Wywiad: Andrzej Lipiński

Wywiad: Andrzej Lipiński

10 marca 2016, 10:00

Całkiem nieoczekiwanie zostaliśmy zaproszeni na wyjątkowy pokaz. Zorganizował go Pan Andrzej Lipiński, którego pamiętamy z prezentacji jakie organizował kilka lat temu w czasie Audio Video w hotelu Golden Tulip. W świecie reżyserów dźwięku jest postacią wybitną, a audiofile powinni mu zazdrościć słuchu i wiedzy.

Historia jaką często przytacza się rozmawiając o Panu Lipińskim jest na ogół znana, lecz warto ją przypomnieć - to zamiast przedstawienia naszego dzisiejszego rozmówcy. Po wprowadzeniu formatu CD, gdy zaczęły rozpowszechniać się cyfrowe standardy zapisu, nieomal od razu zaczęto blokować możliwość kopiowania płyt CD na cyfrowe kasety DAT. CBS przygotowało nawet specjalny rodzaj zabezpieczenia, który jako pozornie niewykrywalny, miał temu procederowi zapobiegać.

Okazało się jednak, że pomimo niezwykle delikatnej ingerencji w zapis, degradacja była słyszalna i w trakcie testów przeprowadzonych przez National Bureau of Standards tylko jedna osoba - właśnie pan Andrzej Lipiński - potrafił w 100% wykryć nagrania, które ową zaszytą "skazę" posiadały. Szansę jej wykrycia przez ucho ludzkie określono jak 1:1000, tak więc poniekąd dzięki umiejętnościom naszego rozmówcy pomysł ten nie został wdrożony i to na przekór opinii takich postaci jak np. Quincy Jones. W konsekwencji standard DAT nie wszedł na rynek konsumencki, a na pewien okres czasu został zaakceptowany wyłącznie przez profesjonalistów.

Pan Andrzej większość swojego zawodowego życia spędził w USA. W tym czasie pracował w najbardziej znanych studiach nagraniowych, współpracował zarówno ze znanymi realizatorami, jak i orkiestrami. Jego nazwisko, jako realizatora, znaleźć można na wielu płytach - dociekliwym radzimy poszukać zarówno na okładkach wydawnictw jazzowych, jak i wśród nagrań muzyki poważnej. Oprócz działalności w studiach nagraniowych w pewnej chwili na rynku pojawia się logo LIPINSKI SOUND - firma oferuje najpierw monitory, subwoofery, następnie wzmacniacze mocy, a ostatnio aktywne wersje tych pierwszych, jak również sprzęt studyjny, taki jak korektory parametryczne, kompresory, przedwzmacniacze mikrofonowe, a nawet własne mikrofony. Jak to często bywa w przypadku konstruktorów, gdy potrzeba staje się matką wynalazku, motorem do podjęcia prac nad monitorami był brak na rynku prawdziwie referencyjnego odsłuchu. Powołana do życia firma LIPINSKI SOUND zaprezentowała w Nowym Jorku w 2003 roku zestaw głośnikowy L-707, który rok później został entuzjastycznie zrecenzowany przez samego Boba Katza - autora najlepszych nagrań Chesky Records.  

Technologia to jedna strona medalu, ale pozostaje jeszcze osobowość, która w połączeniu z niezwykłą wrażliwością muzyczną materializuje się w osobie Pana Andrzeja.

 

 

 

 

 

Proszę opowiedzieć nam jak Pan zaczynał, kiedy to było, jak wówczas wyglądał świat audio.

