TEST: Powersoft T Series

Końcówki mocy z procesorem sygnałowym Przemysław Waszkiewicz 14 marca 2019, 09:00 SoundTrade
Powersoft T

Od początku swego istnienia, włoski Powersoft, niejako na przekór standardom wytyczanym przez gigantów w swojej branży, podążał własną niezależną ścieżką. Firma braci Claudio i Luca Lastruccich oraz Antonia Perucha już w 1997 roku wprowadziła na rynek wzmacniacz pracujący w klasie D, z zasilaczem impulsowym i PFC, mieszczący się w obudowie o wysokości 1U. Ta „rozmiarówka” zachowana została również dla wprowadzonej w 2004 roku serii K, która przez ponad dekadę była flagowym produktem włoskiej firmy w segmencie wzmacniaczy estradowych.

na skróty:  specyfikacja techniczna I  video prezentacja z NAMM19  I  

Kolejna rewolucja przyszła 10 lat później, wraz z jeszcze bardziej innowacyjną serią X, wyposażoną m.in. w bardzo uniwersalny trójfazowy zasilacz oraz nowe układy DSP. Końcówki te po raz kolejny podwyższyły poprzeczkę konkurencji, jednak stosunkowo wysoka cena zakupu sprawiła, że trafiły głównie do większych firm nagłośnieniowych. Nowa seria „T” ma sprawić, by użytkownicy o nieco mniej zasobnym portfelu mogli również skorzystać z dobrodziejstw DSP z serii X.

 

[img:1]

 

W powyższym skrócie historycznym celowo pominąłem rozwijane równolegle moduły do zestawów aktywnych oraz końcówki instalacyjne, skupiając uwagę na nowej serii T. Obecnie składają się na nią cztery modele wzmacniaczy estradowych, 2- i 4- kanałowe, wyposażone we wspomniany DSP oraz moduł Dante. Zanim jednak przejdziemy do kwestii sygnałowo-sieciowych, przyjrzyjmy się pokrótce ich budowie.

 

Budowa zewnętrzna i wewnętrzna

Zgodnie z tradycją Powersofta, końcówki serii T mieszczą się w obudowach rack 1U. Do naszych testów trafił czterokanałowy model T604. W kwestii kolorystyki i interfejsu użytkownika postawiono na minimalizm, ale już nie tak daleko idący jak w przypadku serii X, gdzie nie było nawet wyświetlacza. Tutaj na panelu przednim wyświetlacz zajmuje centralne miejsce, a towarzyszy mu 8 podświetlanych przycisków, po 4 z każdej strony.

 

[img:2]

Dla każdego wejścia można ustalić priorytety sygnałów - jeśli np. zawiedzie Dante, wzmacniacz przełaczy się na AES3.

 

Po bokach panelu przedniego znajdziemy wloty powietrza wyposażone w zaślepki chroniące gąbkowy filtr. Dostęp do niego uzyskujemy po odkręceniu pojedynczej śrubki, dzięki czemu można go szybko i łatwo przeczyścić. Jest to de facto jedyna czynność serwisowa związana z normalną eksploatacją wzmacniacza, gdyż np. żywotność turbiny chłodzącej odpowiada (czego dowiedziałem się na szkoleniu serwisowym w siedzibie Powersofta) przewidziana została na cały okres „życia” urządzenia.

 

[img:3]

Wyczyszczenie filtru z kurzu to prosta czynność - aby dostać się do niego, wystarczy odkręcić jedną śrubkę.

 

Tył końcówki to przede wszystkim zestaw gniazd, poczynając od zasilającego (identyczne, jak w K2 i K3). Sygnały możemy wprowadzić zarówno w formie analogowej (4 wejścia XLR), jak i cyfrowej. Wejście AES mamy jednak tylko jedno, co pozwala na wprowadzenie w ten sposób 2 kanałów, z możliwością podania dalej do kolejnej końcówki. Po prawej stronie znajdziemy jeszcze dwa gniazda Etherconowe (w serii K były to zwykłe złącza na RJ45), za pośrednictwem których możemy sterować wzmacniaczem i doprowadzić doń strumień cyfrowy Dante. Użycie dwóch gniazd pozwala na rozdystrybuowanie zarówno strumienia Dante jak i sterowania pomiędzy wszystkie wzmacniacze w racku, bez potrzeby stosowania zewnętrznych switchy.

