Test DTS MAX - Mały, ale wydajny kombajn z Włoch

Wojciech Wąs 21 marca 2014, 10:11 Przedsiębiorstwo Specjalistyczne TEATR
DTS max
  • Wielofunkcyjność urządzenia (beam, spot, wash, studio)
  • Nieograniczony ruch w poziomie PAN FAR (patent DTS Lighting)
  • Jasne źródło światła Philips MSR Platinum 16R
  • Spory zakres zoom 2° (beam) do nawet 60° (wash)
  • Bardzo szybkie efekty jak choćby kolor, gobo, prism?
  • Brak możliwości wysterowania urządzenia z poziomu menu
  • Zbyt zwarty w środku poczwórny prism

Firma DTS-Lighting kilka lat temu była na polskim rynku jeszcze bardzo mało znana, jednak w ostatnich latach dokonała bardzo mocnej inwazji, a chyba takim pierwszym dosyć powszechnie znanym produktem tej marki była seria ledowych naświetlaczy DELTA. Potem z różnych stron zaczęły napływać bardzo dobre opinie na temat ich ledowych wash’y z serii NICK i rozpoznawalność tej marki znacznie urosła. Teraz, w coraz szerszej ofercie tego włoskiego producenta,  pojawiła się seria trzech innowacyjnych głów ruchomych: RAPTOR, JACK i MAX. To właśnie tej ostatniej będzie dotyczyć niniejszy artykuł.

Bardzo dużym plusem firmy DTS jest fakt, że ich produkty są w zasadzie od projektu po końcowe urządzenie, produkowane we własnych zakładach lokowanych na terenie Włoch. Dzięki temu mamy gwarancję łatwego dostępu do serwisu, zapasowych części itp. W związku z tym urządzenia możemy kalkulować na długie lata, a nie jak to jest w przypadku chińskich podróbek, na maksymalnie kilka sezonów. Przekłada się to również na jakość wykonania urządzenia, którą po prostu widać na pierwszy rzut oka. Nie jest to tylko ciężka do ponownego złożenia konstrukcja metalowo-plastikowa, ale również starannie wykończone i dopasowane elementy.

DTS stosuje dosyć agresywny marketing, który przedstawia MAX’a jako urządzenie wszechstronne (stąd moja nazwa kombajn w tytule artykułu), ponieważ posiada on i wąski beam, spot, wash oraz czwarty rodzaj określany jako STUDIO. Jest to praktyka stosowana przez większość producentów, ponieważ w obecnym czasie coraz bardziej zacierają się różnice pomiędzy urządzeniami spot i wash, więc prawie wszyscy robią urządzenia uniwersalne (jak kiedyś płyny i pasty 2 w 1), do tego coraz częściej dorzucają jeszcze opcję beam.

Podobnie jest tutaj i faktycznie urządzenie daje bardzo wąski słup światła (około 2 stopnie) jak na beam’a. Również zakresy zoom jest na przyzwoitym poziomie, a wszystkie typowe funkcje spota pozwalają nam mówić, że MAX należy również do tej grupy. Przez posiadanie frosta jest też od razu wash’em. Jest to oczywiście lekko naciągana praktyka, jednak powszechna. Szczególnie, że frost zastosowany w testowanym urządzeniu jest fajny, daje miękkie i równomierne światło, a nie jak często to bywa, tylko szerszą i nieostrą plamę, wypaloną w środku, a po bokach już jest ciemnawo.

Zaciekawiło mnie o co chodzi z tym trybem studio, oczywiście poza wybieralnymi w różnych miejscach opcjami wyciszenia urządzenia, czyli zwolnienie ruchu czy zmniejszenie prędkości wentylatorów. Okazuje się, że jest to bardzo prosty zabieg, który zostanie opisany poniżej.


4 W 1 - O CO CHODZI Z TYM ZOOM’EM?

Studiując instrukcję lub informacje o urządzeniu, które są dostępne w sieci docieramy do zestawienia zoom'a w głowicy MAX a w zależności od trybu pracy, wyglądające następująco: BEAM 1,5° – 2°, SPOT 2° – 37°, WASH 10° – 60°, STUDIO 4° – 40°.

