Kasia Popowska: "Świat nie kończy się na jednej porażce" - wywiad z
Przez kilka lat walczyła o wydanie płyty, kiedy nareszcie jej się to udało szturmem podbiła listy przebojów piosenką "Przyjdzie taki dzień". I chociaż sprawia wrażenie wrażliwej, to nie łatwo ją złamać. Z Kasią Popowską rozmawialiśmy między innymi na temat reedycji jej debiutanckiego albumu oraz podróży.
Monika Matura: Podobno lubisz podróżować, czy jest jakieś miejsce na świecie, które w szczególny sposób przypadło Ci do gustu i do którego chętnie wracasz?
Kasia Popowska: Miejsca tworzą tak naprawdę ludzie i jeśli mam ochotę gdzieś wracać to zwykle dlatego, że mam świetne wspomnienia. Dlatego kocham swoje miasto - Łódź, ale lubię też Londyn, w którym mieszkałam. Ostatnio odkryłam i spędziłam super czas na Cyprze.
W jednym z wywiadów powiedziałaś „(...) notorycznie miałam pod górkę. Byłam trochę jak ryba na patelni, przewracana wciąż z jednej na drugą stronę." - jaka była najtrudniejsza sytuacja w Twoim życiu, z którą przyszło Ci się zmierzyć?
Największe problemy zaczynają się wtedy, gdy rujnujesz swoje zdrowie dla głupich idei, bo słuchasz bardziej innych niż siebie i szukasz pocieszenia wszędzie, tylko nie w sobie. Rujnujesz swoje ciało, rujnujesz swoją psychikę, potem kontakty... Nie będę opowiadać o swoich najtrudniejszych sytuacjach na forum. Światu wystarczy już kontrowersji. Życie jest pełne trudnych sytuacji dla każdego z nas i musimy to po prostu przyjąć i wyciągnąć coś z tego dla siebie. Być może to jest najtrudniejsze - wzięcie odpowiedzialności, nie tracenie głowy, wychodzenie ze swojej strefy komfortu.
Walczyłaś o wydanie płyty przez kilka lat, czy był taki moment w którym chciałaś powiedzieć, że już wystarczy, poddaję się?
Oczywiście. Rzuciłam pracę, wyjechałam do Anglii i zaszyłam się w ciasnym, wynajętym pokoju. A wszystko po to, żeby niedługo potem przekonać się, że regularna praca nie jest dla mnie i że bardzo brakuje mi muzyki. Że jest moją największą odskocznią od całego zła i że nie potrafię zajmować się nią tylko w połowie.
W odniesieniu do wydania debiutu mówiłaś, że jesteś optymistką i wierzyłaś, że prędzej czy później Ci się uda, czy nadal zachowałaś tę wiarę w stosunku do życia?
Co może nas powstrzymać, jeśli mamy plan, pracujemy nad tym i mamy wiarę? I o co chodzi w życiu jeżeli nie o to? Zdradzę Ci sekret - jestem panikarą. Bywa, że się boję. Ale świat nie kończy się na jednej porażce. Trzeba po prostu ciągle sobie o tym
przypominać.
Wiem, że cenisz twórczość U2 i Coldplay, czego jeszcze słucha prywatnie Kasia Popowska, szczególnie w ostatnim czasie?
W zależności od nastroju. Lubię takich artystów jak: Newton Faulkner, Glen Hansard, Sleeping At Last. Zachwyciła mnie ostatnia płyta Selah Sue – „Reason”. Szaleję i tańczę przy starym No Doubt, klimatach ska i RHCP, ale bardzo lubię też Lanę
Del Rey (bardzo często ze względu na kwieciste produkcje Rick’a Nowels’a). Mogłybśmy o tym gadać i gadać [śmiech].
Na reedycji albumu „Tlen: Kolor i maj” znalazły się także piosenki anglojęzyczne, czy zamierzasz w przyszłości nagrać album w całości w języku angielskim?
Język angielski jest bardzo śpiewnym językiem i to jest bardzo kuszące. Wychowałam się na muzyce anglojęzycznych artystów i głównie w tym języku śpiewałam zanim nagrałam swoją pierwszą płytę. Ostateczną decyzję podejmę jednak wtedy, gdy znajdą
się odbiorcy na moją muzykę w tym języku.