 

[img:4]

Nawet w 4-kanałowej wersji wzmacniacza, znajdziemy tylko 2 speakony, oczywiście czteropinowe. Jeśli zatem będziemy chcieli napędzać 4 pasywne monitory, musimy zrobić patchpanel.

 

Do wzorowego porządku we wnętrzu swoich wzmacniaczy, firma Powersoft przyzwyczaiła nas już dawno. Omawiana seria nie jest w pełni modułowa, jak droższa seria X – przeważająca część elektroniki, podobnie jak w serii K, zamontowana została na płycie głównej. Osobną płytkę zajmują przetworniki AKM, procesor i moduł Dante, kolejną gniazda wejściowe, natomiast płytka związana z obsługą menu i wyświetlacza trafiła pod panel przedni.

 

[img:5]

Pod względem uporządkowania elektroniki, wzmacniacz Powersofta to istne arcydzieło!

 

Zasilacz i stopnie mocy

Uniwersalność współczesnych końcówek Powersofta zaczyna się na etapie impulsowego zasilacza, który akceptuje napięcie z szerokiego zakresu 90-264V. Dzięki temu nie są mu straszne ani spadki napięcia, ani umiarkowane przepięcia. Jedyne potencjalne ryzyko uszkodzenia polega na niepoprawnym podłączeniu do źródła siłowego, np. z urwanym przewodem niebieskim – wówczas na wzmacniacz podane zostanie napięcie 400V, które wykracza poza akceptowalny zakres.  W odróżnieniu od serii „M”, tutaj zasilacz wyposażony jest w układ PFC, pozwalający optymalnie wykorzystać moc pobieraną z sieci. W razie potrzeby, możemy ustalić maksymalną wartość pobranego prądu, aby zapobiec nieoczekiwanemu zadziałaniu zabezpieczeń na tablicy.

 

[img:6]

W intrygująco wyglądającej czerwonej kostce zaszyto najważniejsze układy odpowiedzialne za pracę wzmacniacza.

 

Centralną część obudowy zajmuje radiator z przymocowanymi doń tranzystorami. Jako, że mamy tu do czynienia z bardzo wydajną klasą D, rozmiary tego radiatora nijak się mają do potężnych aluminiowych ożebrowań z końcówek klasy AB. Tranzystory są jednak tylko elementami wykonawczymi, natomiast układy które nimi sterują zaszyto w nietuzinkowo wyglądających czerwonych kostkach o symbolu M28234. Po raz pierwszy widziałem je na targach we Frankfurcie kilka lat temu na prototypowych egzemplarzach modułu LiteMod4HC. Zapewne opracowanie i wdrożenie do produkcji układu o tak dużej skali integracji pochłonęło wiele czasu i zasobów. Potencjalną zaletą takiego rozwiązania jest jego powtarzalność, bezawaryjność (elementy zaszyte w „kostce” nie są narażone na zabrudzenie ani uszkodzenia mechaniczne) i, jak się okazuje, uniwersalność, gdyż można go jeszcze znaleźć w instalacyjnej serii Quattrocanali.

Niezależnie od dysponowanej mocy oraz liczby kanałów, wszystkie wzmacniacze z serii T są w stanie wygenerować na wyjściu napięcie o wartości szczytowej 145V. Oczywiście oddawana moc zależeć będzie od impedancji obciążenia oraz energii jaką w danym momencie będzie w stanie dostarczyć zasilacz. Stała wartość maksymalnego napięcia sprawia jednak, że poszczególne kanały wzmacniacza można obciążać asymetrycznie, co przydaje się szczególnie przy napędzaniu wielodrożnych zestawów głośnikowych. Innymi słowy, moc dla pojedynczego kanału nie została odgórnie ograniczona napięciowo, dzięki czemu zasoby niespożytkowane przez kanał napędzający driver wysokotonowy pozwalają zwiększyć moc oddaną w bardziej wymagających niskich tonach przez inny kanał. Taki „power-sharing” pozwala optymalnie wykorzystać wzmacniacze serii T jako optymalny napęd dla wielodrożnych systemów. Poszczególne pary kanałów możemy oczywiście mostkować, podwajając tym samym moc oddawaną do pojedynczego obciążenia.

