Wywiad z Nuno Bettencourt - gitarzystą Satelite Party, Extreme i Rihanny!
6 grudnia spotkałem się z Nuno w łódzkiej Atlas Arenie, gdzie rozmawialiśmy o jego współpracy z Jimem Morrisonem, o formacji Extreme, byciu gitarzystą oraz kondycji Rock’n‘Rolla.
Marcin Warnke: Powiedz, który moment w Twojej karierze był najbardziej znaczący dla Ciebie?
Nuno Bettencourt: Na pewno ten, w którym kapela dochodzi do momentu przełomowego, o którym marzy się, będąc dzieckiem. Rzeczy zaczynają się dziać, ludzie dzwonią do Ciebie mówiąc, że Twój singiel pnie się w górę po listach przebojów. Moment, w którym wszystko zaczyna się zmieniać i otrzymuje się to, na co pracowało się całe życie. Wiesz, mógłbym wymienić wiele znaczących momentów, ale na pewno Tribute dla Freddiego Mercury był jednym z najważniejszych momentów w mojej karierze.
Grałeś tam praktycznie ze wszystkimi wielkimi ludźmi w rock’n’rollu.
Tak, to było coś o czym nigdy nawet nie śmiałbym pomyśleć, będąc dzieckiem.
W trakcie swej kariery grałeś z kilkoma kapelami, powiedz proszę, która z nich jest Ci najbliższa artystycznie?
NB: Interesujące (śmiech) Muszę powiedzieć, że jest to Extreme, dlatego, że była to pierwsza rzecz jaką zrobiłem w muzyce, ale zaraz potem na pewno wymieniłbym DramaGoods jako zespół, którego muzyka jest mi najbliższa artystycznie.
Moim zdaniem najlepszą płytą na której grasz jest „Ultra Payloaded“ – Satelite Party.
Wow. Też ją lubię. Uważam, że to świetna płyta, ale to ciekawe co powiedziałeś. Nie słyszałem dotąd takiej opinii.
Trudno mi w to uwierzyć, gdyż to naprawdę świetny album. Powiedz mi jaka jest Twoja opinia na temat Twojej pierwszej solowej płyty – Schizophonic.
Mojej jedynej solowej płyty (śmiech). Mówiąc szczerze jestem dumny z tej płyty. Jest to jeden z tych albumów, do których mogę powrócić po latach. Słuchając jej wiem, że robiłem coś, co sprawiało mi radość.
Czy możemy spodziewać się Twojej drugiej płyty solowej?
To dobre pytanie. Nie jestem pewny, ale jeśli nagram kolejną płytę, najprawdopodobniej będzie to materiał instrumentalny.
Tylko solówki? (śmiech)
(śmiech) ..a może tylko słowa, nic poza tym (śmiech).
Opowiedz o Twojej współpracy z Jimem Morrisonem.
NB: Przeżyłem szalone chwile pracując nad tym materiałem. Bywały momenty, że byłem sam w studiu, jedynie z jego głosem. Pracowałem nad muzyką, by pasowała z wokalem Jima Morrisona. Późno w nocy, około czwartej zdarzały się dziwne rzeczy, jak gasnące światła, hałasy... Mówiłem wówczas: „Wiem, że tu jesteś, słyszałem Cię..“. Wydawało mi się, że robię coś, czego nie powinienem robić, jak wykopywanie czyichś zwłok..
Musiało to być przeszywające doświadczenie (śmiech).
Tak, niesamowita była sama możliwość pracy z jego głosem, ale z całą pewnością było to bardzo surrealistyczne doświadczenie.
Powiedziałeś w jednym z wywiadów, że jesteś dumny z albumu „Love“, nagranym z Drama Goods.
Tak.
Powiedz dlaczego ten materiał jest Tobie bliski?
Chodzi tutaj o brzmienie, o odczucia jakie miałem względem tekstów, na pewno wpływ na to mieli ludzie z zespołu. Myślę, że ważny był także fakt gry na klawiszach. Było to coś, co zawsze chciałem zrobić, coś z czym dorastałem.
Powiedz w jaki sposób przygotowujesz się do występu na scenie.
Wiesz, nie lubię przygotowywać się zbytnio. Ważnym dla mnie jest by show rozwijał się wraz ze mną. Wielu muzyków ćwiczy przed wejściem na scenę by wypaść jak najlepiej, ale w ten sposób są oni w innym miejscu mentalnie niż tłum oczekujący na koncert. Lubię rozpocząć koncert razem z widownią, rozgrzać się. Zdarza mi się czasem grać przed występem, ale ograniczam to do minimum, gdyż uważam, że pewne rzeczy muszą wydarzyć się przy udziale widowni.
Co dla Ciebie jest ważniejsze – bycie gitarzystą, czy kompozytorem?
