TEST: HeadRush Pedalboard

To naprawdę interesujące urządzenie pełne innowacyjnych rozwiązań, które zadowolą nie tylko fanów cyfrowych technologii Szymon Chudy 12 września 2017, 09:00 Audiostacja
HeadRush Pedalboard4.400 zł

Czasy, w których wchodząc w świat cyfrowych symulacji wzmacniaczy i efektów musieliśmy wybierać pomiędzy dwoma wiodącymi producentami, bezpowrotnie minęły. Zapotrzebowanie na produkty tego rodzaju stale rośnie, a na rynku pojawiają się nie tylko kolejne wersje znanych urządzeń, ale także zupełnie nowe konstrukcje. Należy do nich między innymi HeadRush Pedalboard, który trafił do naszej redakcji dzięki uprzejmości firmy Audiostacja.

HeadRush Pedalboard to cyfrowy procesor efektów, dzięki któremu od postaw możemy stworzyć swoje wymarzone brzmienie, korzystając z algorytmów dostarczonych przez producenta. Obsługuje je czterordzeniowy procesor i wraz z systemem DSP Eleven HD Expanded. Nazwa oraz logotyp oprogramowania pozwala zakładać, iż jest to kontynuacja technologii cyfrowej, którą spotkaliśmy już wcześniej w postaci Eleven Rack’a. Od premiery pierwowzoru minęła już jednak niemal dekada. Sprawdźmy więc, jak sprawy mają się obecnie i czy odważna obietnica złożona na stronie internetowej HeadRusha - „Od idealnego brzmienia dzieli Cię tylko dotyk” - faktycznie pokrywa się z rzeczywistością.

 

[img:2]

[img:1]

 

Rozpakowujemy

Multiefekt jest bezpiecznie zapakowany w kartonowym pudle. W środku, oprócz samego urządzenia, znajdziemy kabel zasilający oraz kabel USB, skróconą wersję instrukcji, bon na dwa bezpłatne impulsy kolumn od firmy Celestion oraz warunki gwarancji. Słowem - najpotrzebniejsze rzeczy.

Samo urządzenie prezentuje się znakomicie. Jest ciężkie i masywne sprawiając wrażenie gotowości do walki nawet w najtrudniejszych warunkach. W oczy rzuca się przede wszystkim olbrzymi wyświetlacz i prawdziwa prostota konstrukcji. Przyjrzyjmy się jej nieco dokładniej.

 

[img:3]

[img:4]

 

Budowa

HeadRush to urządzenie podłogowe, a co za tym idzie domyślnie obsługujemy je w całości za pomocą frontowego panelu. Co ciekawe, oprócz 12 programowalnych, footstwichy, które możemy dowolnie opisywać zarówno tekstowo, jak i przypisać im odpowiedni kolor, nie znajdziemy tu zbyt wielu zewnętrznych kontrolerów. W moim odczuciu to bardzo dobrze, bo muszę przyznać, że urządzenia z milionem przycisków i potencjometrów zawsze mnie przerażały ogromem niepotrzebnych parametrów, które trzeba najpierw zrozumieć, a potem ustawić.

Tu znajdziemy wyłącznie siedem gałek, z których trzy służą do regulowania poziomów głośności (master, słuchawki i aux), trzy do szybkiego dostosowywania ustawień widocznych na ekranie i jedną dodatkowo wspomagającą sterowanie dotykowym ekranem. Po prawej stronie znajdziemy masywny i działający płynnie pedał ekspresji, który może pracować jako kontroler głośności, ekspresji lub po prostu kaczka.

 

[img:5]

[img:6]

 

Na osobne omówienie zasługuje 7 calowy ekran będący sercem całego urządzenia. Jest to sytuacja naprawdę szczególna nie tylko dlatego, że pozwala on na wyjątkowo intuicyjną obsługę urządzenia, ale również z racji na fakt, że HeadRush to pierwsze tego rodzaju urządzenie wprowadzające technologię dotykową. Z pomocą jednego ruchu ręki możemy dosłownie dotykać naszych „kostek i wzmacniaczy” dowolnie ustawiając je w łańcuchu brzmienia. W ten sposób niezwykle szybko i łatwo możemy stworzyć brzmienie od podstaw lub edytować już istniejące.

