Soundedit 2011 - Dzień pierwszy

Soundedit 2011 - Dzień pierwszy

5 listopada 2011, 00:00
Dystrybucja: Aplauz Sp. z o.o
Piątek 28 października był pełen emocji. Ruszył festiwal Soundedit 2011: warsztaty, wykłady, nagrania, spotkania i przede wszystkim koncert cudownej Tanity Tikaram. Ale nie uprzedzajmy faktów…

Piątkowe aktywności zaczęły się już koło jedenastej. Teatr Muzyczny przy ul. Północnej w Łodzi otworzył swoje podwoje dla realizatorów, którzy okazali się rannymi ptaszkami i tłumnie poszli na wykład Pawła Przezwańskiego z Instytutu SWAM o kompresji i pluginach software’owych. 

Tymczasem w holu głównym teatru, stała przedziwna instalacja sytezatorowo-mikserska, non stop wydająca z siebie kosmiczne dźwięki. Można było na niej spróbować swoich umiejętności przeskakując z jednego instrumentu na drugi, jednocześnie bawiąc się gałkami i efektami. Zdążenie w rytmie do kolejnego instrumentu wymagało ruchów niemal tanecznych. Całość wyglądała uroczo i dawała dużo zabawy.

[img:1]

[img:2]



Około południa rozpoczęło się jedno z najpiękniejszych zajęć tego dnia. Płyta Pink Floyd “Wish you were here” poleciała w całości na audiofilskim sprzęcie, w zacisznej sali orkiestrowej na zapleczu głównego audytorium teatru. Znane wszystkim na pamięć dźwięki, przyobleczone w doskonałej klasy brzmienie, urodziły się jakby na nowo i pojawiły w całej okazałości. Było to magiczne południe nie tylko dla fana muzyki Watersa, Gilmoura, Wrighta i Masona.

Kolejne wykłady prowadzili: Marek Walaszek (realizator, elektronik, muzyk i wydawca, sam mówiący o sobie skromnie “mikser”), Maciej Polak i Piotr Dygasiewicz (fachowcy od syntezatorów) oraz Marek Kościkiewicz i Andrzej Puczyński. Szczególnie tym ostatnim należy się klika słów, bo był to wykład z bodaj największą publicznością. Sławni panowie - ten pierwszy to oczywiście kompozytor i muzyk m.in. De Mono; drugi to jeden z najważniejszych w Polsce producentów i reżyserów dźwięku, znany główne z kultowego Studia Izabelin - mówili o tym, jak ważną częścią nagrania są pierwsze przygotowania. Wykład dotknął kwestii wyćwiczenia materiału przez muzyka, jak i pozornie pobocznych tematów w rodzaju przygotowania instrumentów, zaplanowania dni nagraniowych czy wręcz opieki psychologicznej. Takie obowiązki spoczywają na zawodowym producencie muzycznym, których w Polsce jak wiadomo jest na lekarstwo. Z tego wykładu każdy realizator i każdy muzyk wyszedł z poszerzonymi horyzontami.


[img:3]

[img:4]

[img:5]


W tym samym czasie, w siedzibie Ulicznej Galerii Dźwięku na Piotrkowskiej, pojawił się zespół Cool Kids of Death. To chłopaki, którzy chętnie przyjmują zaproszenia do nietypowych aktywności, dlatego przystali na wykonanie nagrania w samym środku ich miasta, niemal na ulicy, w dość ruchliwym i gwarnym studiu, za to z dużą ilością wspaniałego klimatu. Zdążyliśmy tylko chwilę pogaworzyć, bo już za moment musieliśmy być z powrotem w Teatrze Muzycznym na koncercie…


Tanita Tikaram

To było najciekawsze wydarzenie tego dnia i zgodnie z oczekiwaniami najtłumniejsze. Ale zanim do niego doszło, na scenie głównej zostały rozdane nagrody Złotych Słuchawek dla ludzi, którzy razem z muzykami i producentami tworzą scenę artystyczną w naszym kraju. Nagrody otrzymali: znany dziennikarz muzyczny Piotr Metz, za nieustanną pracę nad przybliżaniem Polakom wysokiej kultury popularnej świata oraz wydawnictwo płytowe Kayax, za pełne pasji promowanie polskiej sceny muzycznej. Piotr Metz odebrał nagrodę z rąk realizatora studia Abbey Road Roba Cassa (co, jak mówił, jest już wystarczająco niezwykłe). Zaś w imieniu Kayaksu nagrodę przyjęli Andrzej Smolik i Tomik Grewiński.

Sama Kayah niestety przyjechać nie mogła, ale wystąpiła i podziękowała w filmie na wielkim ekranie. Gdy Złote Słuchawki zostały rozdane, Piotr Metz w charakterystyczny dla siebie, wyluzowany ale i emocjonalny sposób, zaprosił na scenę główną gwiazdę wieczoru.

[img:6]


Tanita Tikaram wbiegła na scenę z dziewczęcym wdziękiem i poczęstowała polską publiczność smakowitym zestawem najpiękniejszych piosenek zagranych na gitarze klasycznej i częściowo na fortepianie, z pomocą kontrabasisty i saksofonisty (grającego także na klarnecie, flecie poprzecznym i gitarze akustycznej). Przez cały czas była uśmiechnięta i bezpośrednia, a przy tym niemożliwie piękna, zdecydowanie piękniejsza w wieku 42 lat niż gdy debiutowała ponad 20 lat temu. Przy tym rzucała ciekawe opowieści, w tym taką o przyjeździe do Łodzi:

 “Obok mojego domu w Londynie jest kawiarnia należąca do Polaków. Poszłam do nich kilka dni temu i mówię: - Jadę do Loc. Spojrzeli na mnie jak na idiotkę i okazało się, że nazwa tego miasta nie ma nic wspólnego z pisownią. To mi się podoba!”

Tanita Tikaram wykonała kilkunastopiosenkowy set, w którym akustyczne wersje hitów “Good tradition” czy “Twist in my sobriety” przemieszane były z nowymi piosenkami, zaaranżowanymi tylko na fortepian, kontrabas i głos.
Colours of Ostrava już w lipcu
Więcej wiadomości