Dagadana wygadana - wywiad z zespołem

Dagadana wygadana - wywiad z zespołem

26 lutego 2010, 10:38

Dagadana muzyczna torpeda, to polsko – ukraińskie trio. Efekt nacjonalnego przypływu myśli. Właśnie wydali swoją debiutancką płytę "Maleńka". O koszmarach szkoły muzycznej, tym kto pociąga u nich za sznurki i dzielących ich kilometrach z zespołem rozmawiał Marcin Świerczek.

Marcin Świerczek: Dagadana zaczęła się tutaj, w Krakowie...

Dana: To ja od razu poprawię. Nie Dagadana zaczęła się w Krakowie tylko my się poznaliśmy tutaj, na warsztatach International Summer Jazz Academy. Dagadana natomiast powstała później, gdy byłam w Warszawie na stypendium polskiego Ministra Kultury. To był luty dwa lata temu, Daga mnie odwiedziła i zaproponowała, żebyśmy założyły duet. Wtedy też odbyła się nasza pierwsza próba na której powstało siedem utworów. Niestety na kolejnej już żadnego nie potrafiłyśmy powtórzyć.

Daga: Co do wspominanych warsztatów. Obie trafiłyśmy do grupy wokalnej gdzie każdy musiał coś zaimprowizować i to właśnie wtedy usłyszałyśmy się po raz pierwszy.

Dana: Pamiętam, że wykonałaś "Summertime".

Daga: Bo pojechałam na warsztaty jazzowe nie znając żadnych standardów jazzowych poza "Summertime" właśnie. W ogóle to była moja pierwsza improwizacja w życiu, byłam przerażona, ale Danie się bardzo spodobała i jakoś tak zaczęłyśmy się trzymać razem. Bardzo mnie wtedy wspierała.

Dana: No tak, bo ja jestem muzykiem z wykształcenia i widziałam, że ty dopiero zaczynasz swoją jazzową drogę, że brakuje ci techniki, ale świetnie nadrabiasz to kreatywnością. Zresztą tak jest do dziś, ty ciągle mnie na próbach zaskakujesz swoimi pomysłami. W naszym zespole to ja jestem konserwatystką, która ciągle się martwi czy te twoje eksperymenty będą pasować do całej reszty. Przez to wiele mi dajesz, otwierasz na nowe, bardziej alternatywne rzeczy.

[img:1]

A w którym momencie pojawił się Mikołaj?

Daga: Okazało się, że Dana ma tylko dwie ręce i trzecia jej nie wyrośnie przez co granie na fortepianie basów, skomplikowanych harmonii i tych wszystkich improwizacji naraz bardzo ją męczyło. Uznałyśmy, że przydałby się nam kontrabasista i wymyśliłyśmy, że może by spróbować tego Pospieszalskiego. Ale znowu, gdzie taki Pospieszalski będzie grał z dwiema takimi jak my? (śmiech)

Miko: Grał i pociągał za sznurki!

Dana: Tak, to jest żart naszej trasy. Pospieszalski pociąga za sznurki! Po pierwszym wspólnym koncercie z Mikołajem uznałyśmy, że to nam bardzo pasuje i Dagadana to też kontrabas, a nie tylko jakaś dziwna elektronika i fortepian. No i tak już zostało.

Miko: Z mojej perspektywy współpraca z dziewczynami jest bardzo satysfakcjonująca, zarówno pod względem artystycznym jak i na takiej płaszczyźnie czysto przyjacielskiej. Świetnie się dogadujemy.

Daga policzyła, że dzieli was w sumie 801 kilometrów. Chyba trudno utrzymać razem przyjaciół, a co dopiero zespół gdy dzielą takie odległości?

Miko: Sam zespół jest świetnym pretekstem by tą przyjaźń utrzymywać. Dzięki niemu widujemy cię częściej.

Daga: Z drugiej strony ciężko byłoby funkcjonować Dagadanie gdyby nie te przyjacielskie relacje. Początki były przecież strasznie ciężki, ponieśliśmy naprawdę dużo wyrzeczeń i nie raz myśleliśmy, że nie podołamy, choćby finansowo. Dlatego między innymi nie stać nas było na to by nagrać słabą płytę, od początku stawiamy na jakość. Dopiero teraz czujemy wiatr w żaglach i rzeczywiście widzimy, że opłacało się inwestować w siebie nawzajem. Kilometry same w sobie uzmysłowiły nam jedynie, że musimy działać intensywniej niż inni.

Daga, ty jesteś z wykształcenia geoinformatykiem, skąd w ogóle tyle muzyki w twoim życiu. Do tej pory pracowałaś już jako organizatorka koncertów i profesjonalny menadżer Afro Kolektywu.

