Liczy się formuła - wywiad z Agimem Dżeljilji (Oszibarack)

Liczy się formuła - wywiad z Agimem Dżeljilji (Oszibarack)

3 lipca 2010, 13:46
Öszibarack to wrocławska grupa, która dała się poznać jako twórca niezwykłej melodyki inspirowanej Beach Boys'ami i żywą sekcja dętą Glenna Millera. Brzmienie grupy to pieczołowicie dopieszczony eklektyczny miks popu, muzyki klubowej, elektroniki i funky. Zespół zasłynął ze znakomitego krążka „Plim Plum Plam” a teraz przygotował dla swoich fanów bardzo smakowite nawiązujące do tej płyty DVD „Tele La La” będące czymś pomiędzy dvd a teledyskiem. O kulisach powstawania DVD rozmawiam z liderem Öszibaracka, Agimem Dżeljilji.

[img:1]
Agim, na początku tego roku mieliśmy ujrzeć kolejny trzeci już album Öszibaracka a tymczasem zamiast niego dostajemy DVD „Tele La La”. Dlaczego tak? Co się stało?
 
AD: Z przyczyn obiektywnych, a tak naprawdę z mojego powodu, premiera płyty została przesunięta. Jak przypuszczalnie każdy twórca, przeszedłem twórcze załamanie co spowodowało wstrzymanie prac nad płytą. Związane było to także ze zmianą mojej sytuacji zawodowej: pożegnałem się z karierą mediową po to, żeby móc zająć się twórczą pracą w zespole. Dlatego tej płyty wciąż nie ma, ale jak już kiedyś Ci wspomniałem ta płyta powstała już rok temu i zapewniam Cię, że ukaże się w październiku. Nowa płyta nie będzie miała nic wspólnego ani z „Moshi Moshi” ani z „Plim Plum Plam”, dlatego uznaliśmy że promowanie dvd, które jest mocno związane z ostatnim krążkiem singlem z płyty, która dopiero ma się ukazać byłoby nie najlepszym rozwiązaniem. Oczywiście stacje radiowe zapewne byłoby zainteresowane graniem tego singla, ale on kompletnie nie przystawałby do dvd „Tele La La”, które związane jest z „Plim Plum Plam”. Zresztą sam tytuł „Tele La La” mocno odnosi się do „Plim Plum Plam” – oba mają w sobie pewien rodzaj nonszalancji i wynikają z naszego buntu i irytacji tym co się dzieje dookoła w showbiznesie muzycznym. Jeśli ktoś odebrał to zbyt literalnie to przepraszamy. Nie o to nam chodziło.
 
Materiał DVD „Tele La La” ukazał się w wersji podstawowej i jako wydawnictwo dwupłytowe poszerzone o reedytowaną płytę „Plim Plum Plam” zawierającą remiksy Igora Pudło (Skalpel) i Jacka Dojwy (Husky). Dlaczego właśnie ich remiksy?
 
Jacek Dojwa podobnie jak ja swego czasu też przeżył załamanie, które doprowadziło do zawieszenia a potem rozwiązania zespołu Husky, a międzyczasie ponieważ bardzo mu się podobała nasza ostatnia płyta, popełnił dla nas dwa remiksy. Bardzo sobie cenię jego pracę, to człowiek o olbrzymiej wyobraźni. Z Igorem Pudło pracuje od dwóch lat nad naszym własnym projektem, dlatego poprosiłem go żeby popełnił remiks utworu „Anchor Up”. Jak to brzmi niech ocenią słuchacze, ale wydaje mi się, że brzmi znakomicie. Mało tego, remiks „Anchor Up” Igora Pudło tak bardzo przypadł nam do gustu że postanowiliśmy ten utwór wykonywać na żywo podczas promocji naszej trzeciej płyty.
 
A nie boisz się tego, że wydając płytę, na której znajdują się remiksy twoich utworów w wykonaniu innych artystów narazisz się na posądzenia o chwilowy brak pomysłów?
 