Jest to funkcjonalność, która w moim przekonaniu wyprowadza procesory gitarowe na zupełnie nowy poziom, czyniąc je łatwo dostępnymi dla zupełnie nowej grupy potencjalnych użytkowników. Osobiście należę do osób, które lubią proste rozwiązania - wzmacniacze z podstawowymi gałkami, kostki robiące tylko jedną rzecz, gitary bez aktywnej elektroniki itd. Multiefekty zawsze były dla mnie zbyt czasochłonne. Tutaj sprawa wygląda zupełnie inaczej. Na wyciągnięcie ręki (no może palca), masz cały swój zestaw, który możesz dowolnie modyfikować i sterować z łatwością porównywalną z obsługą analogowych odpowiedników. Marzenie. A jakie ma to przełożenie na brzmienie?

 

[img:7]

[img:8]

 

Brzmienie

Zacznę od uściślenia bardzo ważnej rzeczy. Testowanie brzmienia multiefektu nie jest sprawą prostą. Zwykle porównujemy urządzenie tego typu do analogowego, często lampowego wzmacniacza, na którym graliśmy dotychczas. W takim zestawieniu nie ma mowy o obiektywności. Rolą procesora gitarowego jest symulacja pełnego toru brzmienia, uwzględniając przy tym wykorzystaną kolumnę i mikrofon. Brzmienie, które domyślnie wychodzi z multiefektu to odpowiednik tego, co dostaje od nas realizator na koncercie. Dopiero porównując takie sygnały możemy pokusić się o porównywanie  obu rozwiązań.

Bazując na doświadczeniach muszę powiedzieć, że jestem pod wielkim wrażeniem tego urządzenia. Barwy są ciekawe i bardzo zbliżone do oryginału, szczególnie po wykorzystaniu dodatkowych brzmień paczek, które można bezproblemowo wgrać przez USB. Urządzenie reaguje na dynamikę gry oraz ustawienia gałki Volume w gitarze. Oddaje również charakter danego instrumentu, co nie jest często spotykane w urządzeniach cyfrowych.

 

Próbka możliwości HeadRush Pedalboard:

 

Każde brzmienie można dowolnie modyfikować. Oprócz oczywistych parametrów każdego z efektów, wzmacniacza, kolumny itp. mamy pełną kontrolę nad „ogonkiem”, czyli możemy zdecydować, czy zmieniając preset efekty pogłosowe mają wybrzmieć do końca. To świetna opcja żeby płynnie i niezauważalnie zmieniać brzmienia. Dodatkowo możemy ustawić ostateczny poziom głośności każdego presetu (taki master volume, ale w obrębie jednego ustawienia, dzięki któremu bez zmiany parametrów możemy szybko ściszyć za głośne brzmienie) oraz ustawić bramkę szumów odpowiednio do danego presetu (np. mniejszą na barwach czystych, większą na mocno przesterowanych).

Reasumując barwy w urządzeniu są naprawdę autentyczne i pokuszę się o stwierdzenie, że finalnie, w kontekście całego zespołu, nie sposób wskazać na ich cyfrowość. Inaczej sprawa ma się w kwestii odczuć podczas samej gry. Tutaj, choć mamy do czynienia z urządzeniem naprawdę wysokiej klasy, można wyczuć różnicę. Nie jest to jednak nic zadziwiającego i dotyczy wszystkich urządzeń w domenie cyfrowej. Po prostu instrument na poziomie niuansów reaguje inaczej niż  przy korzystaniu z urządzenia lampowego. Inną rzeczą, którą można by poprawić są efekty przestrzenne, które choć nie brzmią źle, nie do końca naturalnie reagują na zmiany parametrów (np. poziomu efektu zmienia się zbyt mocno wraz z każdym procentem). Pocieszające jest jednak to, że wraz z kolejnymi wersjami oprogramowania producent wprowadza wiele usprawnień. Być może rozwiązania te zostaną poprawione w kolejnych uaktualnieniach.