Moja Mama w czasie okupacji uczyła się grać na fortepianie u Marii Wiłkomirskiej (siostry Wandy Wiłkomirskiej - red.) i ambicją mojej Mamy stało się, że kiedy będzie miała dzieci, też będą grać na fortepianie. Gdy miałem 6 lat rodzice kupili pianino i rozpocząłem naukę, a rok później zdałem egzamin do podstawowej szkoły muzycznej. W szkole spędziłem 7 lat, lecz już od dziecka przejawiałem zainteresowania techniczne i w związku z tym nie kontynuowałem nauki w średniej szkole muzycznej, tylko znalazłem się w I LO w Łodzi. Jednakże tam zacząłem również grać w zespole z Januszem Stefankiem (później grał w zespole NO TO CO - red.).

Do średniej szkoły muzycznej zapisałem się później sam, gdzie zacząłem grać na klarnecie, a potem na saksofonie tenorowym. W tym czasie graliśmy koncerty m.in. w „Pałacyku“ przy ul. Piotrkowskiej, gdzie graliśmy w pierwszej części i była to tak zwana część ambitna - czyli jazz. W drugiej części grał zespół KOMETY, który później nazywał się TRUBADURZY, a zapowiadał nas... Krzysztof Krawczyk, który zaczynał jako konferansjer. Z naszym jazzowym kwintetem występowaliśmy w Filharmonii Łódzkiej, słynnym klubie „Pod Siódemkami“, Klubie Dziennikarza czy klubie Hermes. Była to połowa lat 60-tych, z jazzem nie było łatwo, ale było już Jazz Jambore.

 

Ten koncert w grudniu 1965 roku to chyba dość przełomowy moment...

No tak, na pierwsze Jazz Jambore wybrałem się z Łodzi w grudniu 1965, mówiąc wprost pojechałem na wagary ze szkoły. Miałem wówczas 17 lat, pojechałem na wieczorny koncert, bez pomysłu na nocleg. Impreza odbywała się wówczas w Filharmonii Narodowej. Zaraz po koncercie zauważyłem jakąś akcję na estradzie, ustawianie statywów, mikrofonów, nowego zestawu bębnów. Potem pojawili się muzycy i okazało się, że zaczyna się sesja nagraniowa.

Nikt nie zwrócił uwagi na siedzącego na widowni nastolatka. To była moja pierwsza sesja nagraniowa, która mnie tak zainspirowała, że praktycznie obecność tam i wtedy spowodowała, że dzisiaj jestem reżyserem dźwięku. Siedziałem tam całą noc, nikt nie wiedział z kim tam przyszedłem. Kręciłem się po scenie, słuchałem materiału w reżyserce, pamiętam każdy takt, każdą nutę z tamtej sesji. Tej nocy nagrano w mojej obecności album ASTIGMATIC zespołu Krzysztofa Komedy. 

 

Ale w końcu trafił Pan na reżyserię do Akademii Muzycznej w Warszawie?

No właśnie, jednakże aby tam się dostać musiałem jeszcze skończyć średnią szkołę muzyczną. Więc po maturze, kiedy moi koledzy poszli na studia, mój Ojciec - który jeśli chodziło o wykształcenie mnie i mojej siostry był bardzo restrykcyjny,  zgodził się na to - za co będę mu wdzięczny do końca życia. Wraz z rozpoczęciem studiów przeniosłem się do Warszawy. Jeszcze na drugim roku studiów nagrałam na saksofonie LP z big bandem Stodoła pod wodzą Henia Majewskiego, u boku Henia Miśkiewicza i Zbyszka Jaremki, a nagrywał mnie mój mentor i późniejszy przyjaciel sam profesor Antoni Karużas. Wtedy już zwróciło moją uwagę, że w Polsce nie powstała dotąd żadna płyta z jam session. Lecz do tego był potrzebny mobilny sprzęt i pewna niezależność. Tak powstał pomysł, żeby na IV roku studiów wziąć urlop dziekański i wtedy cudem udało mi się po raz pierwszy wyjechać do USA.

