I Love You - koncert specjalny. T.Love oraz goście (relacja)

I Love You - koncert specjalny. T.Love oraz goście (relacja)

11 marca 2024, 19:08

Fenomenem T. Love polega na tym, że – dzięki swojej muzycznej różnorodności – ich muzykę grają zarówno największe stacje komercyjne (takie jak Radio Złote Przeboje – organizator opisywanego koncertu), jak również niezależne, a nawet niszowe rozgłośnie. Grupa ma swoich wiernych Fanów zarówno w tzw. mainstreamie, jak i wśród muzycznych radykałów. 8 marca na warszawskim Torwarze zespół zrobił piękny prezent nie tylko świętującym tego dnia kobietom. [img:5]

Już otwierający koncert utwór „Pielgrzym” był zwiastunem tego, że grupa nie pójdzie na łatwiznę, grając tylko zestaw „greatest hits”. A przecież mało który polski zespół może pochwalić się takim katalogiem przebojów. Kolejnym z nich powinien stać się także, zagrany jako drugi, kawałek „Deszcz” – moim zdaniem najlepszy utwór z ostatniej, znakomitej płyty „Hau! Hau!”, którą zespół powrócił po ponad 4 latach zawieszenia w 2022 roku. A powrócił wówczas w składzie, któremu zawdzięczamy dla wielu najważniejszy album w historii formacji, czyli wydany w 1992 roku krążek „King”. Wszystkich muzyków odpowiedzialnych za te dwie płyty mieliśmy okazje podziwiać na scenie w ostatni piątek. Charyzmatycznemu Muńkowi Staszczykowi towarzyszyli gitarzyści Janek Benedek (główny kompozytor utworów na tych krążkach) i Jacek Perkowski. Za sekcję rytmiczną odpowiadał zaś basista Paweł Nazimek i, być może najbardziej popularny polski perkusista, Jarosław „Sidney” Polak. Na instrumentach klawiszowych zespół wspomagał Mariusz Nejman. A wśród publiczności pojawił się także Tom Pierzchalski, dawny saksofonista formacji. Podczas koncertu usłyszeliśmy dwa tytułowe kawałki ze wspomnianych albumów. „Hau! Hau!” nigdy nie było moim faworytem, natomiast przy „Kingu” Muniek zaliczył wpadkę związaną z tekstem utworu (na wysokości zadania stanęli jednak instrumentaliści – na czele z grającym na gitarze akustycznej Benedekiem - których pomyłka lidera nie wybiła nawet na moment z rytmu). Podobna przypadłość zdarzyła mu się także przy okazji kawałka „Na bruku” (zapomniał ostatniego refrenu), ale generalnie był on bardzo dobrze dysponowany. Choć czasem za bardzo odchodził od mikrofonu, przez co jego głos był momentami gorzej słyszalny. Ale absolutnie nie zawiódł, śpiewając moje ulubione kawałki grupy: refleksyjny „Bóg”, energetyczny i tradycyjnie kończący zasadniczą część koncertu „Potrzebuję wczoraj” i poniekąd autobiograficzny „Lucy Phere”, który jest dla mnie najlepszym polskim utworem powstałym w XXI wieku.

[img:2]

Koncert z okazji Dnia Kobiet nie mógłby się jednak obejść bez utworów o miłości! „I Love You” to nie tylko tytuł jednego z najbardziej znanych utworów w repertuarze grupy, ale i całego opisywanego koncertu. Nie mogło go zatem zabraknąć w piątkowy wieczór. Muńkowi, w tym czerpiącym dużo ze stylistyki reggae numerze, towarzyszyła Beata Kozidrak – pierwszy gość specjalny tego koncertu. Przedtem wspólnie z liderem T.Love zaśpiewała ona „Józek, nie daruję ci tej nocy” z repertuaru swego macierzystego zespołu Bajm. W swoim repertuarze poradziła sobie znacznie lepiej, potwierdzając po raz kolejny jak silnym głosem dysponuje.

[img:1]

Zupełnie inną barwę oraz sposób modulacji głosem ma Zuzanna Grabowska, znana powszechnie jako sanah. A to właśnie sympatyczna i niezwykle, jak na polskie warunki, popularna piosenkarka okazała się gościem „niespodzianką” opisywanego koncertu. Dziwi jednak wybór utworu, który zaśpiewała wspólnie z Muńkiem. „Chłopaki nie płaczą” to przecież bardzo „męski” utwór a do duetu z młodą kobietą jak ulał pasuje „Pochodnia”, którą w oryginale z Muńkiem wykonuje wspólnie Kasia Sienkiewicz z Kwiatu Jabłoni. Występ sanah trzeba wiec odnotować bardziej w charakterze ciekawostki i towarzyskiego akcentu. To samo można napisać o trzecim, tym razem męskim gościu, którym był Igo, który wspólnie z Muńkiem zaśpiewał „Nie, nie, nie”. Dziwne jest to, że zarówno on, jak i sanah zaśpiewali tylko po jednym utworze.

[img:6]

Najważniejszy były jednak kawałki śpiewane tylko przez Staszczyka. A były wśród nich zarówno absolutne klasyki (np. „To wychowanie”, „Autobusy i tramwaje” czy „Ajrisz”), jak i utwory mniej oczywiste (np. „Make Love Not War (in the 90's)”, „Banalny” czy „Jazda”). Wzruszającym i od strony wykonawczej świetnym akcentem były „Dni, których nie znamy” z repertuaru uwielbianego przez Muńka (a także przeze mnie) Marka Grechuty.

[img:3]

Pozytywną niespodzianką okazały się także bisy! Wprawdzie fakt, że „Warszawa” koncert zakończy był raczej oczywisty, ale poprzedzający ją cover Vana Morissona „Gloria” (do którego polskie słowa napisał przyjaciel Muńka – Krzysztof „Grabaż” Grabowski – lider Pidżamy Porno i Strachów na Lachy) już nie. Z bisów jednak największą frajdę sprawił mi ten pierwszy, który na koncertach zespołu po reaktywacji usłyszałem po raz pierwszy. Długo oczekiwaną „Stokrotkę” uświetnili muzycy Szkoły Bębnów Brazylijskich Ritmo Bloco. Super sprawa!

[img:4]

Ale generalnie można tymi słowami podsumować cały koncert, który oglądał wypełniony mniej więcej w ¾ Torwar. Ludzie bawili się znakomicie! Muzycy chyba też. Powtórka z rozrywki 26 maja w katowickim Spodku. Tym razem z okazji Dnia Matki.

Autor tekstu: Michał Bigoraj
Autorka zdjęć: Karolina Renc

Rock Polskie Alternatywa

Muzyka

Primavera Sound w Barcelonie
Więcej wiadomości