Nie ma tu zabiegu zmiany optyki, jak to było chociażby z MAC 250 Wash na Beam, lecz mamy tu, cytując producenta, wybieralny przez DMX rodzaj pracy. Przejrzałem więc instrukcję i bibliotekę w sterowniku, ale nie ma tu parametru, który by zmieniał tryb pracy urządzenia. Chodzi więc o to, że faktycznie na „początku” zoom’a jest ten minimalny kąt (BEAM 1,5°-2°). Jednak potem zoom rośnie liniowo. Gdzie te inne tryby? Zakres zoom dla wash’a jest taki sam jak w przypadku tego typu urządzeń, ale jest to po prostu ten sam zoom tylko z dodanym frostem (do tego zakres focus jest naprawdę spory). Jeśli chodzi o tryb studio, jest tu zrobiony prosty, ale w sumie działający patent, który nie jest żadną rewolucją, tylko nikt po prostu w ten sposób nie próbował tego tak wykorzystać.

Studio to nic innego jak puste gobo (ostatnie, dziewiąte na tarczy rotacyjnej), które daje nam mniejszą kropkę niż open gobo (tak jak np. początkowe goba w beam 300). Mamy więc na wyjściu mniejszą plamę (zoom też w mniejszym zakresie). I tu już zagranie typowo marketingowe, plama jest mniejsza, ale jej jasność jest w miarę równomierna (ludzkie oko na nowej żarówce tego nie wypatrzy), bo to co jest słabsze, „zostaje” na blaszce gobo więc wszystko się zgadza. Mamy więc ładną, równą plamę (oczywiście pod warunkiem, że jest dobrze wyśrodkowana lampa, o czym trzeba pamiętać, chociażby przy jej wymianie) – ot całe czary mary, ale sprytnie światu sprzedane.

[lupa:12]


ŹRÓDŁO ŚWIATŁA

Stały punkt testów oświetleniowych, czyli to co jest sercem urządzenia – zastosowana lampa. 

Dużym plusem DTS MAX’a jest użyta „żarówka”, która jest jednym z głównych atutów urządzenia. Producent sięgnął po model z nowej (można śmiało powiedzieć, że rewolucyjnej) linii firmy Philips MSD Platinum, a konkretnie po MSD 16 R – znaną z Clay Paky Sharpy Wash. Więcej informacji na jej temat można znaleźć na stronie producenta lub w jednym z jego katalogów (np.: TUTAJ)

Generalnie można o niej napisać, że przy obniżonym poborze mocy (330 Watt), można uzyskać mocniejszy i jaśniejszy strumień świetlny (16000 lm o barwie 8000 K), niż w modelach stosowanych w starszych urządzeniach. Dodatkowo żywotność tej lampy jest średnio 2-krotnie dłuższa niż starszych modeli, bo wynosi 1500 godzin wg producenta.

Plusem tego rozwiązania jest szybkie ponowne włączanie gorącej lampy, która po około 1 minucie od wyłączenia znów pracuje, a każdemu pewnie się zdarzyło nie raz, że przez przypadek wyłączył lampę lub była jakaś awaria zasilania i te kilka minut do ponownego uruchomienia wydawało się nieskończonością. Na ten szybki start lampy wpływa zapewne (oprócz jej budowy) również system chłodzenia zastosowany w urządzeniu, który jest jego kolejnym atutem.

[lupa:1]


CO KRYJE SIĘ W ŚRODKU?

DTS MAX, mimo stosunkowo niewielkiej obudowy oraz wagi (20kg), jest urządzeniem oferującym naprawdę sporo, a to wszystko bardzo starannie upakowane wewnątrz. Dla ciekawskich polecam poniższy film, na którym pokazany jest w skrócie proces projektowania i produkcji DTS MAX. Widać na nim, że nie jest to przypadkowe upchanie wszystkiego wewnątrz, tylko przemyślany proces. Szczególnie spodobał mi się fragment trójwymiarowego drukowania obudowy. Jeśli chodzi o obudowę, to fajnym rozwiązaniem jest oznaczenie stron (A i B) oraz tabelka z zestawieniem złączy elektrycznych, które są dokładnie oznaczone. W przyszłości bardzo to ułatwi serwis, lokalizację usterki czy chociażby konserwację.

