Simply Red - Torwar rzucony na kolana

Simply Red - Torwar rzucony na kolana

19 sierpnia 2006, 23:06
Dystrybucja: Magnetic Records
Wielka Brytania, Portugalia, Włochy, Niemcy, Polska. To lista krajów z ostatniej trasy koncertowej legendy współczesnej muzyki pop – Simply Red – potwierdzająca, iż pomimo ponad dwudzuestu lat działania na rynku , grupa wciąż wzbudza wielkie emocje.

Sale wypełnione po brzegi, tłumy fanów i prawdziwy sceniczny profesjonalizm, to główne cechy występów na, których główną gwiazdą, duszą i siłą napędową jest znakomity Mick Hucknall. Tak było i tym razem, w czasie czwartej wizyty w Polsce, na terenie warszawskiej hali Torwar. Całemu zdarzeniu dodawał smaku fakt, iż w formie supportu zagra młody i utalentowany wykonawca soul z domieszką R&B – Nate James. Fanom tego typu muzyki nie potrzeba było do szczęścia niczego więcej.[img:1]
Ten czarnoskóry wokalista z uroczym afro na głowie zjawił się punktualnie o godzinie 20, ciepło witając się z publicznością. Nate choć jest praktycznie debiutantem, zaskoczył znakomitym wyczuciem rytmu i formy, potrafiąc umiejętnie zaserwować dawkę pozytywnej energii, jaka drzemie w jego utworach. Działo się tak, bez względu na to czy słał przesłanie optymistycznym kawałkiem „The Message” czy też bujającym i swobodnym „I don’t wanna fight”.

[img:2:L]Jak przystało na muzyka z krwi i kości, James bez najmniejszych trudności potrafił nawiązać kontakt z publicznościa, tryskając humorem, wigorem i uśmiechem. Wszyscy zgromadzeni pod sceną nie kazali na siebie długo czekać, przyklaskując w takt utworów oraz podrygując na parkiecie. I Choć całość trwała tylko 30 minut, to jednak należy ją uznać za udane dopełnienie koncertu, który miał miejsce dzień wcześniej w radiowej Trójce.



Po rozbudzającym apetyt supporcie, przyszedł czas na główne danie. Trzeba od razu zaznaczyć, iż warto było czekać na show jak ten. Simply Red, jedenastoosobowy kolos, zaserwował takie brzmienie, iż mało która grupa mogłabym mu dorównać. Muzyka w ich wykonaniu płynęła bez najmniejszych zahamowań, zaś niezrównany wokal Micka momentalnie przywoływał uśmiech na twarzach publicznośći. Ubrany w kwiecistą koszulę oraz brązowe spodnie, poruszał się żwawiej niż niejedna młoda gwiazda. Nieustannie spacerując z lewej strony na prawą, żartując z członkami zespołu i flirtując z fanami, dawał do zrozumienia jak doskonale czuje się w swej roli.[img:3]
Począwszy od kompozycji tych mniej znanych, jak „Remembering the First Time”, a kończąc na prawdziwych mega-hitach w stylu „Money’s Too Tight to Mention”, „Stars” czy „Fairground”, Simply Red trzymało wysoko poprzeczkę, dając upust swym możliwościom, improwizując czy też serwując brzmienie wierne studyjnym nagraniom. Kawałkom nadawał nowego życia m.in. saksofonista Ian Kirkham z solówkami na środku sceny oraz gitarzysta Kenji Suzuki, wprowadzający zadziorność i rock’owy pazur. Co istotne na tle utworów znanych i lubianych, wypadły dość udanie trzy nowe kompozycje, m.in. „Oh, What a Girl” - na ich przykładzie łatwo dostrzec, że zespół choć nie potrafi już wzbić się na komercyjne szcyty, wciąż oferuje utwory na dobrym i wyważonym poziomie, bez uprawiania chałtury.

[img:4:L]Każda inna grupa powinna zazdrościć Simply Red, składu jaki udało się zebrać na tę trasę. Klawiszowiec Dave Clayton, żywo operujący i wprowadzający bogate dźwiękowe pasaże, pełne „feelingu” chórki w wykonaniu Sarah Brown i Dee Johnson czy perkusista Pete Lewinson, to klasa sama w sobie. Każdy z nich, bez wyjątku, współpracował z gigantami muzyki jak: Stevie Wonder, Annie Lenox, Kraftwerk, Depeche Mode, Bob Marley, U2, Incognito, Seal…możnaby wymieniać jeszcze długo. Połączenie tych wszystkich osób w jedną konkretną całość umożliwiło stworzenie show jakie Torwar nie widział od dawna.

Wiele pochwał należy się także ekipie technicznej. Jakość udźwiękowienia i oświetlenia potrafiła wprost zachwycić. Nagłośnienie dość topornej w swej budowie hali zaskoczyło i trudno było mieć jakieś większe zarzuty. Dźwięk roznosił się równie dobrze pod samą sceną jak i na trybunach. Dodatkowo paleta barw, dynamika i dopasowanie świateł do utworów okazało się wręcz znakomite. Trudno chociażby zapomnieć pełne agresji i napięcia błyski świetlne w końcówce „Something Got Me Started”, gdy Mick niezauważenie zniknął ze sceny.
[img:5]Bez najmniejszych wątpliwości występ promujący album „Simplified”, należy uznać za jedno z najistotniejszych wydarzeń tego lata. Ten jeden wieczór udowodnił, iż nazwę Simply Red należy rozumieć jako Simply Best.


                                                                                                 MIKOŁAJ FLORCZAK



Muzyka

Koncert Tool'a w krakowskiej Tauron Arenie
Więcej wiadomości