- Dobre działanie systemu QuietPoint
- Przemyślana konstrukcja
- Łatwe dopasowanie do głowy
- Wysoka cena
Standardowe słuchawki, słuchawki gadżet czy wreszcie słuchawki z wbudowaną funkcją "turbo"? Trudno jednoznacznie stwierdzić do, której z powyższych kategorii zaliczyć nowy produkt firmy Audio-Technica - ATH-ANC 7. Skąd taki dylemat? Zaraz to wytłumaczę, jednak wpierw chciałbym napisać jaki był zamysł skonstruowania sprzętu jak ten.
Po co i dlaczego... |
Umieszczone na dole muszli niewielkie mikrofony o wymiarach (10 x 5 mm) wychwytują dźwięki z otoczenia a następnie przy użyciu elektronicznego układu są odwracane w fazie. Jaki jest tego efekt? Wyciszenie oscylujące w granicach 18 db, redukujące odgłosy z zewnątrz do około 70%. Zwłaszcza daje się to zauważyć w przypadku niskich tonów. Warto zaznaczyć, iż nie odbywa się to kosztem dźwięków oscylujących w wyższych strefach rejestru. Towarzyszy temu wszystkiemu kojąco-usypiający szum, umiejętnie maskujący niepotrzebny hałas. |
Na oko...
ATH-ANC 7 przy pierwszym wizualnym kontakcie sprawiają dość pogodne wrażenie. Ich projekt raczej przywodzi na myśl produkty marki Sennheiser - podobna jakość plastiku, zbliżone wykończenie kabłąka i poduszeczek wokół muszli. Stylistyka może jest dosyć nudna i mało intrygująca, jednak utrzymuje się w normach wyznaczonych dla tego typu sprzętu - ogólnie mówiąc wtapiają się w tło, bez wyróżniania na tle konkurencji. Wrażenie to podkreśla ich niewielki rozmiar, narzucony przez skromne nauszniki, pokrywające wyłącznie małżowinę uszną (osobiście preferuję bardziej pojemne modele). Co istotne cienki i krótki przewód sygnałowy (1,6 m) podłączany do lewej słuchawki stanowi ergonomiczny plus dla wszystkich tych, którzy będą używać ATH-ANC 7 w czasie podróży. |
Gorzej gdy chcemy je zastosować do użytku domowego, wtedy trudno się obejść bez przedłużacza. Istotna rzecz to obracające się o 90 stopni muszle, zmniejszające ich rozmiar i umożliwiające doskonale dopasowanie do solidnie wykonanego etui.
Może całość nie jest tak sprytnie skonstruowana jak zestaw Pioneera HDJ 1000, jednak trudno do czegoś się przyczepić. Powyższe elementy mówią same za siebie: nowe słuchawki firmy Audio-Technica to projekt przeznaczony dla ludzi będących w ruchu i korzystających z odtwarzaczy mp3, przenośnych zestawów DVD lub po prostu odbywających podróż na pokładzie samolotu (dołączona w zestawie odpowiednia przejściówka), autokaru lub statku.
|
Na ucho... |
Warto też wspomnieć o znośnej jakości oddania średnich tonów. Słuchawki ponadto lubią uwypuklić niską jakość nagrania, wychwytując "brud" i zniekształcenia. Efekt jest tego taki, iż zamiast go korygować i zmiękczać, atakują uszy pasmem jazgotliwych dźwięków. Jeśli mamy kontakt z muzyką akustyczną i utrzymaną w wolnym tempie np. Pat Metheny czy Pink Martini to całość sprawia dobre wrażenie. Nawet klasyczna muzyka filmowa w wykonaniu Bernarda Herrmanna prezentowała się nad wyraz okazale. Gorzej gdy w kompozycjach ścieżki nakładają się na siebie i brakuje pomiędzy nimi swobody. Uzyskujemy wtedy efekt jednolitej ściany dźwięku, charakterystycznej dla słuchawek ze średniej półki. Łatwo to zauważyć biorąc na tapetę twórczość Roberta Babicza czy Davida Guetty. |
QuietPoint czyli o co w tym chodzi...
Rozpatrując ATH-ANC 7 nie można zapomnieć systemie QuietPoint. Jest on napędzany jednym małym paluszkiem (AAA), który wkładamy w otwieraną przegródkę znajdującą się w lewej muszli. Układ elektroniczny uruchamiany przełącznikiem informuje nas o aktywności poprzez zapalenie jasno niebieskiej diody (w przypadku informacji o niskim poziomie baterii dioda zaczyna migać). O ile tłumienie mechaniczne w trybie pasywnym - bez użycia QuietPoint - należy do wyjątkowo przeciętnych, zaś samo brzmienie sprawia wrażenie przyduszonego, to przejście w stan aktywności przypomina uruchomienie funkcji "turbo". Przebijające się przez słuchawki irytujące dźwięki zostają wyciszone, zaś sygnał płynący z kabla wyraźnie wzmocniony. Jeśli ktoś kojarzy opcję "loudness" oferowaną we wzmacniaczach Onkyo, Denona czy Yamahy, to właśnie z czymś takim mamy tu do czynienia. Dół i góra zostają podbite i uwypuklone, zaś dodatkowa ilość decybeli potrafi nieprzygotowaną osobę zaskoczyć.
|
Jest to swoistego rodzaju sztuczka, wspomagająca system elektronicznej redukcji szumów. Trzeba dodatkowo przy tym wszystkim uwzględnić charakterystykę słuchawek firmy Audio-Technica . Same w sobie są dosyć głośne, tak więc nagłe przejście na QuietPoint przy rozkręconym poziomie dźwięku może je niepotrzebnie nadwyrężyć.
Dodatkowa cecha lokująca ATH-ANC 7 jako produkt przeznaczony do zastosowań głównie nieprofesjonalnych, to możliwość odłączenia przewodu sygnałowego i stosowania ich jako zwykłe nauszniki zakładane na czas snu. Mikołaj Florczak |
Krótko mówiąc...
Audio-Technica poza kierowaniem sprzętu na rynek pro-audio tym razem pomyślała o normalnych konsumentach, poszukujących czegoś spoza tradycyjnej półki słuchawek. Dynamiczny design, oszczędność przestrzeni, niestandardowe podejście od strony technicznej i przystępna - jak na ten typ konstrukcji - jakość dźwięku, stanowią interesującą propozycję dla wszystkich tych, którzy cenią sobie chwile odosobnienia w czasie podróży. Największym minusem ATH-ANC 7 jest cena, oscylująca w granicach 700 zł.
|
Dane techniczne:
Częstotliwość/Pasmo Przenoszenia: 10Hz-25kHz Średnica przetwornika: 40mm Efektywność: 109dB Impedancja: 260 om Kabel: 1,6 m Plusy:
- Ergonomiczny rozmiar - Przemyślana konstrukcja - Łatwe dopasowanie do głowy - Zgrabne etui z wszelkimi potrzebnymi elementami - Dobre działanie systemu QuietPoint - Stosowanie słuchawek jako wygłuszacza w hałaśliwym otoczeniu Wady:
- Wysoka cena - Raczej przeznaczone dla nieprofesjonalnego zastosowania w studiu czy na scenie |