Widać również, że system chłodzenia jest dobrze przemyślany, a sama lampa zabudowana jest w jednym wielkim radiatorze, który w połączeniu z wydajnymi wentylatorami dobrze odprowadza ciepło z żarówki. Według producenta potrafi się ona nagrzać podczas pracy nawet do 900°C. System mocowania lampy również jest wykonany porządnie. Jest ona naprawdę solidnie i sztywno zablokowana (w porównaniu z testowanym niedawno na łamach Infomusic.pl ADJ Vizi Beam 2R jest przepaść na korzyść DTS’a). Dostęp do lampy jest co prawda trochę bardziej skomplikowany niż w większości urządzeń, jednak nie zaliczam tego do minusów, bo jednak wymiana lampy powinna być przeprowadzona przez wykwalifikowanego technika. 

[lupa:2]

[lupa:3]

[lupa:4]

[lupa:5]

[lupa:6]

[lupa:7]

Poszczególne moduły mają wystarczająco miejsca, by bezkolizyjnie pracować, szczególnie że parametry takie jak pryzmat, kolor, gobo czy fokus są naprawdę szybkie. Jedyne co mi nie przypadło do gustu, to irys. Nie wiem czy był to defekt danego modelu czy po prostu ma tak działać, ale kilka razy mi się przywiesił i dopiero reset urządzenia przywracał go do stanu początkowego (open). Dodatkowo nie udało mi się go całkowicie zamknąć. 

Do tego jeśli chodzi o obudowę, to producent na jej tyle, w podstawie umieścił zestaw gniazd XLR 3 i 5 PIN, oczywiście wejściowe i wyjściowe, do tego złącze Ethernet. Jest również para gniazd zasilających: wejściowe i wyjściowe. Dzięki temu można w szereg zasilić do 6 urządzeń DTS MAX.

Jest również miejsce na zamontowanie anteny do odbiornika WI-FI DMX, które można opcjonalnie zamówić z urządzeniem. Zalety tego rozwiązania są oczywiste, więc wybór zależy od kupującego.

[lupa:8]

[lupa:9]


DTS MAX - GŁÓWNE FUNKCJE

Testowane urządzenie oprócz opisywanej już funkcji zoom, posiada inne podstawowe opcje, do których należy oczywiście system mieszania kolorów CMY, co uzupełnia dodatkowo liniowy CTO oraz tarcza 18 kolorów. To naprawdę sporo, bo konkurencja najczęściej oferuje w okolicach 9-10 kolorów. Filtr CTO jest liniowy, a przydaje się to zawsze przy pracy z kamerami czy w zastosowaniach teatralnych. W rozszerzonym trybie jest jeszcze dodatkowy kanał DMX, który umożliwia wybieranie pełnych kolorów z tarczy oraz ich połówek. Do tego w tym trybie mamy także dwa kanały z CMY Macro i jego prędkością.

Oczywiście jak przystało na spota mamy dwie tarcze gobo (9 rotacyjnych i 10 statycznych), wsparte dodatkowo tarczą animacji. Fajnie, że dzięki dużemu zakresowi focusa można tę tarczę animacji wyostrzyć i również użyć jako efekt ala gobo. Jak już pisałem, dziewiąte gobo rotacyjne spełnia dodatkową funkcję STUDIO, ale jeśli nie widzimy zasadności takiego rozwiązania, można śmiało w to miejsce włożyć jakieś inne gobo. Dostęp do nich jest prosty i wygodny, łatwo wyjmuje się cały moduł z pojedynczym gobosem, trochę więcej trudu (lub zgrabnych paluszków) wymaga już wyjęcie małego gobosa, ale generalnie jest dobrze, bo nie robimy tego w urządzeniu tylko w dowolnym miejscu, a montujemy już gotowy moduł z wymienionym gobosem. W trybie 33 kanałów DMX obsługa gobosów rotacyjnych rozbita jest aż na 5 kanałów DMX, co w moim osobistym odczuciu jest przesadą. Na szczęście dla osób myślących podobnie producent przewidział skrócony do 24 kanałów tryb pracy, gdzie jest to zredukowane do dwóch kanałów, więc każdy pracuje jak lubi i o to chodzi.