 

Podsumowanie

HeadRush to naprawdę interesujące urządzenie pełne innowacyjnych rozwiązań, które zadowolą nie tylko fanów cyfrowych technologii. Oprócz szerokiej palety oferowanych barw, wybitnej intuicyjności i solidnej budowy warto również zwrócić uwagę na jego cenę. Urządzenie, które sonorystycznie może konkurować z czołowymi produktami, a pod względem łatwości obsługi i funkcjonalności po prostu je deklasuje, kosztuje zdecydowanie mniej niż podobne produkty wiodących firm.

W moim przekonaniu HeadRush rozwiązuje wiele problemów współczesnych muzyków, umożliwiając łatwe i proste tworzenie i obsługiwanie barw, które brzmią dobrze bez względu na poziom głośności. Dzięki temu świetnie sprawdzi się w domu, studiu, a także na koncertach - szczególnie tych, na których potrzebujemy różnych barw i nie do końca możemy sobie pozwolić na głośne rozkręcanie wzmacniacza.

 

Do nagrań wykorzystano:

 
  • Gitarę Ufnal Modern Classic - Yellow Sixties
  • Kable Hesu
  • Preamp Retro Powerstrip
  • Interfejs RME Fireface 800

 

Gdzie kupić?

Dystrybucja w Polsce:

Audiostacja

tel.: +48 (22) 122 53 00
Godziny otwarcia:

Pon - Pt: 09:00 - 17:00

 

adres:
ul Kolejowa 93/95 05-092 Łomianki

Sklepy muzyczne > HeadRush rozwiń listę sklepów

Pozostałe testy
Marcin Pendowski testuje nowe combo Laney'a Pozory czasami lubią mylić. Jeśli szukacie nowoczesnego comba do basu o tradycyjnej estetyce to nie mogliście lepiej trafić. Laney Dibeth DB200-210 pod pozorami klasycznej konstrukcji chowa szereg niezwykle nowoczesnych i funkcjonalnych...
VIDEO TEST: Wyjątkowa gitara basowa Sterling Stingray Ray 34 HH Czy budżetowa wersja ikonicznego basu musicman Stingray godna jest swojej nazwy? Marcin Pendowski zaprasza na video test absolutnej klasyki gatunku. Posłuchajcie jak instrument brzmi ten bas w rękach mistrza.
Budżetowy baryton dla każdego. Aria Pro II JET-B’tone jest z pewnością niezwykle ciekawym instrumentem w sektorze budżetowych gitar barytonowych. Gitara ta prezentuje się niezwykle elegancko, jest przy tym mądrze zaprojektowana i wygodna w grze. TEST
Testujemy trio od Walden Guitars Walden Guitars coraz mocniej zaznacza swoją pozycję na rynku gitar akustycznych. Tym razem do naszej redakcji trafiły trzy instrumenty tego producenta, które powinny zainteresować zarówno gitarzystów-amatorów, jak i zawodowców,...
Test gitary basowej Markbass JF1 Markbass to dobrze wszystkim znana włoska marka, która bardzo szybko zdobyła serca basistów na całym świecie żółto-czarnymi produktami służącymi do nagłaśniania tego, co tworzymy na naszych basówkach. Lista topowych artystów, którzy...
Test gitary akustycznej Washburn Bella Tono Washburn, amerykańska marka z tradycjami. Od 1883 roku obecna w świadomości muzyków. Pomimo wzlotów i upadków, wciąż obecna w muzyce folkowej, country, szeroko rozumianym rocku. Dziś bardziej znana z gitar elektrycznych, ale przecież...