Dobre pytanie. Czasem uważałem, że nie jestem żadnym z nich, były też momenty, w których obydwa słowa nabierały innego znaczenia, wówczas widziałem w sobie muzyka oraz autora piosenek. Generalnie patrzę na to, jak na jedną spójną rzecz, dlatego ludzie używają imion, zamiast swoich zawodów. Przykładowo gdy mówi się o Jimmy Page’u, wszyscy wiedzą o kogo chodzi. Nikt nie mówi Jimi Gitarzysta, Producent czy Kompozytor. Mówiąc Jimi Page wszyscy wiedzą o kogo chodzi, tak samo jest w wypadku Van Helen’a czy Briana May’a. Mówiąc o nich wiadomo, że są to zarówno muzycy, jak i kompozytorzy, etc.
Po prostu mowa o artystach.
Tak, tak mi się wydaje.
Chciałbym zadać Ci kilka pytań na temat Twojego udziału w tourne Rihanny. Powiedz proszę czy występ na scenie z artystą pochodzącym z innych obszarów muzycznych oraz stylistycznych, jest bardziej ekscytujący czy raczej wymagający?
Większość ludzi, którzy przychodzą zobaczyć mój występ z Rihanną zwykle pyta „Dlaczego?“, jednak zaraz po koncercie słyszę z ich ust przeprosiny i słowa typu „aah teraz rozumiem..“. Jest to coś, czego każdy musi posłuchać sam i przekonać się na własnej skórze. Poprzednio, gdy pytano mnie abym zrobił coś z innymi artystami w większości wypadków mówiłem nie, poza oczywiście moim zespołem, jednak w tym wypadku pomyślałem, że jest coś w tej muzyce i że będę w stanie zrobić z nią coś ciekawego, jeśli tylko pozwolą mi na to. Tak też się stało. Dostałem jej utwory i usłyszałem „Baw się dobrze i zrób z nimi co tylko chcesz“. Gdy zabraliśmy się za pracę, uświadomiłem sobie, że nie będzie to tak proste, jak sobie wyobrażałem. Zespół Rihanny składa się ze świetnych muzyków, gdzie każdy wnosi bardzo dużo pomysłów. Podczas koncertu pierwsze cztery utwory są od siebie bardzo odległe stylistycznie. Trzeba być w stanie zagrać to dobrze, nie mówię tutaj tylko o technice ale także o tak zwanym feelingu. Ciągła zmiana stylistyk to wymagająca rzecz. Ludzie mówią, że granie popu jest łatwe. Mówię im wtedy „Naprawdę? Spróbuj sam...“.
Wydaje mi się, że dla każdego muzyka wyzwaniem może być możliwość grania wielu stylów muzycznych podczas jednego koncertu.
Absolutnie tak. To niesamowite wyzwanie. Gdy reszta chłopaków z Extreme przyszła zobaczyć show w Bostonie byli pod wrażeniem, ale dopiero po koncercie oczywiście.
Przed koncertem zadawali te same pytania?
Mówili, że rozumieją. Po koncercie powiedzieli, że to co widzieli było zdecydowanie inne od reszty tego typu spektakli muzycznych.
Powiedz, czy management Rihanny daje Ci wolną rękę w wyrażaniu swych artystycznych pomysłów podczas występów, czy raczej przedstawili Ci listę zakazów i nakazów?
Nigdy nie zdecydowałbym się na współpracę, gdybym nie mógł robić tego co chcę. Podczas koncertów mam wolność grania swoich partii gitarowych, czasem nawet przez kilka minut. Przed rozpoczęciem współpracy zapytałem ich czy chcecie mnie, czy po prostu potrzebujecie gitarzysty? Odpowiedzieli, że chcą bym to ja grał na gitarze i żebym robił to po swojemu.
Gdy zastanawiam się nad większością reaktywacji zespołów dochodzę do wniosku, że dzieje się tak przede wszystkim z jednego powodu. Powiedz dlaczego zdecydowałeś się na powrót do Extreme po tak długiej przerwie?
Chłopaki mówili o tym już wcześniej, ale nie chciałem tego robić, dopóki nie będziemy mieli czegoś do zaoferowania. Byłem przeciwny powrotowi i rozpoczęciu tournee jedynie w celach zarobkowych. Podczas rozmów na temat reaktywacji Extreme mówiłem reszcie chłopaków, że jeśli istnieje możliwość by nasza czwórka znalazła się w jednym pokoju, w którym będziemy w stanie nagrać materiał na płytę, która będzie dobra, wówczas będę to w stanie zrobić. To był mój warunek. Kilka lat przed decyzją o powrocie Extreme spotykaliśmy się, ale nie czuliśmy tego. Wówczas rozmawialiśmy o graniu koncertów, ale jak wiesz nie interesowało mnie to. Uważam, że warto było czekać na właściwy moment, w którym podjęliśmy decyzję na podstawie słusznych powodów. Nie chciałem byśmy byli modnym zespołem, który powraca by zarobić pieniądze.
Jesteście obecnie przyjaciółmi z chłopakami z Extreme?
Zawsze byliśmy kumplami.
Tak, ale nie jest tajemnicą, że mieliście tak zwane trudne chwile.
Gdy grupa ludzi widuje się praktycznie codziennie, pracuje razem, podróżuje, wszystko się może zdarzyć. Ludzie popełniają błędy, mówią rzeczy, których nie powinni. Niestety czasem zabiera im więcej czasu, by uświadomić sobie, że popełnili błąd.