Obydwie tarcze posiadają funkcje shake, co jest przydatnym efektem. Efekt ten porusza się ze zmienną (zadaną przez operatora) prędkością w obydwie strony (lewa i prawa), chociaż ja osobiście nie dostrzegłem różnicy między jedną a drugą stroną. No i to co również bardzo mi się spodobało, to fakt, że focus domyślnie działa w sprzężeniu z zoomem, dzięki czemu mamy funkcję podobną do autofocusa w innych urządzeniach. Najlepiej to widać w momencie zadania komendy ze stołu LOCATE (lub HOME, w zależności jaki sterownik). Wtedy urządzenie ustawi się do domyślnych wartości parametrów, czyli najczęściej wypuści otwartą białą wiązkę z minimalnym zoom’em (funkcja beam), która będzie w miarę wyostrzona. Następnie wrzucimy gobo i zoom np. na 50% i focus już sam się ustawi na inną wartość, dzięki czemu to gobo będzie już wstępnie wyostrzone.

Plusem DTS MAX są naprawdę fajne goba oferowane w tzw. standardzie. Szczególnie spodobały mi się te statyczne, które można praktycznie wykorzystać na różnego rodzaju eventach na ściany, sufity itd., ale nie tylko.

[lupa:10]

Jak już pisałem wcześniej MAX ma funkcje irys, która jednak do końca mnie nie zachwyciła, ale zastrzegam, że mogła to być wina testowanego egzemplarza i zakładam, że tak było. Oprócz standardowego irys od otwartego do zamkniętego (choć mi nie udało się tego zrobić), jest jeszcze dostępnych kilka irys makro. W ogóle producent postarał się i zrobił naprawdę dużo przeprogramowanych makro, które są dostępne (szczególnie w trybie rozszerzonym) dla kolorów, gobosów, irysa oraz shuttera.

Paletę opisywanych powyżej opcji uzupełnia jeszcze poczwórna prisma, oczywiście z funkcją rotacji w obydwie strony. Ma ona dodatkową zaletę, że prędkość tej rotacji nie rośnie (jak w większości urządzeń) logarytmicznie – czyli dla niskich prędkości szybko się zmienia, a dla średnich i wysokich już jest szerokie pasmo - tylko liniowo, co daje się odczuć szczególnie w tych wolniejszych prędkościach. Bardzo mi się to spodobało. Na minus zaliczam fakt, że koło animacji i pryzmat mają wspólny kanał do ustawiania prędkości rotacji tych obydwu parametrów, nie da się więc zrobić np. szybko kręcącej się tarczy animacji, a wolno pryzmatu. Dodatkowo pryzmat ten jest bardzo zwarty, przez co składowe obrazki w dużej mierze nakładają się w środku.

[lupa:11]

Oczywiście jak każde profesjonalne urządzenie, a do takich na pewno zalicza się DTS MAX, istnieje możliwość resetu urządzania z sygnału DMX, wyłączanie i włączanie lampy. Jedyne do czego można się przyczepić, to fakt, że nie da się resetować poszczególnych funkcji (np. kolor, gobo, shutter).


RUCH JEST MOCNĄ STRONA MAX’A

Opisywany DTS rusza się szybko jak na spota, może nie aż tak szybko jak powinien, jeśli chodzi o urządzenia beam i sharp beam, ale nie można mieć wszystkiego. Dlatego urządzenia wyspecjalizowane (typowy wash, beam czy spot) zawsze będą miały jakąś przewagę w swojej klasie nad urządzeniem uniwersalnym, ale z drugiej strony te drugie będą miały ten plus, że są wszechstronne. Dzięki temu użytkownik może wybrać to co mu potrzebne i o to chodzi na konkurencyjnym rynku. Jeśli chodzi o porównanie z innymi znanymi dosyć powszechnie urządzeniami, to pod kątem ruchu „przymierzyłem” MAX’a do Robe 700 Colorspot E AT i Robe Robin Pointe.

