Nie chcemy grać popu - wywiad z Made In Poland

Nie chcemy grać popu - wywiad z Made In Poland

11 lipca 2009, 21:24

Made In Poland to zespół legenda. 

Powstał w 1984 roku, reaktywował się w 2006 roku a wiosną 2009 wydał pierwszy po przerwie studyjny materiał pod nazwą "Future Time". Pierwotna droga muzyczna została utrzymana - jest ciężko, duszno i zimno. Transowy klawisz, hipnotyzująca perkusja, przesterowana gitara i precyzyjnie punktujący bas to nadal znak rozpoznawczy Made In Poland. "Future Time" to po prostu esencja zimnofalowego grania. A Made In Poland pomimo upływu nie jest pustym sloganem. Co dziś oznacza nazwa grupy i czym jest muzyka MIP dowiecie się z rozmowy z basistą, Piotrem Pawłowskim.

Obserwując życie Made In Poland od 1984 roku, bo wtedy właśnie powstaliście, nie da się nie zauważyć, że jesteś jedynym członkiem grupy grającym we wszystkich jej odsłonach. Opowiedz zatem jak zmieniało się Made In Poland na przestrzeni lat?
 
Piotr Pawłowski: Tak naprawdę Made In Poland nie powstało jako Made In Poland, tylko jako kolejna edycja zespołu Ekshumacja. Miałem zaszczyt i przyjemność być zaproszonym do bycia tak zwanym zastępczym basistą w tym ostatnim składzie Ekshumacji i po dwóch tygodniach grania utworów Ekshumacji nieśmiało zaproponowałem, żebyśmy pograli może trochę inną muzykę. Okazało się, że wszyscy myśleliśmy podobnie więc podjęliśmy prace nad zupełnie inną muzyką. Artur Hajdasz ówczesny perkusista, Krzysiek Grażyński - gitarzysta i Robert Hilczer - wokalista oni już się bardzo dobrze znali także muzycznie. Natomiast ja z nimi wcześniej nie miałem przyjemności współpracować dlatego byłem ogromnie zaskoczony tym, jak bardzo dobrze nam się pracowało i jak szybko powstawały nowe utwory. Stało się jasne, że nazwa Ekshumacja ma się nijak do tego, co nam w efekcie wychodziło. W pewnym momencie pojawiła się więc nazwa, którą nie wiem skąd przyniósł nasz ówczesny manager - Made In Poland, która brzmiała, jak niektórzy mówili, trochę pretensjonalnie, ale uznaliśmy że jest wystarczająco perspektywiczna. Na przestrzeni lat nasza muzyka ewoluowała, ale nigdy nie była specjalnie optymistyczna. Tak jak czasem trudno o optymizm patrząc na polskie społeczeństwo, które jest samo w sobie dość specyficzne. Myślę, że nasza nazwa podkreśla więc nieco nasz trochę ironiczny stosunek do tego, co się tu dzieje. A to co robimy muzycznie całkowicie nie przystaje do muzyki będącej dyskursem dominującym w tym kraju.
 
Jesteście cholernie konsekwentni. Mamy XXI wiek, a Wy wciąż gracie zimną falę. Czy nie macie ciągotek, żeby zagrać coś popowego albo wręcz dyskotekowego?
 
Sam kiedyś na początku XXI wieku w jakimś wywiadzie powiedziałem, że zimna fala jest muzyką niszową i nigdy mi się nie wydawała muzyką ponadczasową, ale tutaj nie wyantycypowałem tego, że pojawią się takie zespoły jak Interpol, Editors, czy ostatnio podobno też zimnofalowy White Lies. Nie przypuszczałem, że będziemy odbierani jak ojcowie założyciele. Natomiast prawda jest taka, że jeśli fala jest falą nawracającą to możemy wtedy powiedzieć o gatunku, że stał się ponadczasowy. Wówczas przestaje mieć znaczenie to, że zimną falę wymyślono na początku lat 80., po prostu ta muzyka już nie jest nurtem który można kojarzyć tylko i wyłącznie z tamtymi czasami. Czy nam chodzi po głowie pomysł, żeby nagrać piosenkę pop? Nie. Natomiast oczywiście, że można sobie naszą muzykę wyobrazić brzmiącą zupełnie inaczej. Jak pokazaliśmy na płycie „Future Time” potrafimy kolaborować z innymi muzykami i prawdą jest też to, że nie wszystko co nagraliśmy podczas sesji do „Future Time” się na tej płycie znalazło...
 
A to co się nie znalazło znajdzie się kiedyś na innym krążku?
 
Na przykład utwór „Wiatraki”, który jest żelazną częścią naszego repertuaru koncertowego po długich i burzliwych dyskusjach jednak na tej płycie się nie znalazł... Odpowiem tak: „Future Time” na pewno nie jest ostatnią płytą z udziałem Made In Poland, która ujrzy światło dzienne w tym roku, ale wszystko w swoim czasie.
 