Nie, to nie ma nic wspólnego z weną i brakiem pomysłów, a bardziej z planem i ideą którą sobie wymyśliliśmy. Oczywiście w zanadrzu mamy parę utworów, które nie znalazły się na żadnej z płyt, ale są one na tyle słabe, że zamieszczanie ich na płycie tylko dlatego, że była ku temu okazja nie byłoby dobrym pomysłem. Remiksy są innym spojrzeniem na nasze utwory. Ja wiem, że w Polsce remiksy są bardzo niepopularne, przechodzą praktycznie bez echa, ale dla mnie mają one wymiar bardziej artystyczny niż komercyjny. A poza tym jak sama kiedyś wspomniałaś w jednej ze swoich recenzji: „wszystko było OK ale fajnie by było gdyby Öszibarack zaczął grać nowe utwory”. Ja się z Tobą w pełni zgadzam, dlatego też uznałem że męczenie słuchaczy tym samym materiałem byłoby nie uczciwe nawet wobec nas samych. Dlatego na razie nie gramy, dopiero przygotowujemy nowy materiał. A tak w ogóle to nie jesteśmy zespołem stricte piosenkowym. Dla nas liczy się formuła, zabawa dźwiękiem. Uprawiamy sztukę autorską, która albo ludziom się podoba albo nie. Nie ma nic pośrodku i dlatego niestety jest to bardzo ryzykowne, ale przynajmniej szczere.
 
Wspomniałeś, że miałeś załamanie twórcze, czym było ono spowodowane?
 
Pewnym zachwianiem i niewiarą we własne możliwości. W pewnym wieku przychodzi moment kiedy dochodzi do rozliczenia się ze samym sobą i podsumowania. Zrobiłem sobie taki rachunek i nie był on dla mnie satysfakcjonujący. Zacząłem zastanawiać się czy miejsce w którym jestem i cel który sobie obrałem jest rzeczywiście słuszny. Czy zostałem twórcą dlatego, że kręci mnie proces tworzenia czy konfrontacja z publicznością i bycie ocenianym. Na szczęście pozbierałem się - dzięki przyjaciołom oraz wspólnym bardzo dobrze przyjętym zagraniczym koncertom we Francji i Anglii, które mnie jako artyście dały powód do satysfakcji i pokazały, że jednak to co robimy ma jakiś sens i cel. W międzyczasie wyszły sprawy zawodowe. Miałem taki natłok zajęć pracując dla dużego koncernu mediowego, że nie miałem czasu na muzykę. Zespół był załamany, Patrycja miała żal do mnie – zresztą słuszny. No i okazało się, że ten moment był potrzebny, na zmiany na pewien rodzaj refleksji nad samym sobą i nad tym co się dzieje wokół nas, naszego zespołu. Taki rodzaj katharsis. Nigdy nie chcieliśmy odcinać kuponów od tego co robimy, ale w jakiś sposób wypracowaliśmy swój własny styl wokół którego oscylujemy. Dzięki temu albumowi odnaleźliśmy się jako zespół i twórcy. Wynajęliśmy domek pod Łodzią, zamknęliśmy się tam na wiele dni i pracowaliśmy. To było bardzo pouczające i bardzo inspirujące doświadczenie, dające wiarę to, że zespół ma jeszcze coś ciekawego do powiedzenia.
 
Tele La La” to 12-cie utworów z osobną scenografią świetlną i efektami specjalnymi. Opowiedz coś o tych efektach, skąd wzięliście taką kulę, w której siedzi Patrisia?
 
