WYWIAD: Mike Mangini

WYWIAD: Mike Mangini

24 lutego 2015, 10:00
autor: Przemysław Głowacki

Mike Mangini to obok Gavina Harrisona druga z gwiazd ostatniej edycji Zildjian Days w Katowicach. O początkach z Dream Theater, umowach endorserskich, warsztatach perkusyjnych i... stresie przed kamerą rozmawiał Przemysław Głowacki.

 

Mike, pierwsze pytanie tyczy się przesłuchania do Dream Theater - czy spodziewałeś się w którymkolwiek momencie, że możesz zostać wybrany, czy może miałeś jakiś swój typ?

Kiedy dowiedziałem się kto weźmie udział w przesłuchaniu to przede wszystkim spróbowałem wyszczególnić najmocniejsze punkty i umiejętności każdego z perkusistów, jego indywidualizm i wtedy też pogodziłem się sam ze sobą i zdałem sprawę z moich asów w rękawie, uznałem, że dlaczego właściwie nie przyjść i po prostu zagrać swoje? Przewartościowałem swoje podejście. Nie spodziewałem się niczego od nikogo, podszedłem do tego na tej samej zasadzie jak do przesłuchania do szkolnego zespołu czy do jakiegokolwiek zespołu, jedyne na czym się skupiłem to dać z siebie wszystko i przyjąć to takim jakim będzie.

 

Młodzi perkusiści w Polsce nie wiedzą jak działają umowy endorserskie z dużymi nazwiskami, czy mógłbyś opowiedzieć jak wygląda taka współpraca z Twojej perspektywy?

W czasie rozmów i negocjacji dotyczących współpracy z Pearlem uciąłem sobie pogawędkę z Dennisem Chambersem i ten spytał mnie "Czego potrzebujesz? Co jest dla Ciebie najważniejsze i na co liczysz w związku z tą relacją? Zastanów się nad tym ponieważ to odbije się na dalszym Twoim życiu i Twojej pracy". To była dla mnie świetna rada i duża lekcja, ponieważ zdałem sobie sprawę, że najważniejsze jest wsparcie ze strony firmy, pewność, że ktoś zadba o to by zestaw był gotowy i zgodny z wytycznymi niezależnie gdzie się pojawię.

Jest jeszcze druga rzecz o którą pytają mnie moi uczniowie, naprawdę cały czas. Myślą o sobie w kategorii "Potrafię zagrać już całkiem nieźle, chcę darmowe graty!", wtedy mówię im "Gdzie jest tutaj jakakolwiek logika?! Powiedz mi jak masz zamiar pomóc firmie zarabiać dzięki Tobie pieniądze i wtedy możemy porozmawiać o tym czy w ogóle na to zasługujesz... lub nie. Możesz im pomóc tylko wtedy kiedy masz już pozycję jako perkusista i jesteś widoczny - w swojej sali prób nie jesteś widoczny - jesteś anonimowym perkusistą."

Myślę, że powinno zadbać się o to, by firma zainteresowała się Tobą i osiągnęła również korzyści ze współpracy, by nie był to układ, że ktoś Ci coś podaruje, a Ty nie dajesz od siebie nic. W momencie, w którym dbasz o swój wizerunek i możesz przyczynić się do reklamy produktu danej firmy to jest to świetna relacja z korzyścią dla obu stron i myślę, że w takich kategoriach należy o tym myśleć. Tak to właśnie działa.

 

[img:2]

 

Masz już za sobą duże doświadczenie w prowadzeniu klinik takich jak dzisiaj. Jaką masz strategię tak by to spotkanie stało się nowym doświadczeniem dla Ciebie oraz by sprawić by było to interesujące dla innych?

Zamierzam improwizować. To znaczy nie mogę powiedzieć, że będę całkowicie improwizował ponieważ zauważyłem, że pewne elementy mają swoją powtarzalność za każdym razem (śmiech). Wnoszę pewien rodzaj improwizacji za każdym razem i to jest dla mnie bardzo ekscytujące, bo to łatwy sposób do komunikowania się z innymi ze względu na spontaniczność. Za każdym razem uczę się tego od nowa i za każdym razem uczę się robić to lepiej.

 

Czy jest coś na czym szczególnie Ci zależy by ludzie wynieśli z Twoich warsztatów?