Z tym drugim urządzeniem przegrał, ale tego raczej należało się spodziewać, za to od 700tki był wyraźnie szybszy. Jednak na pewno zaletą MAX’a, jeśli chodzi o ruch jest opatentowany przez DTS Lighting Company system PAN FPR (PAN FAR), czyli możliwość obrotu w panoramie bez ograniczeń w każdą ze stron, z różną prędkością. Jest to bardzo fajna funkcja, którą można bardzo ciekawie wykorzystywać w praktyce, a nie kłóci się ona w żaden sposób z tradycyjnym systemem ruchu PAN- TILT. Nie ma więc obawy, że użycie tej funkcji spowoduje „zgubienie” pozycji po zakończeniu działania PAN FAR. Ta funkcja jest tylko dodatkową opcją do ruchu MAX’a, bez niej głowa porusza się jak każda inna, zarówno w pionie jak i poziomie. Producent zadbał również o bezpieczeństwo podczas transportu główki, co jest kluczowe dla firm rentalowych i wyposażył tego DTS’a w blokadę PAN i TILT.


MENU

Menu urządzenia jest proste i intuicyjne. Nie jest jakość specjalnie rozbudowane, czego ja akurat osobiście jestem fanem. Brakuje mi jednak opcji manualnego (z poziomu menu) wysterowania urządzenia. Po pierwsze nie można bez sterownika ustawić główki by np. świeciła logo na ścianie, nie mówiąc już o odtwarzaniu programów (w trybie stand alone bez sterownika). Większą dla mnie wadą jest brak możliwości sprawdzenia urządzenia bez sterownika, by zobaczyć czy wszystko jest ok np. po wypożyczeniu, czy nawet do celów serwisowych. Zaletą natomiast urządzenia, a właściwie jego menu, jest zbiorowe wyświetlanie jego parametrów pracy w opcji info, czyli czasu pracy urządzenia, lampy, ilość jej odpaleń, wersji softu itp.

[img:1]

Poza tym na plus jest szybki dostęp do podstawowych i często zmienianych funkcji, jak chociażby odwracanie wyświetlacza czy tryb pracy. Kolejnym atutem jest schowane menu kalibracji, do którego trzeba w specjalny, ściśle określony sposób się dostać (opisane w instrukcji), więc nikt tam przypadkowo nie namiesza. Również bardzo pozytywne wrażenie wywarł na mnie system identyfikacji błędów i to od prostych (jak nie odblokowanie którejś z blokad pan / tilt) po poważniejsze (typu wypięte jedną ze złączy wewnątrz urządzenia lub inna usterka w danym bloku np. ERROR CTO i już wiemy gdzie szukać usterki). Oczywiście atutem jest również wbudowana bateria, dzięki której możliwe jest konfigurowanie urządzenia bez zewnętrznego zasilania, co jest już standardem dla profesjonalnych urządzeń.

Na koniec to co jako człowiek starej daty lubię, czyli zwykłe 4 przyciski do poruszania się po menu, bez sensorów i 16 milionów kolorów na wyświetlaczu, w tych przypadkach prosto znaczy dobrze – ale to moje subiektywne odczucie.

 


PODSUMOWANIE

Testowany przeze mnie DTS MAX zrobił na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Jest to na pewno innowacyjne i nowoczesne urządzenie, które śmiało może konkurować z innymi urządzeniami w swojej klasie. 

Wykonanie tej główki stoi na profesjonalnym poziomie, co potwierdza fakt, że firma DTS Lighting zaczyna być coraz bardziej liczącym się na naszym rynku producentem. Jako realizator nie powiedziałbym, że zamiast setu składającego się z typowych urządzeń wash, spot i beam zamieniłbym się chętnie na same urządzenia MAX, ale na pewno chętnie bym ich używał jako zamiennik innych bardziej znanych spotów czy wash’y, które dodatkowo mają dołożoną funkcję beam. Natomiast jeśli chodzi o funkcję studio, to traktuję ją osobiście jako sprytny i przemyślany chwyt techniczno-marketingowy.