Po prawie rocznym pobycie w USA, przywiozłem do Polski własny sprzęt do nagrań i w 1976 roku założyłem swoje studio. Jedną z pierwszych płyt, które udało mi się wówczas nagrać była właśnie jam session w klubie Remont ze słynnym Buddy Richem. Przez 4 lata nagrałem ponad 50 longplayów: ok. 20 dla Polskiego Stowarzyszenia Jazzowego w ramach wydawnictwa Biały Kruk Czarnego Krążka. Były tam płyty z Kenny Drew, Jimmi Rowlsem, były też płyty dla Veritonu i Wifonu ze słynnym podwójnym albumem Ewy Demarczyk „Live“. 

 

[img:17]

Universal Mastering Studios, Hollywood - Andrzej Lipiński i Eric Labson.

 

Ponownie do USA wyjechałem jesienią 1981. Wcześniej w sierpniu 1981 nagrałem w Gdańsku festiwal piosenki zakazanej - I Przegląd Piosenki Prawdziwej. Zmontowany i opracowany materiał udało się wysłać z Polski do USA pocztą dyplomatyczną. Z tego materiału wydałem w Stanach podwójny album „Piosenki Solidarności“, a zaraz potem ogłoszony został stan wojenny... W Stanach mieszkałem około 25 lat. Na początku w Los Angeles, potem w Waszyngtonie. W połowie lat 90-tych zacząłem pojawiać się w Polsce, założyłem studio filmowe. 

 

[img:18]

Studio w Beverly Hills. Na zdjęciu Darrell Thrope (w niebieskiej koszulce), który zrealizował na odsłuchach Lipinski Sound album Morning Phase (3 Grammy Awards w 2015 roku: 1. „Album roku” 2. „Najlepiej nagrany album nie klasyczny”  3. „Najlepszy album rockowy”)

 

Kręcenie filmów i reżyseria to chyba Pana drugi zawód? 

Od dziecka robiłem zdjęcia i kręciłem filmy. I chociaż nie mam dyplomu filmowca, zawsze chciałem robić filmy muzyczne. Na pierwszym roku studiów zrobiłem z kolegami na 16mm kamerze dwuaktowy film muzyczny, którego scenariusz powstał... do muzyki - do drugiego LP grupy Blood Sweat & Tears. W tym studiu filmowym w latach 90-tych przez długi czas robiliśmy cały program dla pierwszej polskiej telewizji muzycznej - ATOMIC TV. Przyjeżdżali do nas czołowi producenci z Anglii, od których wiele się uczyliśmy, a Bob Geldof był współudziałowcem. Potem ATOMIC TV został kupiony przez MTV.

Następnie wyjechałem znowu do USA, gdzie w 2000 roku zrealizowałem z pomocą SONY swoje pierwsze nagranie Super Audio CD.  Był to wreszcie format na który czekałem - wysoka rozdzielczość i prawdziwy surround.

 

To było też w czasach gdy zmieniał się standard. Świat przechodził z analogu na cyfrę?

Format CD nigdy mnie nie satysfakcjonował i dopiero zaistnienie SACD zainspirowało mnie, żeby wreszcie poważnie pomyśleć o tym, co zawsze chciałem najbardziej - żeby założyć własne audiofilskie wydawnictwo płytowe. W tym czasie byłem w bliskim kontakcie z Davidem Kawakami, dyrektorem SONY w Nowym Jorku, który był odpowiedzialny za wprowadzenie SACD na rynek. No i na własne oczy obserwowałem jak SONY niekonsekwentnie wspiera ten format.

Zamknięto laboratorium w San Francisco i ograniczano budżety. Zrozumiałem o co chodzi dopiero wtedy, kiedy pojawił się format Blu-ray. Super Audio CD było „super“, tylko miało jeden mankament: nie miało obrazu. I w tym momencie, gdy pojawiły się nagrania Blu-Ray na rynku pomyślałem, że to będzie ostatnia płyta w formie fizycznego nośnika, bo po niej będzie już tylko high resolution DOWNLOAD oraz STREAMING.

