Fryderyki 2017: L.U.C.

Fryderyki 2017: L.U.C.

19 czerwca 2017, 10:21

[img:2]

W ramach naszego cyklu związanego z tegorocznym rozdaniem Fryderyków prezentujemy Wam wywiad z L.U.C.-em. Artysta w towarzystwie Mesajah,  Rebel Babel Ensemble, a także członkami Orkiestry Reprezentacyjnej warszawskiej SGGW i wyśpiewał swój "Manifest" uświetniając tym samym galę. 

Michał Bigoraj: Za nami 23. Gala Fryderyków. Moim zdaniem, jej otwarcie było najbardziej efektowne w historii. Połączyliście bowiem kilka gatunków, np. hip-hop z reggae, a dodatkowo towarzyszyła Wam sekcja dęta (galę rozpoczął zespół Raz Dwa Trzy w towarzystwie Mattia Rosinskiego z zespołu BeMy, którzy piosenką „Idź swoją drogą” oddali hołd zmarłemu w tym roku Wojciechowi Młynarskiemu; po nich na scenie pojawił się L.U.C., Mesajah oraz członkowie Rebel Babel Ensemble, a także Orkiestry Reprezentacyjnej warszawskiej Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego i wyśpiewali swój „Manifest” – przyp. M.B.). Czyj to był pomysł?

Dziękuję. Nie oceniam tego, jak rozpoczynały się poprzednie gale. Tak samo jak nie raczej nie oceniam własnej twórczości – jeśli już to zwykle dość krytycznie. Zrobiliśmy to, co kochamy, najlepiej, jak pozwolił dany moment i okoliczności. Zaangażowałem w to wszystko orkiestrę SGGW (Szkoła Główna Gospodarstwa Wiejskiego – przyp. M.B.). Udało nam się połączyć różnych ludzi i różne światy. Bardzo się cieszę, że udało się połączyć wszystkie te elementy, o których mówisz. Połączyć tym samym zawodowców i amatorów. Ci amatorzy dzięki takiej szansie dali z siebie 300%. A ludzie to odebrali bardzo dobrze. I taki jest koncept – grać na 300%. A pomysł? Idee Rebel Babel wymyśliłem z Janem Featem – kompozytorem i performerem.

Masz do czynienia z wieloma gatunkami muzycznymi, włącznie z hip-hopem, rapem i muzyką elektroniczną. Trudno przypisać Cię do konkretnej muzycznej półki. Odbiorca Twojej muzyki może czuć się zagubiony w tym, jaki gatunek reprezentujesz! Gdybyś miał wskazać własną przestrzeń muzyczną, z którą najbardziej się identyfikujesz, to co by to było?

Tak, wiem o tym. Często zmieniałem szufladki jak rękawiczki. Mówi się, że jak nie masz szuflady, to szykuj sobie trumnę. Ryzykowałem i nadal to robię. Przeskakując z gatunku na gatunek, nie byłem konsekwentny. Ale to chyba właśnie jest moja „szuflada” i konsekwencja – eksperymentowanie i poszukiwanie. Robię bowiem muzykę dla ludzi. Kocham ludzi. Myślę o nich, pracując nad muzyką. Szanuję ich. Ale też szanuję prawdę – dlatego chcę tworzyć muzykę tak, jak ja czuję, niezależnie od trendów i oczekiwań – tak staram się szanować odbiorców. A gatunek? Staram się być po prostu dobry w tym, co robię, zarówno dla ludzi, jak i dla siebie. A to, co robię, od lat polega na otwartości i łączeniu jazzu, hip-hopu, funka czy reggae. Raczej bez rocka, bo w tym nie jestem dobry, chociaż epizod z Illusion na Męskim Graniu był super przygodą.

W muzyce poważnej chyba też nie, bo tych elementów w Twojej twórczości za wiele nie dostrzegam.

Dzisiaj (wywiad robiony był po Gali Fryderyków, nocą z 26 na 27 kwietnia – przyp. M.B.) nie. Ale w maju (6 maja – przyp. M.B.) zeszłego roku miałem debiut w Narodowym Forum Muzyki we Wrocławiu z orkiestrą symfoniczną. I wówczas faktycznie rozpisałem muzykę w okolicach klasyki i muzyki filmowej. Tak że ten gatunek też się u mnie pojawia. A dzisiaj oczywiście był głownie funk, hip-hop i reggae. Kocham hip-hop, choć może wydawać się, że jestem trochę z boku tego gatunku. Ale jestem wierny tej muzyce! Robię dla niej tyle, ile mogę – 10 lat temu projektem Homoxymoronomatura wprowadziliśmy ten gatunek do polskich filharmonii. Staram się tworzyć dla muzyki nowe przestrzenie. Robię to od lat. Ale tak jak mówisz: nie ma tylko jednego gatunku, który mógłby mnie scharakteryzować. Kocham muzykę, po prostu.

