Wywiad z Tomo Żyżykiem, wokalistą ETE POPUP
8 stycznia 2007,
11:30
Wszystko, czyli współpraca zespołu Popup i ETEgo, zaczęło się od jednego numeru… To my wyszliśmy z tą inicjatywą. Znałem już ETEgo wcześniej, mieliśmy razem taki projekt Radiolinia. To wyglądało tak, że daliśmy mu ślady do piosenki „Czastko”, no i za jakiś czas był bardzo fajny efekt.
Remiks?
Tak, to było jeszcze na zasadzie remiksu, ale pokazywało strasznie świeże spojrzenie ETEgo na nasza muzykę. To nawet zagrało gdzieś w radiu. I otworzyło pomysł na zrobienie czegoś więcej. Już po drugim utworze, za który zabrał się ETE, nie mieliśmy wątpliwości, że tu się dzieje coś więcej niż zwykłe remiksowanie kawałków. ETE stał się producentem płyty. Zmienił nie tylko oblicze muzyczne, ale też sens utworów POPUP. Mając do dyspozycji pełen zaśpiewany przeze mnie tekst potrafił wybierając odpowiednie wersy zmienić jego puentę i nawet przekaz. Po prostu można napisać na bazie moich słów tak naprawdę nowy tekst. Tak jak można stworzyć zupełnie nowa muzykę na podstawie istniejących już utworów. Dlatego to nie są remiksy. Powstał nowy zespół, ale na zasadzie korespondencyjnej. Dopiero niedawno pierwszy raz cały zespół spotkał się z ETE. Niektórzy wcześniej znali go tylko z opowiadań.
Jak w takim razie wyglądała wasza współpraca? Na przykład kwestia wyboru materiału - czy to należało do was, czy do niego?
Różnie to było. Zespół samodzielnie tworzył kompozycje nowych utworów, cały czas ETE dostawał od nas ślady. Ale było tez tak, ze czasami się dopominał o jakieś piosenki. Mówił: „Dajcie mi ten! To jest najlepszy numer jaki macie, bardzo chce go zrobić!” Potem współpraca z ETE zaczęła wpływać na nas samych. On jakby otworzył horyzonty myślowe reszty zespołu, który był takim mocno osadzonym w rockowym graniu. Narodziły się zupełnie nowe rzeczy w samym zespole. To fajnie płynnie zadziałało. Taka koniunkcja.
ETE zaistniał też na zrobionej przez Was wspólnie płycie właściwie jako multiinstrumentalista...
To jest w ogóle najciekawsze w tym wszystkim. Odkrył nam jak to robił od kuchni przy okazji spotkania. Na przykład mówił: „Najbardziej to się namęczyłem z numerem „Chtoniczna dusza”. Macie tam wszystko: mikser do kawy, folię, herbatę macie użytą, jakieś puszki.” I faktycznie on nie jest solówkarzem. To też nie polega na tym, że on na przykład na akordeonie potrafi grać jak magik. Prawdopodobnie nie zagra żadnego konkretu tak jak wojskowy grajek. Ale znajduje bardzo nietypowe zastosowania dla instrumentów. Dla niego w zasadzie wszystko potrafi być instrumentem. ETE jest maniakiem. Od lat nagrywa bardzo dużo rzeczy z radia, z telewizji i wykorzystuje to w utworach. Ostatnio nam się przyznał, że kolekcjonuje nagrania z sekretarki telefonicznej. Twierdzi, że są troszeczkę za bardzo osobiste, ale zawsze da się coś z tego wykorzystać.
Efektem Waszej współpracy jest album „Rekonstrukcje zdarzeń”. Nazwa płyty pochodzi od tytułu jednej z piosenek. Dlaczego akurat tak?
Chodzi o to, że to, co zrobił ETE to są jakby rekonstrukcje pewnych zdarzeń muzycznych, czyli pewnych piosenek, kompozycji. On faktycznie zrekonstruował, przebudował ta muzykę, dodając tam dużo swojego. Także ten tytuł jest bardzo wymowny. Ma wiele powiązań. Przedtem planowana była taka epka POPUP pod tytułem „Konstrukcje”. W końcu nie wyszło, ale to tez miało być takie znaczeniowe nawiązanie. To ja wymyśliłem ten tytuł, na początku jako „Rekonstrukcje marzeń”, bo ta płyta jest dla mnie marzycielska. Ale Ete sprzeciwił się temu sugerując, że to taki wydumany tytuł. Wtedy zaproponowałem „Rekonstrukcje zdarzeń”, to wskazuje na taki bardziej kryminalny watek. Jak to mówi ETE, takie śledztwo.