Zdaje się, że sporo w ostatnim czasie podróżujesz, nie bywasz tym zmęczona?
Wręcz przeciwnie. Bardzo lubię podróże, gwar ekipy w busie i długie trasy. Smutno mi kiedy się kończą. Bardzo szybko nudzę się przebywając w jednym miejscu.
Mimo niepowodzeń nie poddałaś się, dlaczego? Czy była to siła czerpana ze wsparcia z zewnątrz, czy może z własnego wnętrza?
Trudno powiedzieć. Ostatnio o tym myślałam i to chyba dzięki mojemu tacie. Od kiedy pamiętam powtarza mi: „Ty zawsze jesteś farciarą i spadasz na cztery łapy. Dasz sobie radę ze wszystkim.” Czasami trzeba temu dopomóc, czasami trzeba mieć po prostu wiarę.
W jednym z wywiadów powiedziałaś, że jesteś związana z serialem „House of Cards”, dlaczego?
Kiedy widzisz ile absurdów i niesprawiedliwości jest w naszej polskiej polityce, zaczynasz interesować się jak to wszystko działa. Nie wiem czy ten serial odzwierciedla nasz rząd, ale myślę, że fabuła otwiera oczy. Poza tym, dawka suspensu i akcji w tym
serialu mnie uzależniła.
Wspominałaś, że utwór "Graj” powstał w sposób magiczny, czy przybliżysz naszym czytelnikom kulisy jego narodzin?
Była już noc, a ja musiałam przenocować w hotelu. Byłam dość przygnębiona różnymi wydarzeniami i swoją niemocą w tamtym czasie, miałam natłok myśli. Te dwie piosenki - „Graj” i „Prawda” powstały jednym tchem. To, co wydobyło się ze środka i zostało nagrane najpierw na telefonie, a potem w studio, do końca pozostało w takiej samej formie. Równie szybko powstały teksty. To nie był magiczny sposób powstania, po prostu dowiedziałam się, że najlepiej tworzy mi się wtedy, gdy ktoś mnie
wkurzy [śmiech].
Występowałaś jako suport Ellie Goulding, czy udało Ci się z nią zamienić kilka słów?
Niestety nie. Prawdę mówiąc, nie myślisz o tym, kiedy masz przed sobą ważny wieczór i po raz pierwszy prezentujesz swój materiał. Ale nie jest źle- mamy wspólne zdjęcie.
Mówiłaś, że płyta jest ważna, ale zależy Ci przede wszystkim na sporej ilości koncertów i rozwijaniu się w roli kompozytora piszącego dla innych artystów, czy ten plan się powiódł?
Tak, marzyłam bardziej o niekończącej się drodze, na której będę się rozwijać i to się dzieje. Gram sporo koncertów, wchodzę w nowe współprace, piszę dla siebie i innych, choć ostatnio - z naciskiem na własne teksty i kompozycje, ponieważ przygotowuję materiał na nową płytę.
Czy to prawda, że do śpiewania i tworzenia zainspirował Cię film „Selena”? Jesteś fanką twórczości Jennifer Lopez?
Nie zostałam fanką Jennifer, a Seleny Quantanilli Perez. Uważam, że była piękną osobą od zewnątrz i wewnątrz. Miała charyzmę i cudowny głos. Pokłony dla Jennifer za cudowne odtworzenie jej postaci, ale to nie ona inspirowała mnie na drodze artystycznej.
Brałaś udział w brytyjskiej edycji X-Factora, czy dostrzegasz różnice występujące w pomiędzy edycją polską i zagraniczną?
Od strony osoby, która bierze udział w programie? Poziom zorganizowania nie różni się niczym, bo i nasza telewizja z ogromną dbałością podchodzi do programu. Różnica polega na tym, że brytyjska edycja jest ogromną produkcją, którą ogląda cały świat. Czy jest wyższy poziom? Myślę, że w brytyjskiej edycji występujący mają świadomość, że powinni kreować siebie i własną muzykę, a nie skończyć na odtwarzaniu piosenek innych artystów. Dzięki temu, ludzie, których tam widzisz są bardziej oryginalni. Ale szczęśliwie, rozmawiamy tylko o programie w kontekście całego naszego rynku, to się bardzo zmienia.
Dziękujemy za rozmowę!