Daga: Od dziecka robiłam naprawdę wiele różnych rzeczy. Między innymi przez osiem lat zajmowałam się tańcem, były też nauki polityczne i w ogóle wiele innych rzeczy. W pewnym momencie człowieka strasznie to zaczyna denerwować, że tak naprawdę umie się wiele, ale w niczym nie jest się bardzo dobrym, doskwiera brak specjalizacji. Gdy skończyłam studia geoinformatyczne krótko pracowałam w zawodzie, ale nie dawało mi to żadnej satysfakcji może poza finansową. Zawsze natomiast dużo radości dawało mi tzw. życie artystyczne dlatego postanowiłam zaryzykować i poszłam właśnie tą drogą. Obecnie skupiam się przede wszystkim na Dagadanie, odsunęłam na bok inną aktywność m.in. nie prowadzę już Afro Kolektywu.

Zajęłaś się natomiast managementem własnego zespołu. Taki układ - muzyk i menadżer w jednym – możesz polecić innym debiutantom?

Daga: To wszystko zależy od osoby i indywidualnych predyspozycji. Wydaje mi się, że mam takie zarządcze zdolności, lubię mieć kontrolę nad tym co się dookoła mnie dzieje. Co natomiast chciałabym przekazać młodym zespołom, to to, że z całą pewnością nie należy żałować inwestowania w siebie. Każda złotówka, którą na Dagadanie zarobiliśmy, nawet do dzisiaj przeznaczana jest na promocję zespołu. Dzisiaj do dziennikarzy trzeba dotrzeć samemu, dostęp do muzyki jest tak łatwy i szeroki, że na rynku mamy zatrzęsienie artystów. Dziennikarze sami do nich wszystkich nie dotrą, dlatego trzeba samemu przyjść do mediów. My tak zrobiliśmy i nie żałujemy.


Pokutuje stereotyp, że szkoły muzyczne zabijają indywidualność, ale wasza trójka zdaje się temu przeczyć, w końcu każde z was odebrało rzetelne muzyczne wykształcenie.

Dana: Trudno mi mówić jak jest w Polsce, ale na Ukrainie przeszłam całą drogę, od szkoły podstawowej z profilem muzycznym, do studiów kompozytorskich na Akademii Lwowskiej i mogę powiedzieć, że nigdy nie czułam żadnego ciśnienia by robić coś wbrew sobie. To prawda, trzeba trzymać się pewnych zasad, ale nie można zapomnieć kim się jest.

Miko: Na pewno nie można uogólniać. Z jednej strony cały dzień, od rana do wieczora, spędzony na normalnych lekcjach plus ćwiczeniach muzycznych rzeczywiście może w człowieku zabić tą ciekawość, chęć poszukiwania. Szczególnie gdy się doda do tego stres wynikający z egzaminów i ciągłego odgrywania tych samych nutek. Ale z drugiej strony w ciągu całej swojej edukacji muzycznej poznałem masę niesamowitych osób, nauczycieli którzy wiele mi przekazali i próbowali obudzić we mnie chęć tworzenia muzyki.

Dziś premiera waszej płyty. "Maleńka" - strasznie pieszczotliwa ta nazwa.

Daga: Teoretycznie nazwa nie jest w ogóle związana z płytą. Wzięła się z fascynacji Kabaretem Starszych Panów. Między naszą trójką dochodzi do jak my to nazywamy "nacjonalnej wymiany myśli". Każdy się czym innym interesuje i się tym między sobą dzielimy. Dana często podsuwała mi artystów ukraińskiej prozy, poezji. Ja chciałam się zrewanżować i przedstawiałam jej przedstawicieli polskiej kultury i oczywiście nie mogło zabraknąć Kabaretu Starszych Panów. Oni mają taką mało znaną piosenką "Mężczyzna seks torpeda", która stała się szlagierem naszej ostatniej trasy. I do niej nawiązuje tytuł krążka.

Dana: Ja tę piosenkę poznałam gdy braliśmy udział w zdjęciach do filmu "Sny Manii" i zwariowałam. W ogóle stałam się wielką fanką Kabaretu Starszych Panów. Ten klimat, nastrój i historię, bardzo mi się to podoba. Tekst "Maleńka tiru riuru" jest naszą dewizą ostatniego półrocza.

Skoro sama wywołałaś, jak wspominacie występ Dagadany w "Snach Manii"?

Dana: To były naprawdę niesamowite, nawet trochę mistyczne trzy dni i cztery noce spędzone na Zamku w Ostromecku. Zebrała się świetna ekipa ludzi, nieprofesjonalnych aktorów, muzyków, poetów. To już pół roku minęło, ale naprawdę trudno mi określić emocje jakie nam towarzyszyły podczas kręcenia filmu i z wielką niecierpliwością czekam na premierę, która będzie miała miejsce w marcu. Niesamowite było to otwarcie się ludzi, to połączeniu wielu różnych światów. Jesteśmy szczęśliwi, dumni i wdzięczni Marcie Filipiak, że mogliśmy wziąć udział w tym filmie, do którego zresztą robimy też muzykę.

Wracając do "Maleńkiej". Wydaje mi się, że ten tytuł świetnie was określa, bo wy to jesteście trochę takie "duże dzieci".