 

[img:7]

LEWA: Tranzystory wykonawcze gęsto upakowano przy niewielkim radiatorze. Było to możliwe dzięki wysokiej efektywności końcówki. PRAWA: Za obsługę sieci Dante odpowiada niewielki chip od firmy Audinate.

 

Trzy sposoby kontroli wzmacniacza

Kontrolę nad wzmacniaczem można sprawować na trzy sposoby. Pierwszy z nich to obsługiwanie urządzenia z poziomu wyświetlacza – nie jest to zbyt wygodne ani szybkie, ale wobec braku w „wirze walki” laptopa, takie rozwiązanie pozwoli skonfigurować wzmacniacz w podstawowym zakresie (wczytać preset, ustawić opóźnienia, zmostkować kanały itp.). Trzeba przyznać, że odbywa się to znacznie szybciej i wygodniej, niż na menu ekranowym serii K, które charakteryzowało się sporą zwłoką.

Jeśli wzmacniacz został podłączony do sieci z punktem dostępowym WiFi, można nim sterować z poziomu smartfona bądź tabletu. Nie potrzebujemy do tego żadnej aplikacji – wystarczy w przeglądarce wpisać adres IP wzmacniacza, który ustawiamy z poziomu menu ekranowego. Widać zatem, że w miarę wygodną obsługę mamy zapewnioną nawet w sytuacji, gdy nasz laptop się gdzieś zawieruszy, bądź wiatr zdmuchnie go ze sceny, co i mnie się przytrafiło podczas imprezy nad morzem. Wspominam o tym w kontekście serii X, której przyciski na panelu przednim pozwalają tylko na włączenie i wyłączenie wzmacniacza, oraz mutowanie kanałów (plus jeszcze parę funkcji za pomocą „supertajnych” skrótów).

Jakkolwiek powyżej opisane sposoby sprawowania kontroli nad wzmacniaczem są akceptowalne w małych konfiguracjach, to do skutecznego zarządzania większym systemem będziemy potrzebowali komputera z odpowiednim oprogramowaniem.

 

[img:9]

[img:10]

Armonia-Plus na pierwszy rzut oka może wyglądać groźnie, ale po głębszym zapoznaniu okazuje się, że można się na nią szybko przestawić, pracując jeszcze efektywniej.

 

Armonia-Plus, czyli nowy pomysł na kompleksowe zarządzanie

Przyznam szczerze, że przez lata użytkowania moich końcówek, przyzwyczaiłem się do „starej” Armonii, toteż do nowej wersji tego programu z początku podchodziłem jak przysłowiowy pies do jeża. Innymi słowy, poza szkoleniem u dystrybutora, zmusił mnie do tego dopiero fakt, że seria T współpracuje już tylko z Armonią-Plus. Czy moje obawy były słuszne ? Ależ skąd!

Nowa Armonia wygląda nieco inaczej na pierwszy rzut oka. Proces konfiguracji systemu został podzielony na cztery etapy: Design, Config, Tune, Show. Niech to jednak nikogo nie zmyli – do każdego z nich można się cofnąć w każdym momencie. W głównej mierze taki podział miał ułatwić szybki dostęp do edycji parametrów potrzebnych w danej chwili (jak np. czułość wejściowa wybranego kanału), bez potrzeby „przekopywania się” przez niezliczone zakładki. Przyznam, że to się udało – w pasku na dole ekranu głównego pojawiają się parametry, których często szukalibyśmy wchodząc w menu dokładnej edycji danego urządzenia. Ta zaś przebiega w sposób niezmieniony względem „starej” Armonii – wystarczy kliknąć np. zakładkę EQ w trybie Show i natychmiast naszym oczom ukaże się znajomy ekran. Oczywiście Armonia-Plus jest w pełni kompatybilna ze starszymi produktami Powersofta, choć np. o edycji parametrów wzmacniacza K-DSP w trybie Offline można się dostać tylko z poziomu listy systemowe, klikając na małą lupkę. Myślę jednak, że stosowne usprawnienia zostaną dodane w kolejnych wersjach Armonii Plus.