Istotną dbania o kogoś jest zrozumienie w jaki sposób ktoś myśli i postawienie się na jego miejscu, więc moją intencją jest próba zaoszczędzenia komuś dziesięciu lat ćwiczeń, ponieważ chciałbym pokazać, że pewne rzeczy można zrobić szybciej pod warunkiem, że wiesz jak to zrobić. Jeśli ktoś będzie miał pytania o zawiłości różnych technik naprawdę będę chciał to wyjaśnić i na to odpowiedzieć, może dzięki temu ktoś zrozumie "Cholera, tyle błądziłem, a to takie proste!".

Kiedy idę kupić książkę, no dobra... (śmiech) Kiedyś kupiłem książkę, ponieważ teraz nawet nie mam czasu na ich czytanie, ok? (śmiech) Wiesz co zrobiłem? Spojrzałem na nią i pomyślałem "Zapłaciłem 25 dolców za książkę z wiedzą zebraną w całość na przestrzeni 300 ostatnich lat!". Za 25 dolców możesz iść również do baru, kupić dwa drinki i wrócić totalnie zalany do domu, tyle Twojego i po Twoich pieniądzach - to przepadało, nigdy ich nie odzyskasz, straciłeś je bezpowrotnie i prócz kaca nic Ci po tym... I to 25 dolarów może być kluczem do całej tej wiedzy od kogoś kto poświęcił 40 swojego życia, swój intelekt by to odnaleźć, zrozumieć i przekazać innym?! Co za świetny interes, dlatego właśnie lubię oszczędzać innym czas. Tak właśnie to robię.

 

 

Czy możesz powiedzieć o swoim pierwszym życiowym doświadczeniu dzięki któremu zrozumiałeś i poczułeś, że chcesz grać na bębnach, że chcesz by to było Twoim zajęciem?

Miałem maksymalnie trzy lata. Pamiętam, że mój brat z siostrą codziennie słuchali muzyki na winylach. Byli ode mnie 10 lat starsi, wiesz, chciałem w pewien sposób tworzyć z nimi jedność i być tacy jak oni, więc zabrałem im wszystkie płyty. Dokładnie pamiętam małe obrazy w mojej głowie, wyobrażałem sobie, że bębny są trójkątne... Nie wiem, ale pamiętam dokładnie kształty i to i te wspomnienia są ze mną do dzisiaj.

 

Dlaczego więc bębny, a nie żaden inny instrument?

Jest wiele pytań na które chciałbym poznać odpowiedzi, ale być może nie jest mi dane i na zawsze pozostaną one pytaniami? To czyni to wszystko fascynującym, czyż nie?

 

Czy trudno jest grać dla wszystkich tak, aby dla każdego to co grasz było przejrzyste i zrozumiałe, czy raczej starasz się dotrzeć do konkretnego słuchacza?

Nie mam o tym pojęcia. Kiedy ktoś klaszcze w dłonie to nie wiem czy z powodu, że coś go rozbawiło czy dlatego bo wie co gram. Naprawdę nie mam pojęcia, ale myślę co robię i w jaki sposób obdarowuję swoją wiedzą - to na mnie oddziałuje, ponieważ mam coś do zrobienia i naprawdę wierzę, że jest to zrozumiałe dla innych, czasem jednak w ogóle nie jest takie. Nie jest to odosobniona kwestia, więc chciałbym dziś pograć nieparzyste rytmy, które są dla mnie bardzo muzyczne i kształcące, dla każdego kto również lubi takie rzeczy to również może być bardzo ciekawe i muzyczne.

Staram się wyczytać emocje i myśli z twarzy i jeśli ktoś pomyśli, że chcę po prostu przed nim szpanować nie zrani mnie to w żaden sposób - odwracam to w lekcje dla samego siebie po to, by robić wszystkie te rzeczy jeszcze lepiej. Są dni, że myślę "mógłbym pograć coś dla siebie, sprawić sobie radość", ale wtedy szybko schodzę na ziemię i myślę, że "kurczę, może rzeczywiście nie powinienem tego robić, przecież jestem tu dla kogoś" - wiele o tym decyduje i determinuje. Czasem gram też zwykły, prosty groove przez jakiś czas i ktoś też może pomyśleć, że to nudy. To naprawdę bardzo złożona kwestia i ciężko jest ją ująć w jednej odpowiedzi, nigdy nie wiesz tak naprawdę co czeka Cię podczas warsztatów i kluczem to reagować spontanicznie.