Miko: Nie zaprzeczamy, chyba każdy chce zachować w sobie takie spontaniczne reakcje. Źle jest zabijać od razu w sobie dziecko. Poza tym to jest też kwestia zwyczajnego cieszenia się z tego co się robi.

Daga: Taki opinie nas cieszy, bo przecież staramy się zachować wielki dystans do tego co robimy. Na scenie trzeba się bawić, taki jest nas przepis na życie.

Może dlatego publiczność was uwielbia. Jaki jest przepis Dagadany na udany koncert?

Daga: Wystarczy być szczerym. Ludzie nie są głupi, jeśli widzą, że ktoś nie udaje to wtedy odzew zawsze jest pozytywny. U nas to jest prosta sprawa. Na Ukrainie ja mówię więcej na koncertach, w Polsce Dana, bo choć ukraiński jest podobny do polskiego, to zawsze to śmiesznie wychodzi. Ciekawie było natomiast w Niemczech bo byliśmy dla tamtejszej publiczności totalną egzotyką, wtedy musieliśmy postawić na bardziej showmańskie poprowadzenie występu. Oczywiście wszystkie żarty muszą być z szacunkiem dla ludzi, nie rzucamy w nikogo jajkami, ale już zabawkami zdarza się często.

Nagrywając płytę też się dobrze bawiliście?

Daga: Przeżyliśmy wtedy chyba wszystkie możliwe emocje. Były momenty, kiedy zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że nie jesteśmy doskonali, ale były też oczywiście te lepsze chwile, kiedy nam w końcu wychodziło.

Dana: W studiu był płacz, histeria i radość, naprawdę. Dawały nam się we znak te dzielące nas kilometry, bo czau było mało, a wszystko musiało być gotowe na już, a nie zawsze nam wychodziło.

Daga: Oczywiście wiele zawdzięczamy naszemu realizatorowi, który kładł bardzo duży nacisk na jakość wykonania. Na tej płycie wszystko jest prawdziwe, autentyczne, nie było możliwości wspomagania się techniką.

Na płycie występuje wielu gości, choćby Gaba Kulka czy Afrojax.

Daga: Niektóre z tych nazwisk są znane inne mniej. Nam w ogóle nie chodziło o nazwiska, ale o to by wystąpili u nas przyjaciele, którzy przy okazji są świetnymi muzykami i którym też wiele zawdzięczamy.

Co teraz?

Daga: Najpierw polska trasa, później premiera "Snów Manii" 27 marca i ukraińska trasa. Chcemy też nakręcić dwa teledyski, poza tym zrobiliśmy ostatnio ścieżkę do filmu "Niewidzialni" opowiadającego o niewidomych uczących się tańca. Więcej chyba nie zdradzę, ale myślę, że was zaskoczymy.

Dana: W trasie jesteśmy razem, więc korzystamy z każdej minuty i cały czas pracujemy nad nowym materiał. Już mamy kilka pomysłów na swoją przyszłość.

Pozostałe wywiady
Bądź jak koło - Rozmowa z Theo Katzmanem To jego trzecia wizyta w Polsce, choć drugi występ. Pierwszy mieliśmy okazję podziwiać przy okazji festiwalu Jazz Around nieco ponad rok temu. Tym razem przyjechał promować swój najnowszy krążek – Be The Wheel, na którym znalazło się...
Wywiad ze Stephenem Day podczas Jazz Around Festival 2023 Mieszkający w Nashville młody kompozytor i wokalista Stephen Day swoją popularność zawdzięcza m.in. viralowemu utworowi If You Were the Rain z pierwszego albumu Undergrad Romance and the Moses in Me z 2016 roku. Do tej pory Stephen Day...
Wywiad: Cory Wong dla Infomusic.pl Magnetyczna gra na gitarze, techniczna żywiołowość, wybitny humor i blask bijący ze sceny sprawiły, że Cory Wong stał się niezwykle popularnym artystą ostatnich lat. Muzyk wydał 10 płyt solowych i kilka albumów live. Artysta jest...
Wywiad z Ole Borudem podczas Jazz Around Festival 2023 Ole Børud to norweski multiinstrumentalista, wokalista, kompozytor i producent muzyczny. Co ciekawe, zanim trafił w rejony muzyki jazz / soul / west coast  był członkiem heavymetalowych zespołów takich jak Schaliach i Extol. Występował...
Wywiad: Marek Napiórkowski - Jak grać, żeby nas słuchano? String Theory to najnowszy album Marka Napiórkowskiego, czołowego polskiego gitarzysty jazzowego, który z tym właśnie projektem pojawi się na Jazz Around Festival. Kompozycja to wieloczęściowa suita napisana na gitarę improwizującą,...
"Gigantyczne" zmagania z nagłośnieniem Junior Eurowizja 2022 Jak nagłośnić tak duży festiwal jak Eurowizja Junior i to jeszcze 5000 km od Polski? Zapraszamy do wywiadu z Jerzym Taborowskim - szefem agencji LETUS GigantSound, który ujawnia szczegóły tej "gigantycznej" operacji.