 

[img:19]

Rob LoVerdem - Inżynier Mobile Fidelity, gdzie masteringi wykonywane są na 2-segmentowej pasywnej wersji Grand.

 

Jesteśmy już w czasach współczesnych...

To jest kolejny rozdział. Kilka lat temu zrobiłem plan na 30 tytułów najważniejszych dzieł polskiej muzyki poważnej pod roboczym tytułem Polska Narodowa Kolekcja Muzyczna i chciałbym to wydać na płytach Blu-ray - oczywiście z obrazem HD - THE DREAM COMES TRUE!!

Udało się już zrealizować dwa nagrania. Jest to słynna III Symfonia Henryka Góreckiego - jedyne nagranie pod dyrekcją samego kompozytora, oraz pieśni Chopina nagrane w Paryżu w jedynej autentycznie zachowanej sali, gdzie koncertował Chopin, dokąd udało mi się również sprowadzić jedyny autentyczny fortepian, na którym grał Chopin (Pleyel 1843). Tego typu produkcje to obecnie mój absolutny focus. Moją obsesją stało się jak POKAZYWAĆ muzykę.

 

 

Pana kolumny stoją w wielu bardzo znanych studiach nagraniowych, pracują tam od wielu lat. Skąd pomysł, aby poprawiać samego siebie?

Sam się bardzo długo broniłem przed aktywnymi głośnikami. Robiłem bardzo dużo eksperymentów z profesjonalnymi zestawami aktywnymi. Wyjmowałem z nich wzmacniacze, instalowałem je na miękkich przewodach 20 cm za obudową i raptem kolumna zaczynała grać znacznie lepiej. Poddawałem ślepym testom moich przyjaciół którzy w 100% potwierdzili moje wcześniejsze oceny: elektronika na sztywno przymocowana do obudowy głośnika i poddawana wibracjom degraduje dźwięk.

 

To dlatego ten moduł jest przymocowany jakby na resorach?

Dokładnie tak, opracowałem dotychczas bardzo proste rozwiązanie. Moduł wzmacniacza jest przymocowany na zewnątrz obudowy głośnika na elastycznym zawieszeniu. Skutecznie izoluje to od wibracji, a jednocześnie jest to w dużej mierze klasa A - więc poniekąd rozwiązany jest problem chłodzenia. 

 

<span class=[img:2]" width="625" height="919" />

 

Przetworniki środkowego modułu. Kopułka tweetera jest cofnięta o około 30 mm, dzięki czemu można uprościć konstrukcję zwrotnicy (time alignment). Charakterystyczna oprawa tweetera, która ma za zdanie poprawiać to co zwykle koryguje zwrotnica (diffraction effect). Ilość i grubość warstw, wielkość i kształt otworów - te piankowe profile to wynik długich i żmudnych badań metodą prób i błędów połączonych z pomiarami w komorze bezechowej. Maskownica jest elementem ozdobnym i jest akustycznie transparentna. Pasywna zwrotnica składa się zaledwie z kilku elementów i są to części najwyższej jakości: cewki taśmowe, bezindukcyjne oporniki i produkowane na zamówienie kondensatory.

 

To co tu widzimy to zestawy aktywne, które wyglądają dokładnie tak samo jak pasywne. Proszę coś o nich powiedzieć.

Bazowa konstrukcja - obudowy i głośniki są identyczne tak, że nawet istnieje możliwość upgrade’u z wersji pasywnej do aktywnej. Na tylnej części obudowy modułu środkowego umieszczony jest centralny wzmacniacz mocy. Pracuje on - jak ja to nazywam - w klasie AAB. Na tym module znajdują się wszystkie przełączniki i regulacje, włącznie z subtelną, regulowaną w miarę potrzeb korekcją zbudowaną w czystej klasie A.

 

[img:5]

Moduł wzmacniacza bi-amp w środkowym segmencie.