Dużo rzeczy wam odpadło przy selekcji na album?
Trochę tak. Jest kompozycja „Nie mów do mnie”, która nam nie pasowała do całości płyty, gdzie ETE zagrał tak bardzo bluesowo. Mi się to kojarzy z Cashem, innym z Johnnym Lee Hookerem. To brzmi jak z zupełnie innej bajki. Na koncercie, który zagramy 12 stycznia w Firleju, chcemy do biletów dołączyć trzycalową płytkę - prezent dla tych, którzy przyjdą.. I tam zamierzamy to umieścić. Będzie tam też jeszcze jeden numer – „Evolution (part 2)”. Ten utwór z kolei pasowałaby do filmu „Dziecko Rosemary” albo „Omen”. ETE tak podwyższył w nim mój głos, że mówię jak chłopiec, ale taki diabełek.
Na koncercie w Firleju oprócz Was pojawią się też goście…
Tak, bo planujemy robić premiery kolejnych albumów wydawanych pod swoją egidą. DeadlineRecords na zasadzie takich spotkań twórczych. Z jednej strony to działa jako wydarzenie promujące wytwórnie i artystów, ale chodzi też o to, żeby odbywało się to na zasadzie wernisażu. Idea jest taka, żeby przy tej okazji mieć jakichś specjalnych gości. Obok ETE Popup w Firleju wystąpi też Matplaneta.
A czego można się spodziewać po tym koncercie ze strony projektu ETE Popup? Bo to chyba pierwszy taki moment, kiedy spotkacie się razem na scenie?
Sam właściwie nie wiem, bo to jest rzeczywiście pierwszy raz kiedy spróbujemy zagrać na żywo. To będzie króciutki koncert. Długo namawialiśmy ETE do tego. Jest idea żeby wykonać na żywo „Na”, czyli najbardziej akustyczny numer z „Rekonstrukcji zdarzeń”. ETE zagra na gitarze, samplerze. Obiecał, że zagra też na akordeonie;) Pojawi się z nami także grupa instrumentalistów: kwartet smyczkowy. Takie wykonanie tej piosenki marzy mi się już od jakiegoś czasu.
W takim razie to, jak dokładnie będzie wyglądał ten koncert jest tajemnicą także dla Was?
Na pewno będzie to niespodzianka dla nas wszystkich.
Remiks?
Tak, to było jeszcze na zasadzie remiksu, ale pokazywało strasznie świeże spojrzenie ETEgo na nasza muzykę. To nawet zagrało gdzieś w radiu. I otworzyło pomysł na zrobienie czegoś więcej. Już po drugim utworze, za który zabrał się ETE, nie mieliśmy wątpliwości, że tu się dzieje coś więcej niż zwykłe remiksowanie kawałków. ETE stał się producentem płyty. Zmienił nie tylko oblicze muzyczne, ale też sens utworów POPUP. Mając do dyspozycji pełen zaśpiewany przeze mnie tekst potrafił wybierając odpowiednie wersy zmienić jego puentę i nawet przekaz. Po prostu można napisać na bazie moich słów tak naprawdę nowy tekst. Tak jak można stworzyć zupełnie nowa muzykę na podstawie istniejących już utworów. Dlatego to nie są remiksy. Powstał nowy zespół, ale na zasadzie korespondencyjnej. Dopiero niedawno pierwszy raz cały zespół spotkał się z ETE. Niektórzy wcześniej znali go tylko z opowiadań.
Jak w takim razie wyglądała wasza współpraca? Na przykład kwestia wyboru materiału - czy to należało do was, czy do niego?
Różnie to było. Zespół samodzielnie tworzył kompozycje nowych utworów, cały czas ETE dostawał od nas ślady. Ale było tez tak, ze czasami się dopominał o jakieś piosenki. Mówił: „Dajcie mi ten! To jest najlepszy numer jaki macie, bardzo chce go zrobić!” Potem współpraca z ETE zaczęła wpływać na nas samych. On jakby otworzył horyzonty myślowe reszty zespołu, który był takim mocno osadzonym w rockowym graniu. Narodziły się zupełnie nowe rzeczy w samym zespole. To fajnie płynnie zadziałało. Taka koniunkcja.
ETE zaistniał też na zrobionej przez Was wspólnie płycie właściwie jako multiinstrumentalista...
