Skillet - "Unleashed" (recenzja)

Skillet - "Unleashed" (recenzja)

28 sierpnia 2017, 13:51

[img:1]

Choć czwórka muzyków nagrywa od 1996 roku, na swoje pięć minut sławy czekać musiała aż do 2003 roku i wydania albumu "Collide". Od tego momentu ich kariera to pasmo sukcesów. 

Nie pamiętam już dokładnie okoliczności w jakich poznałam Skillet, za to doskonale pamiętam ich warszawski koncert sprzed blisko trzech lat i wrażenie, jakie na mnie wywarł. Do dzisiaj uważam, że był to jeden z najlepszych koncertów, na których dane było mi być. Cenię jednak z równym upodobaniem ich płytowe dokonania. Zawsze kojarzą mi się z potężną dawką mocy. Nie inaczej jest też w przypadku najnowszej produkcji Amerykanów i czuć to od pierwszego numeru. "Feel Invincible" to prawdziwie wybuchowa mieszanka. Tempa nie zwalnia też "Back from the Dead", pędzące na złamanie karku. Skillet przyzwyczaili nas jednak i do tego, że kiedy trzeba potrafią zwolnić, oddech uspokoić możemy przy elektronicznym "Stars". Nie przyzwyczajajmy się jednak do tej atmosfery, bo tuż za rogiem czai się już "I Want to Live", które brzmieniowo poprzez obecność smyczków przypomina "Awake and Alive" z "Awake". Kolejna propozycja to "Undefeated", w którym pobrzmiewa śmiała gitara i elektroniczne pogłosy. Obecności elektroniki spodziewać możemy się w zasadzie już do końca tego albumu. Mocno pobrzmiewa ona w "Famous", które momentami jest nawet nieco dyskotekowe. 

Prawdziwą balladą z krwi i kości jest także "Lions". Nie na długo jednak pozostaniemy w tych klimatach. Mocne gitary i elektronika powitają nas po raz w kolejny w "Out of Hell". To chyba najbardziej eksperymentalny kawałek na tym albumie, próbujący połączyć dwa, pozornie różne światy - elektroniki i rocka. Nim dojdziemy do końca czeka nas jeszcze spokojne "Watching for Comet", mój faworyt "Saviors of the Worlds" i rockowe "The Resistance". 

"Unleashed" to album w pełni oddający rezultat wędrówki gatunkowej Skillet. Z jednej strony nie znajdziemy tu nic, co mogłoby nas zaskoczyć, z drugiej doskonale się przy tym albumie bawimy. John Cooper doskonale wie, w jaki sposób stworzyć chwytliwe piosenki i po raz kolejny nie waha się, by tego sposobu użyć. Sprawi to co prawda, że nieprzekonani nadal nie zmienią zdania, za to fani otrzymają doskonale skomponowane i zagrane dzieło, w którym będą się długo zasłuchiwali poszukując inspiracji czy mocy. Właściwie każdy z utworów ma potencjał do stania się hitem i jest przystępny. W porównaniu z poprzednimi albumami więcej tu może elektroniki, a mniej smyczków, ale muzycy nadal zachowali dar do naprzemiennego nadawania tempa i wyhamowania. Przy czym robią to z takim wyczuciem, że hybryda elektroniki i rocka na najnowszym albumie wpada w ucho i trudno się od niej uwolnić. 

Tracklista:

01. Feel Invincible
02. Back from the Dead
03. Stars
04. I Want to Live
05. Undefeated
06. Famous
07. Lions
08. Out of Hell
09. Burn it Down
10. Watching for Comets
11. Saviors of the World
12. The Resistance

Autor recenzji: Monika Matura
Ocena: 5/6
Warto posłuchać: "Feel Invincible", "Saviors of the World", "Famous"

Rock

Muzyka

Ill Considered w Pardon, To Tu
Więcej wiadomości