 

Z tyłu jest wspomniany wzmacniacz

Tak, w tym module są dwa niezależne wzmacniacze, a system pracuje w koncepcji bi-amp: osobny wzmacniacz dla tweetera i osobny do dwóch midwooferów. Dodatkowo dolny i górny system midwooferów mają swoje osobne wzmacniacze. Czyli w sumie mamy tu 4 wzmacniacze do każdej kolumny. Jest to jedyny na rynku dwudrożny system, który jest napędzany 4 wzmacniaczami. Każda kolumna to 500 W na stronę czyli 1kW na system stereofoniczny.

 

[img:6]

Moduł wzmacniacza mocy w dolnym segmencie. Taki sam moduł jest zamocowany w segmencie górnym.   

 

Czym różni się system składający się tylko z modułu środkowego od takiego, który w sumie posiada 9 przetworników?

Środkowy segment może grać samodzielnie. Można do niego dodać jeden dolny (lub górny) segment, bądź obydwa segmenty na raz. Dolny i górny segment są identyczne i każdy składa się z trzech identycznych midwooferów, takich samych jakie są użyte w module środkowym. Różnica w jakości pomiędzy jednym (środkowym) segmentem a trzema segmentami, to jednak nie różnica polegająca na ilości basu.

W jednym segmencie grają 2 midwoofery, a w trzech segmentach 8 midwooferów - 4 razy więcej. 8 midwooferów ma 4 razy mniejszą amplitudę i produkuje 4 razy mniejsze zniekształcenia! Żeby porównać jaka jest różnica między wersją jedno, dwu lub trzy-segmentową wystarczy wypiąć łączący segmenty interconnect (5-pin XLR).

 

Jakich używa Pan przetworników? 

To są przetworniki firmy ScanSpeak przygotowane specjalnie na moje zamówienie. Zaczynałem od głośników firmy Vifa, ale po zmianach własnościowych i przeniesieniu produkcji do Chin natychmiast zmieniłem producenta na ScanSpeak. Ich konstruktorzy okazali się bardzo chętni do współpracy nad opracowaniem podobnych, lecz poprawionych pod wieloma względami przetworników. Prace były długie i pociągnęły za sobą wiele eksperymentów, aż w końcu osiągnęliśmy satysfakcjonujący nas wszystkich rezultat.

 

W handlu tych przetworników nie kupimy?

Nie  

 

Zajrzyjmy zatem do tyłu, proszę powiedzieć coś o wzmacniaczach.

W module środkowym zainstalowany jest główny wzmacniacz. Pracuje on w klasie, którą roboczo nazywamy AAB. Wzmacniacze pracujące w klasie AB przełączają się stosunkowo szybko do klasy B. Mój wzmacniacz pracuje bardzo długo w klasie A, a przełącza się do B dopiero przy bardzo dużych mocach.

 

Nie ma tu żadnych potężnych radiatorów - charakterystycznych dla "ciepłolubnej" klasy A...

Tu jest wentylator, który wspomaga radiatory zamontowane wewnątrz. Jest on dość duży, dlatego obraca się bardzo wolno, jest praktycznie bezgłośny. Jeśli zwiększymy głośność odtwarzania wtedy temperatura wzrasta i wówczas wentylator przyspiesza, ale ponieważ muzyka jest głośniejsza to praktycznie nigdy go nie słychać.

Lecz najważniejszym elementem, który wyróżnia ten produkt od wszystkiego na świecie jest zwrotnica, która pracuje w czystej klasie A. Nie używam tu żadnego obwodu scalonego oprócz moich autorskich opatentowanych wzmacniaczy operacyjnych w klasie A. Mają one bardzo prostą konstrukcję. Posiadają bardzo małe sprzężenie zwrotne i w tym aspekcie można porównać je do lampy z tym, że nie produkują zniekształceń (nawet 2-giej harmonicznej, która też jest zniekształceniem).  