Lampa w DTS MAX i jej jasność zasługuje na pewno na uznanie. Dzięki niej DTS MAX produkuje mocny i jasny strumień świetlny. Fajnie, że urządzenie ma dwa tryby pracy, bo moim zdaniem w tym 33 kanałowym niektóre funkcje są przesadnie rozrzucone na kilka kanałów DMX (jak chociażby 5 kanałów do rotacyjnych gobo, czy irys i irys macro). Co prawda ktoś inny może postrzegać to jako zaletę, więc wedle uznania jest do wyboru 24 lub 33 kanały DMX.

Kolejnymi atutami MAX'a są bez wątpienia opcja ruchu w poziomie bez ograniczeń (PAN FAR), czego nie mają inne urządzenia, bogata paleta kolorów jako dopełnienie do systemu CMY,  ciekawe goba statyczne i rotacyjne plus animacja. Do tego inne opisywane przeze mnie opcje, które są na dodatek bardzo szybkie oraz duży zoom. Po prostu jest się czym bawić i mamy bardzo atrakcyjne dla realizatora urządzenie.

Oprócz tego wszystkiego DTS MAX ma również konkurencyjną cenę, za którą dostajemy porządną jakość.

Poza tym na każdym kroku widać, że produkując to urządzenie firma DTS chce wpisać się w krótką listę profesjonalnych marek znanych w branży, choć pewnie niejeden powie, że już ma tam swoje miejsce. 

 

Gdzie kupić?

Dystrybucja w Polsce:

Przedsiębiorstwo Specjalistyczne TEATR

adres:
al. Krakowska 20 05-090 Sękocin Nowy
Pozostałe testy
Cameo PIXBAR 400 G2 - Opinia użytkownika Katalog urządzeń oświetleniowych rozmaitego rodzaju, z logo Cameo „na masce”, ulega ustawicznemu poszerzaniu, zaś one same to rozwiązania wysoce zaawansowane, oferujące wysokie parametry i jakość. W tym materiale zwrócimy się ku jednej z...
Test reflektorów profilowych Cameo P2 Jak wiadomo, polski lotnik to i na drzwiach od stodoły poleci. A polski świetlik? On da radę zrobić fajne oświetlenie nawet wtedy, gdy do dyspozycji ma jedynie dwie lampy. No, nie pierwsze z brzegu, oczywista! Ale jeśli są to lampy...
Test ruchomej głowicy beam/spot Elation Fuze SFX Na wstępie chciałbym zaznaczyć, że niniejszy tekst nie jest testem. Jest to dość subiektywna recenzja urządzenia marki Elation, nikt mi nie zapłacił za promowanie marki, a jedynie za jej ocenę, choć nie będę ukrywał, że w tej marce...
Test ruchomej głowicy Fractal Morph 3 in 1 Fractal, jak pewnie większość z Was zainteresowanych techniką oświetlenia wie, to polska firma, zajmująca się dostarczaniem wysokiej jakości urządzeń oświetleniowych w przystępnych cenach. Kilka tygodni temu dotarły do mnie cztery sztuki...
Test ruchomej głowicy Evolights Neo Spot 100 Neo znaczy nowy, nowoczesny, innowacyjny. Może to dotyczyć wielu aspektów produktu, w tym jakości wykonania czy jej stosunku do ceny, który kreowany jest przez użycie nowoczesnych rozwiązań i coraz to bardziej wydajnych mechanizmów....
Test naświetlacza Cameo ZENIT B200 O serii akumulatorowych urządzeń Cameo miałem możliwość już napisać przy okazji testu serii DROP, warto sobie tekst przypomnieć pod tym linkiem. Tym razem ponownie dzięki uprzejmości firmy Adam Hall w moim domu zagościł ZENIT B200 –...