Powiem banał, że muzyka to jest kwestia gustu. Dla mnie np. hip-hop to bardziej rozrywka niż muzyka, bowiem warstwa tekstowa, która w hip-hopie jest dla większości rzeczą najważniejszą, równie dobrze może być poparta świetną warstwą muzyczną, jak w przypadku np. muzyki rockowej. Artyści rockowi piszą przecież świetne teksty poparte znakomitą muzyką. W hip-hopie zaś „muzyka” to bardziej technika, bo powstaje przede wszystkim za pomocą urządzeń elektronicznych, a nie instrumentów.

Ty jednak, tak jak wspomniałeś, nie jesteś postrzegany tylko jako wykonawca hip-hopu. Na polskim muzycznym rynku jesteś uznaną marką, która nie ma swojego odpowiednika. Jesteś postrzegany jako artysta wielowymiarowy i wielofunkcyjny, śmiało czerpiący z różnych muzycznych gatunków. I chyba o to Ci właśnie chodziło!

Tak! Chciałem, by tak właśnie było. Starałem się zawsze myśleć eklektycznie, a do tego bardzo multimedialnie. Cieszę się więc, kiedy ludzie łączą mnie z czymś otwartym, eklektycznym, międzygatunkowym i jeszcze multimedialnym – czyli łączącym się z grafiką, z filmem czy video – i faktycznie często zapraszają mnie do takich projektów. Jaram się tym jak hardkorowy ślimak sprintem po brzytwie. Oczywiście takich imprez jak na Fryderykach nie gramy za dużo, ale zdarzają się, jak np. festiwal Bielska Zadymka Jazzowa czy Festiwal World Music w Rudolstadt w Niemczech, na który pojedziemy w lipcu. Ja to kocham. Nie czuję się dobrze w jednym tylko gatunku. Jeśli „siedzę” w nim za długo, to mi się on nudzi, duszę się w nim. Poza tym kocham tworzyć nowe rzeczy i ciągle się rozwijać, a współpraca z ludźmi tworzącymi w różnych gatunkach mi to umożliwia! Uwielbiam też ciągle uczyć się od tych ludzi i wymieniać się energią, czasem nawet sprzeczać, ale po to, by powstawały ciekawe rzeczy.

Przypuszczam zatem, że nie wiesz, co będziesz robił i w jakim punkcie kariery będziesz np. za pięć lat?

Kompletnie nie (śmiech). Mam pewną strategię i plany, ale bardzo też cenię spontaniczność. Idę trochę w stronę big bandów, orkiestry czy rozbudowanej instrumentalizacji i rozwoju kompozytorskiego. Uczę się komponować, podstaw pisania utworów. Ale też dla kontrastu działam w odjechanej elektronice i dla mnie to też jest super doświadczenie.



A jakie jest Twoje muzyczne marzenie? Taki Mount Everest artystyczny?

Jest dla mnie kilka postaci, z którymi mam marzenie zagrać, np. Herbie Hancock, Portishead, Talib Kweli.

Grubo (śmiech).

Tak, wiem (śmiech). Ale też np. Roots Manuva i inni przedstawiciele brytyjskiej i w ogóle europejskiej muzyki. Rok temu spełniłem jedno z takich marzeń, bo zagrałem z Promoe, którego europejska kapela funkowo-reggae’owo-hiphopowa Looptroop jest kultowa. I myślę teraz, co dalej. Wielkim marzeniem było też dla mnie zagrać z Krzysztofem Pendereckim. Wierzę, że marzenia się spełniają. A teraz chciałbym chyba z wieloma MC raperami rozwijać Rebel Babel Ensamble jako nieograniczoną orkiestrę dętą wymieszaną z rapem, reggae i funkiem. Gramy koncerty już nawet z 400 muzykami naraz.

Powiedz zatem coś więcej o projekcie Rebel Babel Ensamble, który chyba nie miał swojej inauguracji dziś.

Nie. To jest projekt, z którym pracujemy już ponad dwa lata. Inaugurację oficjalnie mieliśmy na Przeglądzie Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu (13 maja 2016 r. – przyp. M.B.), ale pierwsze koncerty graliśmy w Lizbonie, a później zagraliśmy także w Madrycie, Barcelonie oraz Pradze. To jest więc projekt, który myślę, że może sobie poważnie radzić w Europie. W Polsce na szczęście też został doceniony.

