odcinek z serii Sekrety Studia. Tym razem spotykamy się z Maciejem Mularczykiem, realizatorem dźwięku z wieloletnim doświadczeniem w studiu LODOWA w Łodzi. Miejsce to jest szczególne na mapie Polski, gdyż jest zarówno komfortową...
Zbuduj sobie modulara - Behringer Ci pomoże! Syntezatory modularne pojawiły się na szerszą skalę w latach 60. i 70. ubiegłego wieku. Można je zobaczyć na zdjęciach takich tuzów ówczesnej muzyki elektronicznej, jak Tangerine Dream, Kitaro, Klaus Schulze, Jean Michelle Jarre i wielu,...
Sekrety doskonałych nagrań w domowym studiu Dzisiejszy gospodarz domowego studia nagrań - Jarek Toifl - opowiada, jak osiąga profesjonalne nagrania w swoim studiu. Zobacz fascynującą rozmowę Rafała Kossakowskiego (Kosa Buena Studio) z Jarkiem, poznaj używany przez niego sprzęt do...
Realizator dźwięku filmowego: Michał Kosterkiewicz (TOYA STUDIOS Zawód realizatora dźwięku niejedno ma imię. Zobacz spotkanie z Michałem Kosterkiewiczem - realizatorem dźwięku filmowego z TOYA STUDIOS, którego pytamy m.in. o specyfikę pracy, sprzęt do wykonania miksu do ATMOS itp.