No dobrze, tytuł Waszej nowej płyty to "Future Time". Dlaczego właśnie taki?
 
Dyskusje nad tytułem płyty trwały od samego początku i każdy miał tutaj jakąś koncepcję. Ostatecznie okazało się, że utwór „Future Time” jako opener całej płyty byłby bardzo dobry do tego, żeby tak nazwać cały album. I jest to muzyka z czasu przyszłego, więc nazwa dobrze się broni. Mam nadzieję, że dzięki płycie „Future Time” Polska obudzi się ze stanu comy (śmiech). (z ang. Coma - śpiączka - przyp. aut.)
 
Masz coś przeciwko Comie? Niektórzy uwielbiają Comę.
 
Ja nie uwielbiam zespołu Coma, choć mam oczywiście szacunek dla ich sukcesu komercyjnego, natomiast to nie jest muzyka której mogę słuchać. Nie znajduję w niej niczego dla siebie. W tekstach zresztą też nie.
 
Powiedziałeś, że dzięki „Future Time” masz nadzieję na przebudzenie polskiego rocka, a czy nie sądzisz, że dzięki tej płycie możemy mieć do czynienia z zimnofalowym boomem?
 
To jest pytanie nie do mnie, bo my nie jesteśmy i absolutnie nie chcemy być kreatorami żadnych trendów. I powiem, że jestem sobie w stanie bardziej wyobrazić, że sztab marketingowców dajmy na to z Universalu uzna, że Kasia Kowalska następną płytę nagra w konwencji zimnej fali. Natomiast my pracując nad muzyką nie mamy do czynienia z żadnym marketingiem, bo my gramy przede wszystkim dla siebie. Muzyka jest nam potrzebna do szczęścia, do tego żebyśmy czuli się spełnieni jako muzycy i jako ludzie i oczywiście jest nam bardzo miło jeśli ta muzyka podoba się komuś jeszcze. Wszyscy chcielibyśmy sukcesu i to nie jest nic złego powiedzieć otwarcie: „tak, chcemy sprzedać dużo egzemplarzy tej płyty, chcemy grać dużo koncertów”. Ale pytania w stylu: „czemu was nie grają często w radio?” albo „czemu nie gracie dużo koncertów?” raczej mogą nas wyprowadzać z równowagi.
 
Album "Future Time" powstał w Studio Elektra w Warszawie pod ręką Adama Toczko. Powiedz jak Wam się pracowało z jednym z najlepszych realizatorów w Polsce i co wniósł Adam do tego krążka?
 
Od początku wiedzieliśmy, że chcemy nagrywać tę płytę właśnie z nim bo Adam dawał nam stu procentową gwarancję, że ten album zabrzmi tak jak byśmy chcieli żeby brzmiał. Praca z nim była dla nas prawdziwą  przyjemnością i w czasie całej tej sesji Adam był po prostu jednym z nas. Nawet najlepsze urządzenia nie zastąpią jego wiedzy, potencjału i atmosfery jaką wprowadza.
 
Rezultatem waszej wspólnej pracy jest płyta niezwykła i rewolucyjnie brzmiąca. Jakich instrumentów używaliście żeby ją nagrać?
 
Ja w czasie sesji użyłem w zasadzie tylko trzech instrumentów, czyli swojego podstawowego Fender Jazz Bassu (lub J-Bass – przyp. aut.), z ostatniego rocznika amerykańskiego. Nie sprzedam nigdy tego instrumentu, bo ma brzmienie jedyne w swoim rodzaju. Podobnie jak nigdy nie sprzedam drugiej swojej basówki, której użyłem. Jest to instrument jeszcze bardziej zabytkowy z początku lat 60, holenderskiej firmy Egmond. A poza tym użyłem syntezatora firmy Korg. „Dżabi” (Sławek Leniart, gitarzysta – przyp. aut.) użył swojego Gibsona SG-X oraz Fendera Jaguar. W studio był także Gretsch Electromatic, ale żaden dźwięk na nim zagrany akurat nie miał szczęścia znaleźć się na płycie. Artur konsekwentnie użył swojego zestawu Pearl Reference. Nie będę wymieniać nazw efektów, których użyliśmy, bo nie mam aż tak dobrej pamięci do kwestii technicznych. Natomiast kompetencje Adama w uzyskiwaniu różnych brzmień bardzo się przydały, bo dzięki nim płyta zabrzmiała tak jak powinna brzmieć.
 
W jaki sposób rodziły się pomysły na tę płytę? Czy podczas prób, czy w domu?
 
Większość utworów została przyniesiona, nic w studio nie powstawało, te utwory które przynosiliśmy były rejestrowane w trzech komputerach niezależnie od siebie lub w efekcie wspólnej pracy. W momencie kiedy nagrywasz płytę w nie tanim studiu to musisz wiedzieć z góry wcześniej, jaki efekt chcesz osiągnąć.
 
W 65. rocznicę Powstania Warszawskiego powstaje płyta Gajcy, na której będą utwory zainspirowane twórczością Tadeusza Gajcego. Wzięliście udział w tym projekcie, powiedz dlaczego i coś więcej o tym albumie.
 