Kula nie była moim pomysłem a reżysera i dokumentalisty Bartosza Blaschke. Widziałem wcześniej jego prace przy zespole Karbido – wykonał kawał dobrej roboty dlatego wiedziałem, że chce z nim współpracować. To dvd nie jest zapisem koncertu, jesteśmy zbyt młodym zespołem, za mało doświadczonym by móc pozwolić sobie na taką podsumowującą rzecz jak zapis koncertowy. Przed nami jeszcze długa droga. Być może taka, która spowoduje że zespół będzie się dalej rozwijał a być może taka która spowoduje, że zespół się rozpadnie a być może taka która pozwoli nam nagrać typowo koncertowe dvd. Trudno to w tym momencie ocenić. To po pierwsze a po drugie bardziej zależało nam na mariażu dźwięku i obrazu. Wizualizacje zawsze były integralnym elementem image'u Öszibaracka, także na koncertach. Chcieliśmy je zawrzeć także na tym dvd, przy czym od początku wiedzieliśmy, że ten materiał musi mieć bezkompromisową jakość - świetnych kamerzystów, świetnych montażystów, świetnych oświetleniowców. Pomogła nam przy tym grupa Media Brigade, która zaraziła się naszą wizją i uzyskaliśmy taki efekt, który odzwierciedla ten ciężar gatunkowy Öszibaracka jaki był obecny na „Moshi Moshi” i „Plim Plum Plam”. Mam nadzieję, że widzowie i słuchacze to docenią. Zanim powstało to dvd pracowaliśmy z przerwami z Bartoszem ponad pół roku, rozpisując krok po kroku co i jak ma wyglądać. Wizualizacje przygotowywał Tomek Dogiel i jak już byliśmy gotowi to przystąpiliśmy do realizacji, która zajęła nam cztery dni a odbywała w Teatrze Capitol we Wrocławiu. Ciekawostką jest utwór „Polinka” który jest w pełni utworem live. Nagraliśmy go „na setkę” (w odróżnieniu od innych utworów, które były montowane z dubli) o czwartej and ranem, ostatniego dnia nagrań kiedy byliśmy już potwornie zmęczeni, z udziałem naszej sekcji dętej nazywanej przez nas Öszibrassem. Ciężko się gra bez publiczności, ale z drugiej strony staraliśmy się kontemplować ten proces. Za widownię mieliśmy ekipę techniczną: kamerzystów z siedmiu kamer, obsługę ekranów, osoby z cateringu.
 
Wasze DVD jest nietypowe ze względu na koncepcję i formę, czy planujecie przenieść choreografię i scenografię na koncerty?
 
Skala finansowa, która towarzyszyła temu projektowi, środki które były potrzebne a które udało się zdobyć Media Brigade - dzięki wsparciu miasta Wrocławia i Telewizji Wrocław - przerasta możliwość przeniesienia go na koncerty. A skoro już o tym mowa to muszę się pochwalić: emisja jednego odcinka w prime time czyli ok. godz. 18-tej przyniosło Telewizji Wrocław taka oglądalność, taki „feedback” jakiego nie miała od początku istnienia tej placówki. Rozdzwoniły się telefony, ludzie zaczęli domagać się, żeby to dvd pojawiło się ponownie. Bo tego nikt nie znał. Dzwonili przypadkowi ludzie, nie fani Öszibaracka! Jeden z właścicieli prywatnej firmy wysłał nawet swoją sekretarkę żeby dowiedziała się co to za zespół!
 
Powiedziałeś, że liczy się dla Was sceniczność, a tymczasem na „Tele La La” nie epatujecie scenicznością. Patrisia nie rzuca się po scenie a muzycy nie rozbijają sobie gitar na głowach. Siedzą w was sceniczne zwierzęta czy tez może szare myszki?
 
Patrisia ma swój własny język sceniczny i słuchacze to wiedzą. Ona jest naturalna, nie imaginuje rzeczywistości. Są różne szkoły: jest taka, że na scenie trzeba tworzyć show, a jest też taka że muzyka jest środkiem na wyrażanie własnych emocji. Jeśli ona nie ma takiej emocjonalności to trudno wymagać, żeby udawała kogoś kim nie jest. Patrisia jest tylko pozornie wyalienowana, nie podryguje w rytm bo tak trzeba ale opowiada tekstem i ciałem swoją własną historię. I za to ją cenimy. Scena jest moim sanktuarium, uwielbiam to miejsce! Ona powoduje, że mogę konsumować tą fantastyczną relację, która jest pomiędzy mną a słuchaczem. I myślę, że w odwrotną stronę to też działa, bo sam chodzę na koncerty, wzruszam się na nich, przeżywam je. Lubię kreować rzeczywistość. I myślę, że z Tomkiem jest podobnie.
 
Powiedz skąd taki a nie inny dobór utworów na płycie?
 
