RELACJA: Evanescence w Warszawie

RELACJA: Evanescence w Warszawie

30 czerwca 2017, 10:15
autor: Monika Matura

Na koncert tej grupy przyszło nam czekać przynajmniej 14 lat, czyli od momentu w którym ukazał się ich debiutancki album. 20 czerwca kapela z Arkansas nareszcie odwiedziła Polskę. Evanescence zagrało w warszawskim Torwarze. 

W Evanescence zakochałam się od pierwszego przesłuchania "Fallen", później było już tylko gorzej. Poświęciłam się wyszukiwaniu wszelkich przeszłych wydawnictw i dogłębnie zapoznawałam się z każdą kolejną płytą. Nigdy nie sądziłam jednak, że w końcu uda mi się posłuchać kiedyś Amy na żywo. Tak jednak się stało, po licznych zmianach w zespole, przerwie i urodzeniu dziecka przez wokalistkę, zespół ruszył w trasę i odwiedził nasz kraj. Wtorkowy koncert był więc dla mnie podróżą sentymentalną do lat młodości i spełnieniem jednego z marzeń. Jednocześnie z racji tego, że okres silnej fascynacji tym zespołem mam już za sobą nie miałam szczególnych oczekiwań względem występu.

 

[img:1]

 

Z racji tego, że grupa nie promuje żadnego nowego wydawnictwa na koncertach grają przekrojowy materiał, podobnie było w stolicy Polski. Wydarzenie otwarło puszczone z taśmy "With or Without You" w wykonaniu Amy Lee, pochodzące z jej solowego albumu "Recover". Następnie przeszło płynnie we właściwą część koncertu, którą rozpoczęło "Everybody's Fool", a po nim "What You Want" i jeden z najbardziej znanych utworów czyli "Going Under". Warto wspomnieć, że podczas pierwszego utworu w stronę Amy poleciało morze róż z widowni, co dało naprawdę niesamowity efekt. Już pod koniec "The Other Side" Amy zasiadła przy klawiszach, a przed wykonaniem "Lithium" na scenę wjechał fortepian.

W taki sposób rozpoczął się niejako set akustyczny, w którym znalazł się także "Breathe No More". Częściowo w spokojnej tonacji utrzymane było też "My Heart is Broken", jednak pod koniec tej piosenki do wokalistki dołączyła reszta zespołu. Odetchnąć nie dało nam drapieżnie wyśpiewane "Haunted" za to nieco z tonu spuściło "Weight of the World". Tego wieczoru usłyszeliśmy również nastrojowo wykonane "My Immortal" i "Your Star", które uznać można za drugi akustyczny set. To właśnie w takich spokojnych kompozycjach można było usłyszeć pełnię głosu pani Hartzler, który nie stracił swej hipnotyzującej mocy. Jeśli dodamy do tego scenerię oraz świetnie komponujące się światła, otrzymamy coś więcej niż wieczór wspominający największe muzyczne dokonania tej grupy. 

 

[img:2]

 

Amy nie mówiła podczas tego koncertu przesadnie wiele, ale pośród wypowiedzianych słów znalazło się między innymi - dziękuję, wypowiedziane po polsku, które jak przyznała, jest jedynym znanym przez nią słowem po polsku. Amy wyraziła też wdzięczność za to, że mogła w końcu zagrać w Polsce. Niedosyt może pozostawić jedynie długość koncertu (wraz z bisem to półtorej godziny), jeśli jednak weźmiemy pod uwagę zawartość setlisty jestem w pełni usatysfakcjonowana. Nie pozostaje mi nic innego, jak czekać na nowy album grupy. 

Autor tekstu: Monika Matura

Zdjęcia: Jakub Janecki, prestigemjm.com

Rock

Muzyka

Primavera Sound w Barcelonie
Więcej wiadomości