 

[img:11]

Na wejściach i grupach możemy zaaplikować aż 3 warstwy korekcji realizowanej za pomocą filtrów typu raised-cosine.

 

Podłączmy

Przed pierwszym podłączeniem wtyczki do gniazdka przypomniała mi się pewna nieprzyjemna przypadłość wzmacniaczy Powersofta z serii K oraz LD/LQ. Otóż nawet przy wyłączonym wzmacniaczu, zastosowane w nich kondensatory ładowały się zaraz po podłączeniu wtyczki, co skutkowało bardzo dużym chwilowym poborem prądu. O ile „wyrzucony” w ten sposób bezpiecznik można w domowej tablicy bardzo łatwo odnaleźć i włączyć, o tyle gdy wydarzy się to w lokalu w którym akurat przyszło nam zagrać, podłączając pojedynczy wzmacniacz do gniazdka 230V, odszukanie bezpiecznika może sprawić nieco kłopotu. Mając na uwadze powyższą przypadłość, posiadane przeze mnie wzmacniacze z wymienionych serii używane są wyłącznie w amplirackach wyposażonych w rozdzielnię trójfazową.

W przypadku T604 spotkała mnie miła niespodzianka – najwyraźniej inicjalny pobór prądu został zoptymalizowany w taki sposób, że nie nastąpiło zadziałanie bezpiecznika nawet w domowej instalacji. Ssprawdziłem to później kilkukrotnie, w różnych miejscach. Wzmacniacze serii T mogą być zatem z powodzeniem stosowane w sytuacjach, gdy całość nagłośnienia musi zostać zasilona pojedynczą linią 230V. Co ciekawe, nieobciążony wzmacniacz pobiera zaledwie 32W mocy, zatem absolutnie nie ma „na bakier” z ekologią. Szum wydobywający się z wentylatora raczej wyklucza zastosowania studyjne, co potwierdza, iż mamy tu do czynienia z typowym wzmacniaczem estradowym.

 

[img:8]

 

DSP – morze możliwości!

Jako, że procesor sygnałowy stosowany w serii K ma już przeszło 15 lat, toteż nabywcy serii T z radością powitają układ o wiele większych możliwościach, znany z serii X oraz końcówek instalacyjnych. Nowy DSP charakteryzuje się większymi możliwościami przetwarzania oraz zmniejszoną do 2,5 ms latencją. Oczywiście przewidziano możliwość dopasowania tejże latencji jednym kliknięciem w tryb kompatybilności z serią K-DSP. Można też stosować bardzo długie filtry FIR, co w skrajnych przypadkach spowoduje zwiększenie latencji do ponad 42 ms. Jeśli potrzebujemy dużych opóźnień (np. dla dogłośnień strefowych), mamy do dyspozycji aż 2 sekundy na wejściach, oraz po 100ms na każdym wyjśćiu.

Podstawowa obsługa bloków przetwarzania właściwie nie różni się od tego, do czego przyzwyczaiła nas seria K-DSP, a więc również i tu znajdziemy dostatek pasm korekcji, filtrów FIR i IIR (do 48 dB/oct) oraz kompensację długości kabla pod kątem optymalizacji parametru Damping Factor. Z racji większej ilości kanałów, w serii T mamy bardziej rozbudowaną matrycę.