 

[img:3]

 

Zestawy w całej okazałości. Zestaw biały jest pasywną wersją zestawu stojącego na zewnątrz. Zestaw pasywny napędzany był monofoniczną końcówką mocy Lipinski Sound L-401 (biamplifikacja - 2 wzmacniacze w jednym monobloku - jeden napędza tweeter, drugi midwoofery).

Warto zaznaczyć, że konstrukcja tych wzmacniaczy jest identyczna, jak konstrukcja wzmacniaczy napędzających kolumny aktywne. Być może - ku wielkiemu zdziwieniu - nie zauważyliśmy żadnych specjalnych, audiofilskich kabli, wysublimowanego transportu, przetwornikiem był DAC 192 firmy MYTEK.  

 

[img:7]

 

Sam zestaw jest imponująco duży. Wysoki na około 2 metry, 9 przetworników w każdym zestawie, 4 wzmacniacze i niebagatelna moc 1kW. Jak zestaw radzi sobie w pomieszczeniu, czy jest on dedykowany tylko do dużych pomieszczeń?

W moim wydaniu duży głośnik to dobry głośnik i nie ma to nic wspólnego z wielkością pomieszczenia. Dla potrzeb adaptacji do akustyki pomieszczenia przygotowany jest tu zestaw filtrów. Najtrudniejszym do opanowania w pomieszczeniu jest rezonans pomiędzy podłogą i sufitem. Ściany boczne są dość łatwe do opanowania, bo można tam postawić ustroje akustyczne lub meble. Dla korekty odbić od podłogi i sufitu - z powodu, że są one w stosunku do siebie niemal zawsze idealnie równoległe - zastosowany jest nastawny filtr pomiędzy 60 i 160 Hz. Zazwyczaj między połogą a sufitem powstaje jakiś niekorzystny rezonans, coś trzeba wyciąć, lub odwrotnie, coś trzeba podbić lub wyrównać.

Dodatkowo, mamy też korekcję typu shelf, która ma swoje zastosowanie, gdy na ścianach jest płyta gipsowa, gdzie jest lepsze pochłanianie wysokich częstotliwości w przeciwieństwie do pomieszczeń, gdzie na ścianach jest tynk. Na przykład w Ameryce większość budynków jest skonstruowana w oparciu o ściany z płyt karton-gips, podczas gdy w Europie mamy głównie budynki z cegły.

 

 

Spotkaliśmy się tu, aby porównać system pasywny z aktywnym. Jaka jest geneza tej konstrukcji. Przez wiele lat sugerował Pan swoim klientom rozwiązania pasywne. Kolumny aktywne to raczej domena zastosowań profesjonalnych, teraz natomiast mamy okazję słuchać domowego systemu audio, który wyraźnie łączy te koncepcje. Gdzie jest źródło zmiany koncepcji?  

Na rynku PRO od dawna bardziej popularne są głośniki aktywne. I to głównie z uwagi na wygodę. Oczywiście dochodzi do tego brak kabli głośnikowych, które mają spory wpływ na jakość dźwięku. Przyglądałem się temu od zawsze. Rynek audiofilski to rynek "tweakers‘ów" - coś jak tuning‘owanie samochodów. Audiofile zaopatrują się na przykład w ramię SME do tego wkładkę GRADO, odpowiedni napęd, dopasowują do tego phonostage, wzmacniacz, kable, głośniki... dobierają do siebie komponenty i to stanowi rodzaj poważnego hobby.

Moje pierwsze zestawy także miały wzmacniacze zewnętrzne, ale ponieważ szybko zauważyłem wpływ kabli na brzmienie, to opracowałem koncepcję zakładającą maksymalne skrócenie kabli i instalację modułu wzmacniacza w statywie głośnika. Porównywałem ze sobą wiele kabli i drogi długi kabel zawsze przegrywał z kablem tańszym lecz krótszym.   