Zdajesz sobie chyba jednak sprawę z tego, że Twoja osoba zdominowała ten projekt? Pomimo tego że utwór, który zaprezentowaliście na Fryderykach, jest rozbudowany i zmienia swoje tempo oraz aranżacje, to uwaga odbiorcy skupi się głównie na Tobie.

Myślę, że oceniasz to na podstawie jednego tylko dzisiejszego utworu.

To prawda.


Ten utwór został ułożony pod tę konkretną imprezę i miał trwać około 3 minuty (moim zdaniem, dłużej – przyp. M.B.). Tyle to miało trwać. Na koncertach wygląda to inaczej. Mieliśmy koncerty z Biszem, z Melą Koteluk. Będziemy mieć też koncert z Kalibrem 44 i Kayah oraz Bovską. Ci wszyscy artyści mają swoją przestrzeń w Rebel Babel, ale oczywiście jestem gospodarzem tego projektu, więc naturalnie sporo jest na moich barkach. A to, że jestem mocną osobowością i się wyróżniam, to inna sprawa. Ale żeby docenić w pełni walory nas wszystkich, to występ musiałby trwać 60 minut, a nie około 3 minuty, jak teraz.

[img:1]

Na koniec pomówmy chwilę o tym, co było pretekstem do tej rozmowy, czyli o gali Fryderyków. Powiedz, jakie masz refleksje po jej zakończeniu i co Cię najbardziej zaskoczyło.

Mnie zaskoczyła prosta rzecz: to, że mogliśmy doświadczyć naprawdę zajebistego brzmienia! Poziom polskich muzyków jest coraz wyższy, jak dług publiczny. Jak wiesz, robiłem całą oprawę muzyczną tegorocznej gali. Miałem więc okazję, a w sumie przymus słuchać wszystkich prób i „wykonów”. I naprawdę byłem pod wrażeniem umiejętności muzyków. Np. zespołów Xxanaxx czy Ørganek. To są oczywiście znajomi, których ciągle gdzieś spotykamy, ale mimo tego mówię szczerze, że brzmieli świetnie! Moim zdaniem polska muzyka naprawdę brzmi już bardzo europejsko, czy właściwie światowo. Co do samych nagród, to wielkich zaskoczeń nie miałem, bo generalnie bardzo tego nie śledzę. Nie podchodzę też do tego na tej zasadzie, że ktoś wygrał czy przegrał. Cieszę się jednak np., że wygrała płyta Adasia Ostrego (Ostry, czyli O.S.T.R., zwyciężył w kategorii „Album roku – hip-hop” za płytę „Życie po śmierci” – przyp. M.B.). Trzymałem także kciuki za Bisza i zespół Kaliber 44 (nominowani w kategorii „Album roku – hip-hop” za płytę „ Ułamek tarcia” – przyp. M.B.). Powtarzam jednak, że najbardziej pozytywnie zaskoczyła mnie sama muzyka. To, jak napisane są dźwięki, jak pomyślana jest aranżacja. Mam na myśli także aranże popowej muzyki, takiej jak np. Buslav. Tam się wszystko zgadza. Poziom polskiej muzyki naprawdę wzrósł.

Tacy artyści jak Ty, Dawid Podsiadło czy Brodka to ambasadorowie tej muzyki na świecie. Wasza twórczość jest eklektyczna i uniwersalna. Poza tym, mieszacie gatunki i brzmicie po prostu „światowo”. Wróćmy jednak jeszcze na chwilę do Twojej roli na Fryderykach. Rok temu za oprawę muzyczną gali odpowiadał DJ Adamaus.

Nie tylko rok temu, robił to już kilka razy…

Czy coś zatem z nim konsultowałeś przed tegoroczną galą?

Nie. Absolutnie. Akademia (Fryderyki przyznawane są przez polskie środowisko muzyczne – muzyków, autorów, kompozytorów, producentów muzycznych, dziennikarzy i branżę fonograficzną, zrzeszonych w Akademii Fonograficznej; składa się ona obecnie z ponad 1300 osób; L.U.C. jest jedną z nich – przyp. M.B.) zwróciła się do nas z prośbą o wykonie oprawy muzycznej gali. Zrobienie tego od strony instrumentalnej. I zrobiliśmy to praktycznie od zera. Po części były to kompozycje Rebel Babel, po części nowe. Ale tzw. udźwiękawianie czegoś nie jest mi obce. Już 15 lat temu z moim pierwszym zespołem Kanał Audytywny zajmowaliśmy się oprawą muzyczną Festiwalu Era Nowe Horyzonty, gdzie opracowywaliśmy muzykę pod filmy kina niemego. Potem realizowałem wiele projektów, gdzie nadawałem dźwięki historii – np. projekt 39/89 Zrozumieć Polskę. Akademia wiedziała więc, że mam odpowiednie doświadczenie i pracowaliśmy nad tym dosyć świadomie. Zawsze jest jednak pewne ryzyko i stres, że coś nie wyjdzie. Zwłaszcza jeśli chodzi o przesunięcia w czasie, bo wszystko musi się zgadzać co do sekundy. Poza tym jeśli cokolwiek ważnego „utniesz”, to całość straci sens. Ale my lubimy wyzwania. Robiliśmy to z fajnym teamem – tzw. rebel babel commanders – profesjonalistami, którzy przewodzą i prowadzą próby z orkiestrami, często są nawet dydaktykami.