 

[img:4]

 

Mike, nie zamykasz się w jednej stylistyce, pierwszy duży zespół, w którym się pojawiłeś, to był legendarny Annihilator i chciałbym w związku z tym spytać – czy pamiętasz coś z czasów gdy nagrywałeś "Set The World On Fire"? W między czasie tam pojawiło się dwóch czy trzech bębniarzy, zagrałeś z nimi trasę, mieliście długą przerwę, potem nagrałeś dwie kolejne płyty. Jak możesz opisać swoje relacje z zespołem na przestrzeni tych lat?

Pierwszy duży zespół w jakim to był zespół w którym grałem w szkole. Nie słyszałeś o nim? (śmiech). Jazz i swing. Jakkolwiek, jak duży zespół musi być by określić go "dużym zespołem"? Czy chodzi o ilość osób w zespole czy jego rozpoznawalność? (śmiech). Wracając do sedna - z Annihilatorem zagrałem swoją pierwszą płytę i zostałem zaangażowany do niej w kryzysowej sytuacji dla zespołu, w czasie, w którym zostali bez perkusisty. To był mój pierwszy raz kiedy zagrałem z metronomem i gdy nauczyłem się do niego nagrywać pod presją czasu.

Miałem do nagrania dwie części numeru, zupełnie nie wiedziałem o co chodzi, więc zaczęliśmy i po chwili producent przerwał nagranie i pytam go przestraszony "o co chodzi?" i gość mi tłumaczy "słuchaj, trochę spóźniłeś po przejściu". Byłem zdumiony! "Jak to się spóźniłem? O co Ci chodzi?! Nic nie rozumiem!" i zaczęła się wymiana zdań na zasadzie "Spóźniłeś się!", a ja "Wcale nie!" i tak w koło Macieju. Byli naprawdę mili i bardzo dla mnie cierpliwi, producent wziął mnie i powiedział "Słuchaj, złap taśmę na drugim calu - to jest właśnie click". Pokazał mi krok po kroku jak nierówno gram, wtedy jeszcze nic nie rozumiałem i ta chwila była dla mnie olśnieniem! Po sesji wróciłem do domu, wziąłem mój czteroślad i zacząłem ćwiczyć. Okazało się, że tylko 3 na 10 uderzeń w centralę w tempie 40 okazywały się równe, nie mogłem tego przeskoczyć, więc ćwiczyłem do upadłego. Robiłem wszystko, by każde uderzenie było perfekcyjne, dokładnie zagrane do siatki. Wtedy to było naprawdę fatalne - musieliśmy ręcznie prostować praktycznie każde uderzenie, nigdy nie miałem podobnego doświadczenia i wiele się wtedy nauczyłem, z czego korzystam po dzień dziś. Nie miałem kompletnie wyjścia - musiałem to zrobić. Musiałem się przekonać czy dalej robię te same błędy, dlatego powróciłem 20 lat później by nagrać kolejną płytę. (śmiech). To było piekielnie ważne i również bardzo zabawne.

 

[img:3]

 

Więc jak się czułeś po powrocie do zespołu?

Tym razem było znacznie łatwiej (śmiech).

 

Wróćmy do klinik i pokazów. Czy jest coś co szczególnie Cię irytuje w pokazach?

Filmowanie jest jak tortury. Ludzie nie mają pojęcia o tym jak męczące i obciążające dla nas jest to gdy robimy wszystko by pokaz był jak najlepszy, wiąże się on ze stresem, a ktoś wbrew nam i naszym staraniom wyjmuje telefon i zaczyna kręcić film. Nawet jeśli nie mówimy o tym przed pokazami - ludzie nie mają prawa tego robić w ogóle. Nie możesz okradać mnie z mojej pracy i własności intelektualnej, ale ludzie i tak to robią i robią to po to, by później móc odświeżyć swoje wspomnienia, by posiadać pamiątkę, cokolwiek, rozumiem to - zrób kilka fot, nagraj sobie chwilkę, ale proszę - nie stój i nie nagrywaj nachalnie całego pokazu.

