Startrooper - kolejne kombo hybrydowe od KOCH'a
Piotr Borowik 15 czerwca 2011, 12:14 Music Partners Polska- Świetna dynamika partii rytmicznych
- Ładny czysty kanał
- Lodowata dokładność
- Brak lampowego ciepełka i co za tym idzie ogromna wrażliwość na omsknięcia
Wizyta na stoisku holenderskiego producenta i rozmowa z przesympatycznym Dolfem Kochem w trakcie Musikmesse 2011 utwierdziły mnie w przekonaniu, że zamysłem projektanta było stworzyć wzmacniacz hybrydowy o nowoczesnej charakterystyce i brzmieniu pieca lampowego.
Stawiając obok siebie Startroopera i Jupitera ciężko nie dopatrzyć się podobieństw. Oprócz koloru obudowy i nazw kontrolek wyglądają niemal identycznie. Coś jednak sprawiło, że to właśnie dynamika Startroopera bardziej przypadła mi do gustu.
Design
Czarne wykończenie nieprzeparcie kojarzy mi się z uniformem Death Star Troopera, więc może całkiem nieprzypadkowo piecyk został tak nazwany. Poza Dimmerem (opisanym w teście Jupitera) wszystko tradycyjnie: dwa kanały ze wspólną 3-stopniową korekcją barwy, Reverb i wspomniany Dimmer w sekcji Master oraz Volume i Gain na każdym kanale. Dodatkowo przełączniki: boostowania Gaina na drugim kanale, a także zmiany voicingu na equalizacji.
Konstrukcja otwartego kombo niczym zdaje się nie różnić od Jupitera, gdyby nie zmiana głośnika na dwunastocalowego Kocha VG12-90. Stąd może także wynikać około 2kg różnicy w wadze i prawie 20kg sprzętu do grania, ale również do noszenia. Skądinąd wiadomo mi, że ogromną rolę odgrywa w brzmieniu komba dobór głośnika i nader często zdarza się, że najlepiej brzmiący wcale nie oznacza najdroższy. Zamiana okazuje się więc nieprzypadkowa.
Charakterystyka
W skrócie: nowoczesny czad. Bardzo dobra dynamika całego pasma na kanale Overdrive świetnie sprawdzająca się w szybkich powermetalowych riffach i ciężkich hard rockowych dżyn-dżynach. Nawet smołowaty LP Studio okazał się niebanalnie współpracować z charakterem Startroopera.
Kanał Normal gra bardzo ładnym cleanem, proszącym się o trochę delay’a lub reverbu (który jest przecież na pokładzie:) Oczywiście brudzić możemy go do woli, aż do prawdziwego cruncha- więc w miksie na pewno żaden dźwięk nam nie zginie.
Bonusy
Tak jak w przypadku Jupitera: kabel, footswitch & instrukcja- jakże istotna w przypadku ciągłego jej braku na stronie;)
Wrażenia
Bardzo spodobały mi się dostępne przełączniki Ultra/High i Contour, gdyż w zależności od klimatu granego numeru, mogłem wybierać pomiędzy charakterystyką metalową i rockową. Brzmienie stylistyką oscylowało wciąż w nowoczesnym klimacie, ale np. w przypadku riffów w dropped-D mogłem dodać sobie nieco więcej lampowej kompresji i podbić górę i dół pasma. Wystarczyło tylko przełączyć dwa switche.
Ładny, klarowny clean można trochę przybrudzić w zależności od potrzeb utworu. Musimy wtedy jednak podkręcić nieco głośność drugiego kanału, tym samym zmieniając jego brzmienie. W tym wypadku konieczny jest mały kompromis pomiędzy ustawieniami obu kanałów.
Solo ukręcone z samego wzmacniacza jest dobrze nasycone ale nadal bardzo wrażliwe na potknięcia. Dobrym zabiegiem byłoby podpięcie jakiego Tubescreamera albo BB. Ilość gain starcza w zupełności, ale brakuje tego aksamitu, do którego możemy być przyzwyczajeni grając na pełnych lampowych konstrukcjach.
W połączeniu z Gibsonem Startrooper na każdych ustawieniach zachowuje pełną dynamikę w całym paśmie. W przypadku większości tradycyjnych lampowych konstrukcji uchronienie się przed gumowatością niskich częstotliwości jest kwestią skręcenia basu. Ciężko stwierdzić jaką rolę odgrywa w tym głośnik, ale mam wrażenie, że został lepiej dobrany do charakteru pieca niż w przypadku Jupitera, lub po prostu wolę modernistyczną charakterystykę;)
Dopiero na sam koniec testu zwróciłem uwagę na bardzo ważną rzecz związaną z graniem na wysokich ustawieniach gain, a mianowicie poziom szumu i brzęczenia wzmacniacza, który w przypadku Startroopera jest bardzo niski. Jeszcze do niedawna byłem dumnym posiadaczem JCM800, w którym brzęczenie na próbie uniemożliwiało swobodną komunikację werbalną ;). W bezpośrednim zestawieniu brzęczeń obu tych konstrukcji, Koch wychodzi zwycięsko.
„..more scooped sound than Jupiter…” powiedział nam Dolf w wywiadzie, więc nie spodziewałem się niczego innego. W praktyce jednak da się imitować brzmienia vintage’owe skręcając volume i tone na gitarze, a połączenie ze wspomnianymi wyżej przełącznikami pozwala uzyskać ogromną uniwersalność brzmienia i to tylko z dwóch kanałów.
Podsumowanie
Wzmacniacz dobrze wpasował się w stylistykę rockowo-metalowych, nowoczesnych riffów. Stylizowane na vintage wstawki również dało się osiągnąć bez odpalania tony kostkowych drive’ów. Startrooper był wzorowo słyszalny na próbie przy dużych głośnościach całego składu. Warto wspomnieć, że współpraca z charakterem gitary i kostek podłogowych również przebiegała bez zastrzeżeń.
- 45W wzmacniacz o unikalnym designie wykorzystujący opatentowaną technologię TR oraz kontrolkę regulacji mocy oferujący lampowe nasycone brzmienie na każdym poziomie głośności.
- 2 x 12AX7 na preampie i końcówce
- Trzy przełączane footswitchem kanały: Clean, Overdrive i High-gain overdrive
- Dwie niezależne regulacje gain i volume
- Trzystopniowa korekcja barwy z przełącznikiem contour
- Wyjścia głośnikowe 4, 8 i 16ohm
- Głośnik 12" Koch VG12-90
- Buforowana pętla efektów
- Wyjście z symulacją głośnika i passive filter
- Reverb o sprężynowym charakterze z regulacją na przednim panelu
- Dwupozycyjny footswitch (w komplecie): - wybór kanału - Gain Boost lub Reverb on/off (możliwość wyboru na tylnym panelu)
- Wymiary 54(w) x 46(h) x 26(d) cm
- Waga kombo 18.5 kg
Cena: 3000 pln