Powiedz na koniec, dlaczego, Twoim zdaniem, po raz pierwszy w historii nagrody Złotym Fryderykiem za całokształt kariery został nagrodzony zespół – grupa Dżem?

Szczerzę mówiąc, nie wiem. Nie śledzę tego nigdy. Natomiast na temat Dżemu miałem dziś inną refleksję, a konkretnie na temat jego nowego wokalisty (Macieja Balcara – przyp. M.B.), który jest naprawdę w trudnej sytuacji, bowiem legenda Ryśka Riedla jest tak mocna…
[img:3]
On już z tym zespołem występuje od 2001 roku! Trudno więc powiedzieć o nim, że jest nowy.

Tak, ale dla mnie to jest ciągle przedziwna sytuacja, że nie ma Ryśka.

Czemu? Moim zdaniem radzi sobie bardzo dobrze.

Moim też, ja nie mam do niego absolutnie żadnych zarzutów! Uważam, po prostu, że jest w bardzo trudnej sytuacji. Ja jestem z tego młodego pokolenia, które bardzo tęskni za Ryśkiem Riedlem i chciałoby go zobaczyć. Wprawdzie nie chodziłem na koncerty Dżemu za często, ale grałem na gitarze wiele lat i wówczas często „grało się Dżem”, a „śpiewało Riedla”.
A wracając do pytania, to naprawdę nie wiem czemu. Może po prostu za całokształt i za to, że ciągle kontynuują karierę. Tym bardziej że to są zawsze trudne rzeczy i decyzje po śmierci wokalisty. Nie wiem, czy po śmierci Riedla powinni grać dalej. Trudno mi się jednak wypowiadać na ten temat, nie potrafię tego ocenić – bo nie znam układów tego zespołu i zasług. Pewnie ktoś inny ocenił to profesjonalnie. Ja nie jestem jednak znawcą muzyki rockowej w Polsce więc nie powinienem się tu mądrzyć.

Rozmawiał: Michał Bigoraj
Autor zdjęć: Adrian Chmielewski

Pozostałe wywiady
Bądź jak koło - Rozmowa z Theo Katzmanem To jego trzecia wizyta w Polsce, choć drugi występ. Pierwszy mieliśmy okazję podziwiać przy okazji festiwalu Jazz Around nieco ponad rok temu. Tym razem przyjechał promować swój najnowszy krążek – Be The Wheel, na którym znalazło się...
Wywiad ze Stephenem Day podczas Jazz Around Festival 2023 Mieszkający w Nashville młody kompozytor i wokalista Stephen Day swoją popularność zawdzięcza m.in. viralowemu utworowi If You Were the Rain z pierwszego albumu Undergrad Romance and the Moses in Me z 2016 roku. Do tej pory Stephen Day...
Wywiad: Cory Wong dla Infomusic.pl Magnetyczna gra na gitarze, techniczna żywiołowość, wybitny humor i blask bijący ze sceny sprawiły, że Cory Wong stał się niezwykle popularnym artystą ostatnich lat. Muzyk wydał 10 płyt solowych i kilka albumów live. Artysta jest...
Wywiad z Ole Borudem podczas Jazz Around Festival 2023 Ole Børud to norweski multiinstrumentalista, wokalista, kompozytor i producent muzyczny. Co ciekawe, zanim trafił w rejony muzyki jazz / soul / west coast  był członkiem heavymetalowych zespołów takich jak Schaliach i Extol. Występował...
Wywiad: Marek Napiórkowski - Jak grać, żeby nas słuchano? String Theory to najnowszy album Marka Napiórkowskiego, czołowego polskiego gitarzysty jazzowego, który z tym właśnie projektem pojawi się na Jazz Around Festival. Kompozycja to wieloczęściowa suita napisana na gitarę improwizującą,...
"Gigantyczne" zmagania z nagłośnieniem Junior Eurowizja 2022 Jak nagłośnić tak duży festiwal jak Eurowizja Junior i to jeszcze 5000 km od Polski? Zapraszamy do wywiadu z Jerzym Taborowskim - szefem agencji LETUS GigantSound, który ujawnia szczegóły tej "gigantycznej" operacji.