WYWIAD: Trilok Gurtu
O koordynacji podczas gry, używaniu głosu jako kolejnego instrumentu oraz łączeniu jazzu z muzyką indyjską rozmawialiśmy z perkusistą i kompozytorem Trilokiem Gurtu.
Anna Konopka: Twoja kordynacja jest imponująca! Jak Ty to robisz?
Muzyka to nie tylko perkusja, to także melodia, bas i bębny. Nie będę teraz wyliczał poszczególnych składowych, ale głównie bierze się to z tabli i djembe.
Używasz swojego głosu jako kolejnego instrumentu. Jak zacząć naukę wydawania dźwięków ustami podczas gry?
Przygodę z perkusją zacząłem jako dziecko ucząc się śpiewu i gry na tabli razem z moją mamą - już wtedy głos był bardzo ważny. W muzyce hinduskiej głos jest najważniejszym instrumentem, dużo ważniejszym niż instrumenty same w sobie. Tak wyglądała moja edukacja w Indiach. Wiele z tych technik stosuje do dzisiaj - myślę, że to dość wyjątkowe. W Indiach głos jest instrumentem. Uczysz się grać na tabli śpiewając, więc najpierw musisz nauczyć się spiewać, a dopiero potem grać - nie na odwrót.
Gdybyś znalazł się na bezludnej wyspie, to jaki jeden instrument zabrałbyś ze sobą?
To byłby tylko głos. Wiele bym musiał zapłacić za transport instrumentów! Tutaj na DrumFest mam ich ze sobą tylko kilka. Mógłbym ich zabrać więcej, jednak są z tym same problemy - kontrole podczas odprawy na lotnisku i tym podobne. Dlatego na bezludną wyspę zabrałbym tylko głos.
Twoja muzyka jest bardzo rytmiczna. Czy przekładasz te umiejętności na taniec?
Moja babcia była tancerką. Ja uwielbiam tańczyć, podobnie zresztą jak oglądać taniec na filmach. Grywam do tańca dla Hindusów i Afrykanów. Moja muzyka to taniec i doświadczenia duchowe z nim związane.
Czym jest dla Ciebie jazz i jak łączysz go z muzyką indyjską?
To dla mnie coś naturalnego, ponieważ pochodzę z Indii. Moja twórczość to nie tylko łączenie muzyki z jazzem - jazz również łączy się ze mną umożliwiając mi grę. To coś samoistnego i moim zdaniem coś, co jest bardzo ważne. Nie mogę tu mówić za wszystkich - tylko kilka osób to robi lub wie jak to robić. W taki sposób się wyrażam, nie wymyślam tego. Komponowanie jest dla mnie czymś naturalnym. Nie mogę grać jak amerykański czy brytyjski perkusista z kapeli rockowej. Mógłbym to robić, ale tego nie chcę. Wolę grać tak jak gram.
Dużą rolę na wybór Twojej drogi życiowej miała matka. Czy to, że zostałeś muzykiem było dla Ciebie czymś oczywistym?
Zaraziła mnie pasją do muzyki i gotowania. Jestem ogromnie wdzięczny nie tylko jej ale też mojemu przewodnikowi duchowemu, który jest moją duchową matką, ojcem - wszystkim. Oczywiście to matka na mnie wpłynęła ale mój duchowy przewodnik też miał na to wpływ, pomógł mi zrozumieć, dlaczego powinienem zająć się muzyką. Jesteśmy bardzo blisko Boga. Musimy traktować go bardzo ostrożnie i delikatnie. Musimy być bardzo świadomi tego, dlaczego coś robimy. To coś bardzo potężnego dla nas i dla mnie. To bardzo dobrze, że do tego dorosłem. Bardzo niewielu ludzi jest w stanie to zrozumieć, dlatego milczę.
Niech wszyscy robią co chcą, ja robię to, co jest dla mnie najlepsze. Dlatego zdecydowałem, że będę muzykiem. Kocham to robić. Nie wiedziałem, że nim będę. Mówicie, że jestem sławny, ale nikt nie wie, co to znaczy. Jeżeli ludzie klaszczą - jesteś sławny. Ale są też inni muzycy, którzy nie są znani ale są na bardzo wysokim poziomie - muzycznie i duchowo. Sława jest ok, tylko że nie ma nic wspólnego z muzyką ale z pieniędzmi.
Autor wywiadu i zdjęcia: Anna Konopka