 

Różnice w brzmieniu systemów

Materiałem odsłuchowym były głównie nagrania wytworni Reference Recordings. Jest to wydawnictwo znane przede wszystkim z kapitalnych, referencyjnych oczywiście, realizacji muzyki poważnej. Zarówno zestaw aktywny, jak i pasywny zbudowane były z identycznych modułów. Część środkowa to monitory L-707, natomiast dwa moduły górny i dolny stanowiły Mid Woofery L-707A Signature.

Oba systemy napędzane były wzmacniaczami o praktycznie tych samych parametrach, natomiast istotną różnicę stanowią zwrotnice: w jednym wypadku oparte na najlepszych audiofilskich komponentach zwrotnice pasywne o nachyleniu 12dB/oktawę, kontra aktywne zwrotnice również o tym samym nachyleniu, zbudowane w czystej klasie A. No i oczywiscie bardzo krótkie contra nieco dłuższe kable głośnikowe.

 

[img:8]Na odsłuch porównawczy systemu Signature Lipinski Sound byliśmy zapraszani przez Pana Andrzeja Lipińskiego od bardzo dawna i wreszcie nadarzyła się okazja. Znam monitory L-707 Lipinski Sound ponieważ, używam ich w swoim zestawie od pierwszych miesięcy, kiedy zostały wymyślone i opracowane. Na wiadomość o spotkaniu, ucieszyłem się, ponieważ znając pasywny zestaw Signature, bardzo ciekawiło mnie brzmienie ich aktywnej wersji.

Możliwość konfrontacji obu stojących obok siebie systemów była ekscytująca. Do testu posłużyła nam muzyka klasyczna i wzorcowa płyta "Dafos" Mickey Hart, Aitro Moreira i Flora Purim. Przy pierwszej konfrontacji zestawy pasywne okazały się mniej dynamiczne i mniej dokładne w odwzorowaniu rzeczywistych brzmień instrumentów. Natomiast w systemie aktywnym pojawiła się dynamika, barwy, przestrzeń, prędkość i znacznie lepsze odwzorowanie atmosfery koncertu.

Ze względu na to, że znam zarówno głośniki L-707 Lipinski Sound, jak i 3-modułowe zestawy Signature w wersji pasywnej, byłem bardzo ciekawy, jak zabrzmi nowe, aktywne rozwiązanie Pana Andrzeja. Sam słucham w domu muzyki na pasywnym L-707, dlatego bardzo zależało mi na poznaniu w pełni aktywnego zestawu w konfrontacji z identycznym zestawem pasywnym. Nie pomyliłem się co do wartości poznawczej takiego odsłuchu. Początkowo wydawać by się mogło, że zestaw pasywny brzmi gładziej, delikatniej, ale już po krótkim czasie słychać na co stać aktywnego brata.

Zdecydowanie pojawia się u niego lepsza kontrola basu, wyrazistość poszczególnych instrumentów i szybkość w oddawaniu impulsu. Otwarty, nieskrępowany, a przez to nienudny dźwięk, stał się dynamiczny w takim stopniu, że wybrzmienia bębnów i kotłów w przestrzeni pokoju okazały się wybitnie realistyczne. 

Nie słychać było wreszcie wpływu kabli głośnikowych na spowolnienie przekazu, a takie cechy jak otwartość i namacalność zaczęły grać pierwsze skrzypce. Zestaw aktywny w stosunku do pasywnego, to szybszy i niewątpliwie bogatszy charakter brzmienia. Może być wręcz niedoścignionym wzorcem dla tego drugiego, zwłaszcza gdy dysponujemy długimi i nie najszczęśliwiej dobranymi kablami głośnikowymi. Pomijając sam typ kontroli wzmocnienia, wrażliwość na aspekt aktywnego połączenia wzmacniaczy z głośnikami staje się po konfrontacji zauważalnie bardziej istotny.