Jak tylko usłyszeliśmy o tym projekcie to zareagowaliśmy od razu. Tadeusz Gajcy był jednym z moich ulubionych poetów XX-wiecznych i to był w ogóle znakomity pomysł, żeby taka płyta powstała. Trend rozpoczął zdaje się Broniewski, potem był Wyspiański Wyzwala, w którym też wzięliśmy udział. Wiersza pod tytułem „Wezwanie” nie było początkowo na liście, ale uparliśmy się żeby zrobić właśnie do niego muzykę. A żeby było ciekawie to Artur Hajdasz i ja wybraliśmy ten tekst zupełnie niezależnie od siebie i oczywiście bardzo się zdziwiliśmy, że mieliśmy to samo zdanie w tej kwestii. Artur zaangażował się maksymalnie w ten utwór, jego wkład był wyraźnie większy niż reszty zespołu. Efekt końcowy bardzo nas zadowolił, oczywiście miks zrobiliśmy tradycyjnie u Adama. Mamy nadzieję, że Muzeum Powstania Warszawskiego wyda tę płytę w terminie. Parę dni temu Maciej Chmiel, związany z tym projektem wysłał mejla do wszystkich zespołów, z zapytaniem czy ktoś jest rodzinnie związany z powstaniem. Nie wiem jak to jest u innych, ale u mnie akurat te więzy są bardzo silne. Chociaż ja nie jestem z Warszawy, ale cioteczny brat mojego dziadka był odpowiedzialny za, jak byśmy to dzisiaj powiedzieli, PR powstania. Całe powstanie przesiedział w Śródmieściu i nadawał stąd meldunki na świat a nazywał się Stefan Korboński.
 
Powiedziałeś, ze nie jesteś z Warszawy...
 
Urodziłem się w Krakowie, natomiast od paru lat mieszkam we Wrocławiu i to jest moje miejsce na ziemi, w którym świetnie się czuję i które dało mi dużo dobrej energii. W każdym razie regularne próby odbywamy w Warszawie, bo tutaj mieszka trzech z czterech muzyków Made In Poland. Czwartym, który gra z nami od jakiegoś czasu i zadebiutuje dziś na koncercie w klubie No Mercy w Warszawie jest Filip Danielak, swego czasu perkusista bardzo dobrej grupy pod nazwą Kanał Audytywny.
 
Dlaczego doszło do zmiany perkusisty?
 
Przez prawie rok grał z nami Sławek Ciesielski z Republiki, bardzo się polubiliśmy, ale jednak za obopólnym porozumieniem rozstaliśmy się jakiś czas temu.
 
Dziękuję za rozmowę.

 
Rozmawiała: Ewa Kuba. Klub No Mercy, 19.06.2009. Fot. Cezary Hladki, materiały artysty.
Pozostałe wywiady
Bądź jak koło - Rozmowa z Theo Katzmanem To jego trzecia wizyta w Polsce, choć drugi występ. Pierwszy mieliśmy okazję podziwiać przy okazji festiwalu Jazz Around nieco ponad rok temu. Tym razem przyjechał promować swój najnowszy krążek – Be The Wheel, na którym znalazło się...
Wywiad ze Stephenem Day podczas Jazz Around Festival 2023 Mieszkający w Nashville młody kompozytor i wokalista Stephen Day swoją popularność zawdzięcza m.in. viralowemu utworowi If You Were the Rain z pierwszego albumu Undergrad Romance and the Moses in Me z 2016 roku. Do tej pory Stephen Day...
Wywiad: Cory Wong dla Infomusic.pl Magnetyczna gra na gitarze, techniczna żywiołowość, wybitny humor i blask bijący ze sceny sprawiły, że Cory Wong stał się niezwykle popularnym artystą ostatnich lat. Muzyk wydał 10 płyt solowych i kilka albumów live. Artysta jest...
Wywiad z Ole Borudem podczas Jazz Around Festival 2023 Ole Børud to norweski multiinstrumentalista, wokalista, kompozytor i producent muzyczny. Co ciekawe, zanim trafił w rejony muzyki jazz / soul / west coast  był członkiem heavymetalowych zespołów takich jak Schaliach i Extol. Występował...
Wywiad: Marek Napiórkowski - Jak grać, żeby nas słuchano? String Theory to najnowszy album Marka Napiórkowskiego, czołowego polskiego gitarzysty jazzowego, który z tym właśnie projektem pojawi się na Jazz Around Festival. Kompozycja to wieloczęściowa suita napisana na gitarę improwizującą,...
"Gigantyczne" zmagania z nagłośnieniem Junior Eurowizja 2022 Jak nagłośnić tak duży festiwal jak Eurowizja Junior i to jeszcze 5000 km od Polski? Zapraszamy do wywiadu z Jerzym Taborowskim - szefem agencji LETUS GigantSound, który ujawnia szczegóły tej "gigantycznej" operacji.