Oczywiście, rozumiem. Dobrze jest widzieć Was znowu razem. Powiedz kiedy możemy spodziewać się nowego materiału Extreme?
Pracuję nad nim od jakiegoś czasu, a od nowego roku zbieramy się wszyscy by rozpocząć wspólną pracę nad tym materiałem. Naszym głównym założeniem jest pojechać w miejsca, w których nie byliśmy od długiego czasu, Polska będzie jednym z nich.
Czy mówimy tu o przyszłym roku?
Miejmy nadzieję, że tak.
Zaprojektowałeś serię gitar dla Washburna – Series-N. Opowiedz o Twoim zaangażowaniu w proces powstawania tych instrumentów.
W sumie nie mam zbyt dużo do powiedzenia na ten temat. Tak naprawdę wzięło się to z kilku moich pomysłów na usprawnienie gitary, która następnie została zbudowana przez Washburna. Z biegiem czasu konieczne są nowe pomysły, jak na przykład wygląd gitary, zmiana pickupów, jej kolor.
Powiedz, jakiego brzmienia poszukujesz obecnie?
Tak naprawdę nie goniłem nigdy za jakimś konkretnym brzmieniem. Zawsze kręciło mnie najprostsze brzmienie, które często otrzymuje się po prostu po podłączeniu gitary do pieca. Używanie różnych efektów, zmiana dźwięków to łatwe, ale utrzymanie jednego charakterystycznego brzmienia, które będzie tylko Twoje, jest najtrudniejszą rzeczą.
Czy utrzymanie tego brzmienia jest rzeczą łatwą dla Ciebie?
Na pewno gra mi się lepiej odkąd mam swoje nowe wzmacniacze. Teraz wiem, że za każdym razem na scenie moje brzmienie będzie dokładnie takie samo.
Wszyscy słyszeliśmy stwierdzenie „Rock’n’roll is dead“, zgadzasz się z tym?
Rock’n’roll będzie tym czym jest, jeśli znajdą się ludzie, którzy będą chcieli go słuchać. Obecnie z winy Internetu i nielegalnego ściągania muzyki, mamy jedynie kilka zespołów, które wciąż przyciągają masę fanów na koncerty, takich jak: Metallica, Green Day, Red Hot Chilli Peppers, Foo Fighters. Mieli szczęście, gdyż zaczynali zanim Internet rozpoczął zmieniać muzykę, a ludzie przestali kupować płyty. Oczywiście pojawiają się nowe kapele, jak 30 Seconds to Mars, ale obecnie bardzo trudno zostać zauważonym, dlatego że nie ma dokąd pojechać z tym materiałem, a także nie ma go gdzie wydać. Nikt nie daje pieniędzy tym zespołom na rozwój, zatem ci którzy chcą grać wydają muzykę w Internecie, przez co marnują dużo czasu. Faktycznie nie dochodzą do punktu, do którego mogli by dostać się jakiś czas temu. Ekscytują się pięcioma tysiącami fanów, ale to nie wystarczy.
Większość muzyków czy wokalistów po pewnym okresie niepowodzeń, opuszcza swoje zespoły, by pokazać się w programach typu Idol, czy X-Factor, gdyż wydaje się, że jest to jedyna droga, którą mogą pójść w dzisiejszych czasach.
Wydaje mi się, że aby odbudować to, czym był rock’n’roll powinien znaleźć się ktoś z dużą sumą pieniędzy, kto stworzy nowe fundamenty dla istnienia tej muzyki. Niech to będzie jedna wytwórnia, ale skupiająca się jedynie na muzyce rockowej, dokładnie tak, jak działo się to w latach pięćdziesiątych. Musi dokonać tego ktoś, kto wierzy w to co robi. Nie może być rozproszeń typu: „a może zrobić kolejną płytę Spice Girls i zarobić na tym masę pieniędzy?“. Zespoły rockowe muszą odnaleźć swój dom. Nie uważam, że rock’n’roll kiedykolwiek umarł. Pamiętam ludzi, którzy mówili, że zespoły jak Nirvana zabiły rocka. Przecież ta kapela jest kwintesencją rock’n’rolla. Od tamtego czasu pojawiło się naprawdę dużo zespołów rockowych, ale nie są to już kapele mainstreamowe, jak to bywało w przeszłości. Rock powstał jako muzyka rebeliancka i może jej miejsce jest tu gdzie znajduje się obecnie. To że ktoś nie jest komercyjny nie oznacza, że nie żyje. Z drugiej strony, idąc do meinstreamu, ludzie krytykują go, mówiąc, że wszystko kręci się tam tylko wokół pieniędzy. Podsumowując, rock’n’roll żyje, ale obecnie jest bezdomny.
Świetnie Nuno, dziękuję Ci za rozmowę.
To ja dziękuję Ci za odbycie tej szalonej podróży, by się ze mną spotkać.
Cała przyjemność po mojej stronie. Powodzenia dziś na scenie!
Dziękuję.