 

[img:9]Na prezentację przyszedłem prawie dwie godziny przed pozostałymi gośćmi. Miałem w związku z tym znacznie więcej czasu na zapoznanie się z brzmieniem systemu. Dość dużo czasu poświęciłem na znalezienie odpowiednio oddalonego od zestawu miejsca w prawie 60 metrowym pokoju. Scena w obu przypadkach była niezwykle szeroka, swobodnie wychodziła poza obrys zestawów.

W wielu nagraniach stereofonia na skrajach sceny sytuowała się tuż przed zestawami. Różnice dotyczyły głównie analityczności i ilości szczegółów w nagraniach. Nie przepadam za tym określeniem, ale słowo "koc" - w odniesieniu do zestawów pasywnych - pasowało najbardziej do tego co usłyszałem. Przełączenie na zestaw aktywny, automatycznie pozbawiało brzmienia tej trudnej do zaakceptowania, zabierającej dużą część przyjemności, zasłonki. Przy korzystaniu z systemu pasywnego, z trudem znajdowałem detale i ozdobniki, które przed chwilą uzupełniały muzykę. Pozbawiona wybrzmień górna część pasma, stanowiła matowe i mocno zhomogenizowane tło. Wyraźnie słuchać było znacznie mniej sprężysty bas. Jak to się mówi w takich chwilach: "...wszystko było gorsze".

 

 

 

Materiał muzyczny

 

  • The Dave Brubeck Quartet ‎- At Carnegie Hall - 1963
  • Eiji Oue, Minnesota Orchestra ‎- Mephisto & Co. - Reference Recordings ‎- RR-93CD
  • Copland, Eiji Oue, Minnesota Orchestra ‎- Copland 100 - Reference Recordings ‎- RR-93CD
  • Mickey Hart, Airto , Flora Purim ‎- Däfos - Reference Recordings ‎- RR-12CD

 

Źródło: Infoaudio.pl
Pozostałe wywiady
Bądź jak koło - Rozmowa z Theo Katzmanem To jego trzecia wizyta w Polsce, choć drugi występ. Pierwszy mieliśmy okazję podziwiać przy okazji festiwalu Jazz Around nieco ponad rok temu. Tym razem przyjechał promować swój najnowszy krążek – Be The Wheel, na którym znalazło się...
Wywiad ze Stephenem Day podczas Jazz Around Festival 2023 Mieszkający w Nashville młody kompozytor i wokalista Stephen Day swoją popularność zawdzięcza m.in. viralowemu utworowi If You Were the Rain z pierwszego albumu Undergrad Romance and the Moses in Me z 2016 roku. Do tej pory Stephen Day...
Wywiad: Cory Wong dla Infomusic.pl Magnetyczna gra na gitarze, techniczna żywiołowość, wybitny humor i blask bijący ze sceny sprawiły, że Cory Wong stał się niezwykle popularnym artystą ostatnich lat. Muzyk wydał 10 płyt solowych i kilka albumów live. Artysta jest...
Wywiad z Ole Borudem podczas Jazz Around Festival 2023 Ole Børud to norweski multiinstrumentalista, wokalista, kompozytor i producent muzyczny. Co ciekawe, zanim trafił w rejony muzyki jazz / soul / west coast  był członkiem heavymetalowych zespołów takich jak Schaliach i Extol. Występował...
Wywiad: Marek Napiórkowski - Jak grać, żeby nas słuchano? String Theory to najnowszy album Marka Napiórkowskiego, czołowego polskiego gitarzysty jazzowego, który z tym właśnie projektem pojawi się na Jazz Around Festival. Kompozycja to wieloczęściowa suita napisana na gitarę improwizującą,...
"Gigantyczne" zmagania z nagłośnieniem Junior Eurowizja 2022 Jak nagłośnić tak duży festiwal jak Eurowizja Junior i to jeszcze 5000 km od Polski? Zapraszamy do wywiadu z Jerzym Taborowskim - szefem agencji LETUS GigantSound, który ujawnia szczegóły tej "gigantycznej" operacji.