Ustalenia kolejności dokonał reżyser Bartosz Blaschke. Była ona wstępna, ale kiedy obejrzeliśmy dvd uznaliśmy, że zrobił to genialnie. Jako osoba z zewnątrz zbudował zupełnie inną dramaturgię. W tym projekcie nie ma ani krzty kompromisu. Wszystko co zaplanowane zostało wykonane. Wszyscy siedzieliśmy nad nim do późnych godzin nocnych. Duża zasługa w tym autora zdjęć, Jarka Sieleckiego. Przy utworze „Stop Calling Me Skinny” zależało nam na takim efekcie w stylu „jumatix” czyli technice telewizyjnej używanej w latach 80. która charakteryzuje się tym, że jak nastąpi „szejk” kamery to pozostaje taka smuga. Żeby uzyskać taki kolor i takie dopalenie Jarek męczył nas na scenie każąc stać bez ruchu przez trzy godziny! Z kolei w „Point Blank” pojawiły się projektory, które skanowały postać. Część materiału nagraliśmy jako teledysk i wyświetlaliśmy na Patrisi i na Tomku. Na mnie niestety nie można było bo się za dużo ruszałem (śmiech). W „Achor Up” Bartosz i Jarek wymyślili, że uzyskamy fakturę kina noir, ale żeby to zrobić potrzebowaliśmy blachy. Na blasze odbijając obraz kamerowali to. Bardzo pomocny okazał się też niejaki „Majonez” czyli właściciel firmy Move Audio, który pomógł nam w budowie ekranu przedniego i tylnego, ponieważ mało kto stosuje taką technikę „watch out'u” a chodziło nam o to, żeby ekran był wygięty w półkolu, żeby obraz mógł płynnie przechodzić. Nie dość, że on znał tę technologię to jeszcze wdrożył ją w praktyce po bardzo promocyjnej cenie (śmiech). Duże słowa uznania należą się także grafikowi Marcinowi Karolewskiemu, temu samemu który zrobił okładkę do „Plim Plum Plam”.
 
To kiedy wracacie na scenę?
 
Teraz jedziemy do Czech (06.08.2010 - Besada u Bigbitu) a na jesień zaproszono nas do Finlandii. Także pomału zaczyna się coś dziać.
 
 
Rozmawiała: Ewa Kuba, 26.06.2010, Coffe Karma, Warszawa. Foto: materiały zespołu.
Pozostałe wywiady
Bądź jak koło - Rozmowa z Theo Katzmanem To jego trzecia wizyta w Polsce, choć drugi występ. Pierwszy mieliśmy okazję podziwiać przy okazji festiwalu Jazz Around nieco ponad rok temu. Tym razem przyjechał promować swój najnowszy krążek – Be The Wheel, na którym znalazło się...
Wywiad ze Stephenem Day podczas Jazz Around Festival 2023 Mieszkający w Nashville młody kompozytor i wokalista Stephen Day swoją popularność zawdzięcza m.in. viralowemu utworowi If You Were the Rain z pierwszego albumu Undergrad Romance and the Moses in Me z 2016 roku. Do tej pory Stephen Day...
Wywiad: Cory Wong dla Infomusic.pl Magnetyczna gra na gitarze, techniczna żywiołowość, wybitny humor i blask bijący ze sceny sprawiły, że Cory Wong stał się niezwykle popularnym artystą ostatnich lat. Muzyk wydał 10 płyt solowych i kilka albumów live. Artysta jest...
Wywiad z Ole Borudem podczas Jazz Around Festival 2023 Ole Børud to norweski multiinstrumentalista, wokalista, kompozytor i producent muzyczny. Co ciekawe, zanim trafił w rejony muzyki jazz / soul / west coast  był członkiem heavymetalowych zespołów takich jak Schaliach i Extol. Występował...
Wywiad: Marek Napiórkowski - Jak grać, żeby nas słuchano? String Theory to najnowszy album Marka Napiórkowskiego, czołowego polskiego gitarzysty jazzowego, który z tym właśnie projektem pojawi się na Jazz Around Festival. Kompozycja to wieloczęściowa suita napisana na gitarę improwizującą,...
"Gigantyczne" zmagania z nagłośnieniem Junior Eurowizja 2022 Jak nagłośnić tak duży festiwal jak Eurowizja Junior i to jeszcze 5000 km od Polski? Zapraszamy do wywiadu z Jerzym Taborowskim - szefem agencji LETUS GigantSound, który ujawnia szczegóły tej "gigantycznej" operacji.