Ulepszono też limiter, wzbogacając go o dodatkowe stopnie - do dyspozycji mamy dwa limitery napięciowe, jeden mocowy i jeden prądowy. Korzystanie z dwóch ostatnich wymaga jednak zwrócenia uwagi na to, jaką impedancją obciążamy aktualnie kanał wzmacniacza, gdyż wartość pobieranego prądu i mocy zależy od podłączonego obciążenia, a więc ilości głośników napędzanych danym kanałem. W serii K-DSP można było ustawić ogranicznik mocy dla 8 omów, dzięki czemu jeśli podłączaliśmy pod dany kanał np 3 zestawy 8-omowe, moc również była potrajana na podstawie pomiaru impedancji. W przypadku serii T, jak również serii X, wymaga się od nas większej dyscypliny - tzn jeśli chcemy skorzystać z limitera mocowego lub prądowego, powinniśmy zrobić osobne presety dla różnej liczby zestawów głośnikowych podłączanych jednocześnie pod kanał wzmacniacza. Plus jest jednak taki, że wzmacniacz monitorując impedancję obciążenia sprawdza, czy mieści się ona w założonych przez użytkownika granicach. Gdyby np spalił nam się jeden z trzech podłączonych głośników, wskutek czego impedancja wzrośnie, zostaniemy o tym poinformowani stosownym alarmem przez Armonię Plus.

 

Przebogata biblioteka ustawień fabrycznych

Podobnie jak to miało miejsce w serii X, również i tu możemy korzystać z dobrodziejstw obszernej biblioteki presetów przygotowanych pod kątem różnej maści nagłośnienia. Co ważne, nie musimy ich specjalnie szukać w internecie ani pobierać – cała biblioteka dostępna jest na „dzień dobry” i jest kompatybilna z serią X. Nazwę producenta, serię i model urządzenia wybieramy z poziomu Armonii. Listę urządzeń można przejrzeć w trybie offline, co niejednokrotnie może przyczynić się do zakupu nowego wzmacniacza pod kątem posiadanych urządzeń. Część presetów została oficjalnie dostarczona lub autoryzowana przez producentów nagłośnienia, co potwierdza odpowiedni znaczek na liście. Można oczywiście dopisać własne ustawienia w formie presetów, zapisując je na lokalnym komputerze.

Warto podkreślić, że ustawienia dla wielodrożnych zestawów głośnikowych skonstruowano w taki sposób, by wczytywało się je jako pojedynczy preset, przeznaczony dla 2, 3 lub 4 kanałów, przy zachowaniu kolejności poszczególnych torów (Low, Mid, High). Taka filozofia pozwala uniknąć bardzo kosztownych pomyłek, które mogą wystąpić w sytuacji, gdy np. głośnik średniotonowy o delikatnej membranie potraktujemy niechcący sygnałem przeznaczonym dla basu. Przewidziano również możliwość rozbicia presetu na poszczególne tory, ale przy tym oczywiście zalecana jest szczególna ostrożność.
Fabryczne presety mają również i tę zaletę, że są w nich podane referencyjne wartości impedancji obciążenia, która jest mierzona przez wzmacniacz nieustannie podczas jego pracy. Jeśli z jakiejś przyczyny pomiar wykroczy poza nie (np. wskutek przepalenia głośnika), zostaniemy o tym poinformowani w sekcji monitorowania naszych wzmacniaczy. Kończąc temat biblioteki dodam tylko, iż jest ona nieustannie wzbogacana o kolejne produkty zmierzone przez inżynierów współpracujących z Powersoftem. Jednym z nich jest dobrze znany w środowisku Mario di Cola, który przygotowywał m.in. presety do systemu Turbosound Flex Array, oraz najnowszych systemów liniowych rodzimej produkcji.

 

Podsumowanie

Technologia klasy D została przez Powersofta dopracowana do tego stopnia, iż trudno byłoby mieć doń zastrzeżenia natury brzmieniowej. Potwierdza to m.in. fakt, że wzmacniacze instalacyjne Quattrocanali (zbudowane w tej samej technologii) znalazły zastosowanie m.in. w studiach nagrań, jako końcówki napędzające monitory studyjne. W parze z brzmieniem idzie tu ponadprzeciętna wydajność oraz znakomity stosunek gabarytów do możliwości mocowych. Od strony zasilania, nie jest to wprawdzie wzmacniacz tak wszechstronnie zabezpieczony przed błędami użytkownika jak seria X, natomiast od strony głośników mamy tu niemalże cały znany ludzkości zestaw zabezpieczeń. Do tego dochodzi jeszcze uniwersalność w postaci bazy presetów dla różnych zestawów głośnikowych, którą, powiedzmy to sobie szczerze, trudno będzie przebić konkurencji.