Chciałbym by ludzie zrozumieli, że jesteśmy tacy sami jak wszyscy, a to co robimy i chcemy pokazać jest naprawdę trudne. Nie dam z siebie wszystkiego kiedy jestem zirytowany i nieskupiony - muszę skupić się na muzyce i mam nadzieję, że jeśli ktoś to będzie robił to liczę na zrozumienie i interwencję od samych ludzi. To nie ma znaczenia czy jest to koncert Dream Theater, czy pokaz, prywatna lekcja, to beznadziejne! Nienawidzę tego bardziej niż czegokolwiek.

 

Jak w takim podchodzisz do nagrywania koncertów live?

Muszę to wyjaśnić, mówiłem o tym również w mojej książce "Rythm Knowledge". Kiedy byłem bardzo młody kamerzysta zaczął mnie nagrywać podczas rodzinnego wesela. Byłem przerażony, zacząłem uciekać długim korytarzem na zewnątrz by wspiąć się na drzewo na zewnątrz. Kiedy ktoś próbował pomóc mojej matce ściągnąć mnie z niego kopnąłem go w twarz. Dostałem wtedy niezłą nauczkę od mamy, miała rację, ale byłem naprawdę przestraszony i nie podobało mi się to - tak zareagowałem na ten rodzaj stresu. To jest jak gra w pingponga - obserwowanie i analiza toru piłki - to część naszej natury. Teraz Ty trzymasz kamerę wycelowaną we mnie to obsesyjnie o tym myślę, nawet jeśli na nią nie patrzę i staram się o tym nie myśleć i skupić się nad rozmową - nie potrafię! Nie jestem w stanie nie czuć pewnego rodzaju presji podczas filmowania, ponieważ momentalnie zaczynam być zirytowany i wyobrażam sobie dźwięk mojego głosu - to okropne!

To naprawdę przykre kiedy prosisz kogoś o to, by to uszanował, potem grasz, cieszysz się i po warsztatach widzisz film ze swoim udziałem, bo ktoś postanowił zignorować Twoją prośbę - nie mówię już o tym, że w większości te filmy są bardzo słabe - ciężko usłyszeć, a tym bardziej dostrzec na nich cokolwiek! Pozwólcie wykonywać nam naszą pracę na odpowiednio wysokim poziomie! To oczywiste, że to jest część naszej pracy i musimy się z tym pogodzić, bo nie na wszystko jesteśmy w stanie mieć wpływ, ale byłoby to wszystko znacznie łatwiejsze - tak o tym myślę.

Pozostałe wywiady
Bądź jak koło - Rozmowa z Theo Katzmanem To jego trzecia wizyta w Polsce, choć drugi występ. Pierwszy mieliśmy okazję podziwiać przy okazji festiwalu Jazz Around nieco ponad rok temu. Tym razem przyjechał promować swój najnowszy krążek – Be The Wheel, na którym znalazło się...
Wywiad ze Stephenem Day podczas Jazz Around Festival 2023 Mieszkający w Nashville młody kompozytor i wokalista Stephen Day swoją popularność zawdzięcza m.in. viralowemu utworowi If You Were the Rain z pierwszego albumu Undergrad Romance and the Moses in Me z 2016 roku. Do tej pory Stephen Day...
Wywiad: Cory Wong dla Infomusic.pl Magnetyczna gra na gitarze, techniczna żywiołowość, wybitny humor i blask bijący ze sceny sprawiły, że Cory Wong stał się niezwykle popularnym artystą ostatnich lat. Muzyk wydał 10 płyt solowych i kilka albumów live. Artysta jest...
Wywiad z Ole Borudem podczas Jazz Around Festival 2023 Ole Børud to norweski multiinstrumentalista, wokalista, kompozytor i producent muzyczny. Co ciekawe, zanim trafił w rejony muzyki jazz / soul / west coast  był członkiem heavymetalowych zespołów takich jak Schaliach i Extol. Występował...
Wywiad: Marek Napiórkowski - Jak grać, żeby nas słuchano? String Theory to najnowszy album Marka Napiórkowskiego, czołowego polskiego gitarzysty jazzowego, który z tym właśnie projektem pojawi się na Jazz Around Festival. Kompozycja to wieloczęściowa suita napisana na gitarę improwizującą,...
"Gigantyczne" zmagania z nagłośnieniem Junior Eurowizja 2022 Jak nagłośnić tak duży festiwal jak Eurowizja Junior i to jeszcze 5000 km od Polski? Zapraszamy do wywiadu z Jerzym Taborowskim - szefem agencji LETUS GigantSound, który ujawnia szczegóły tej "gigantycznej" operacji.