To jest w ogóle najciekawsze w tym wszystkim. Odkrył nam jak to robił od kuchni przy okazji spotkania. Na przykład mówił: „Najbardziej to się namęczyłem z numerem „Chtoniczna dusza”. Macie tam wszystko: mikser do kawy, folię, herbatę macie użytą, jakieś puszki.” I faktycznie on nie jest solówkarzem. To też nie polega na tym, że on na przykład na akordeonie potrafi grać jak magik. Prawdopodobnie nie zagra żadnego konkretu tak jak wojskowy grajek. Ale znajduje bardzo nietypowe zastosowania dla instrumentów. Dla niego w zasadzie wszystko potrafi być instrumentem. ETE jest maniakiem. Od lat nagrywa bardzo dużo rzeczy z radia, z telewizji i wykorzystuje to w utworach. Ostatnio nam się przyznał, że kolekcjonuje nagrania z sekretarki telefonicznej. Twierdzi, że są troszeczkę za bardzo osobiste, ale zawsze da się coś z tego wykorzystać.
Efektem Waszej współpracy jest album „Rekonstrukcje zdarzeń”. Nazwa płyty pochodzi od tytułu jednej z piosenek. Dlaczego akurat tak?
Chodzi o to, że to, co zrobił ETE to są jakby rekonstrukcje pewnych zdarzeń muzycznych, czyli pewnych piosenek, kompozycji. On faktycznie zrekonstruował, przebudował ta muzykę, dodając tam dużo swojego. Także ten tytuł jest bardzo wymowny. Ma wiele powiązań. Przedtem planowana była taka epka POPUP pod tytułem „Konstrukcje”. W końcu nie wyszło, ale to tez miało być takie znaczeniowe nawiązanie. To ja wymyśliłem ten tytuł, na początku jako „Rekonstrukcje marzeń”, bo ta płyta jest dla mnie marzycielska. Ale Ete sprzeciwił się temu sugerując, że to taki wydumany tytuł. Wtedy zaproponowałem „Rekonstrukcje zdarzeń”, to wskazuje na taki bardziej kryminalny watek. Jak to mówi ETE, takie śledztwo.
Dużo rzeczy wam odpadło przy selekcji na album?
Trochę tak. Jest kompozycja „Nie mów do mnie”, która nam nie pasowała do całości płyty, gdzie ETE zagrał tak bardzo bluesowo. Mi się to kojarzy z Cashem, innym z Johnnym Lee Hookerem. To brzmi jak z zupełnie innej bajki. Na koncercie, który zagramy 12 stycznia w Firleju, chcemy do biletów dołączyć trzycalową płytkę - prezent dla tych, którzy przyjdą.. I tam zamierzamy to umieścić. Będzie tam też jeszcze jeden numer – „Evolution (part 2)”. Ten utwór z kolei pasowałaby do filmu „Dziecko Rosemary” albo „Omen”. ETE tak podwyższył w nim mój głos, że mówię jak chłopiec, ale taki diabełek.
Na koncercie w Firleju oprócz Was pojawią się też goście…
Tak, bo planujemy robić premiery kolejnych albumów wydawanych pod swoją egidą. DeadlineRecords na zasadzie takich spotkań twórczych. Z jednej strony to działa jako wydarzenie promujące wytwórnie i artystów, ale chodzi też o to, żeby odbywało się to na zasadzie wernisażu. Idea jest taka, żeby przy tej okazji mieć jakichś specjalnych gości. Obok ETE Popup w Firleju wystąpi też Matplaneta.
A czego można się spodziewać po tym koncercie ze strony projektu ETE Popup? Bo to chyba pierwszy taki moment, kiedy spotkacie się razem na scenie?
Sam właściwie nie wiem, bo to jest rzeczywiście pierwszy raz kiedy spróbujemy zagrać na żywo. To będzie króciutki koncert. Długo namawialiśmy ETE do tego. Jest idea żeby wykonać na żywo „Na”, czyli najbardziej akustyczny numer z „Rekonstrukcji zdarzeń”. ETE zagra na gitarze, samplerze. Obiecał, że zagra też na akordeonie;) Pojawi się z nami także grupa instrumentalistów: kwartet smyczkowy. Takie wykonanie tej piosenki marzy mi się już od jakiegoś czasu.
W takim razie to, jak dokładnie będzie wyglądał ten koncert jest tajemnicą także dla Was?
Na pewno będzie to niespodzianka dla nas wszystkich.
Pełna wersja wywiadu www.popupmagazine.pl