Seria T jawi się jako godny następca leciwej już serii K, otwierając przed użytkownikiem całe bogactwo rozwiązań zastosowanych w droższej serii X, takich jak m.in. nowe DSP o większych możliwościach. Zintegrowane kości firmy Audinate w wydaniu 4-kanałowym nie zwiększyły wydatnie ceny zakupu urządzenia (w serii X były dość kosztowną opcją), toteż nieustannie rosnąca rzesza użytkowników sieci Dante ma kolejny powód do zadowolenia. Niezależnie od wybranego modelu, nabywając końcówkę serii T uzyskujemy niemalże pewność, że przez kolejną dekadę będziemy pracować na sprzęcie z jednej strony należącym do awangardy, z drugiej zaś stworzonym przez producenta, który na swoją reputację ciężko zapracował.

 

Powersoft T Series na targach NAMM Show 2019

 

Specyfikacja techniczna:

 

 

T302

T602

T304

T604

Cena

       

                    Głębokość w racku

40.5 cm

                         Masa własna

6.7 kg

7.5 kg

7.1 kg

7.5 kg

Moc na kanał przy symetrycznym obciążeniu

8Ω

1200 W

1300 W

750 W

1250 W

4Ω

1500 W

2500 W

750 W

1500 W

2Ω

1500 W

3000 W

750 W

1500 W

Moc na kanał przy asymetrycznym obciążeniu

8Ω

1300 W

1400 W

1200 W

1250 W

4Ω

2200 W

2500 W

1200 W

2100 W

2Ω

1600 W

3800 W

1200 W

1600 W

Moc w mostku

8Ω

3000 W

6000 W

1500 W

3000 W

4Ω

3000 W

5000 W

1500 W

3000 W

Latencja

2.5 ms

Przesłuchy międyzkanałowe

<-70 dB

Wzmocnienie

32 dB

Max. poziom wejściowy

+24 dBu

Max. napięcie na wyjściu

145 V peak

Max. prąd na wyjściu

50 A peak

 

.

Gdzie kupić?

Dystrybucja w Polsce:

SoundTrade

tel.: +48 22 632 02 85
Godziny otwarcia:

Pon - Pt:  09:00 - 17:00

adres:
ul. Kineskopowa 1 05-500 Piaseczno k/Warszawy
Pozostałe testy Test bezprzewodowego zestawu RODE RODELink Filmmaker Rode to jedna z moich ulubionych marek. W skrócie: bardzo dobre przełożenie jakości do ceny. Poza tym filmowcy mogą czuć się szczególnie rozpieszczani przez tą australijską firmę. Wspomnijmy o takich produktach, jak...
Test miksera cyfrowego Tascam Sonicview 16 Tascam postanowił również zawalczyć o swój kawałek tortu w dziedzinie cyfrowych mikserów audio, prezentując wiosną tego roku konsolety Sonicview. Zapraszamy do praktycznego testu i poznanie opinii realizatora dźwięku
Test systemu głośnikowego LD Systems MAUI 28 G3 LD SYstems MAUI 28 G3 jest prawdziwym wielofunkcyjnym, a przy tym stosunkowo kompaktowym systemem nagłośnieniowym dla DJ-ów, zespołów, klubów, małych firm nagłośnieniowych. Aktywna kolumna wraz z subwooferem
Test interfejsu audio Shure MVX2U Interfejs Shure MVX2U to bardzo przyjazne i proste w obsłudze rozwiązanie dla podcasterów i twórców różnego rodzaju treści multimedialnych, w których zawarta ma być ścieżka lektorska, w dodatku w miniaturowym rozmiarze.
Test słuchawek Shure AONIC 40 SHURE wprowadził na rynek model AONIC 40 - bezprzewodowe słuchawki, które łączą trwałość, mobilność i przyciągające oko design z doskonałą jakością dźwięku i automatyczną redukcją hałasu, co poprawia komfort pracy Test miksera do podcastów RODECaster Duo Rode, wprowadzając na rynek kolejny, bardziej kompaktowy mikser RODECaster Duo, kontynuuje swoją misję zaopatrywania podcaster'ów oraz twórców treści w profesjonalny i intuicyjny sprzęt, który spełni ich wymagania. Test.